Historia

Do pierwszego w historii starcia okrętów pancernych doszło podczas wojny secesyjnej. Choć do dzisiaj trwają spory kto był jego zwycięzcą, jedno nie ulega wątpliwości - oznaczało ono przełom w historii wojen morskich.

Hampton Roads to obszar wodny na wschodnim wybrzeżu USA pomiędzy, położonym na jej północnym krańcu, miastem Hampton a leżącym na południu Norfolkiem. Uchodzą do niej rzeki Jamesa i Elizabeth. Akwen otwiera się na Zatokę Chesapeake, a ta z kolei na Ocean Atlantycki.

To właśnie w tym rejonie rozpoczęła się angielska kolonizacja Ameryki Północnej, tutaj ma swoje początki amerykański przemysł, tutaj wreszcie powstały liczne porty i stocznie, a podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych (1775-1783) i wojny secesyjnej (1861-1865), toczyły się kluczowe dla ich przebiegu walki, zarówno na lądzie jak i na morzu.

Do jednej z nich doszło 8-9 marca 1862 r. Wtedy to na wodach Zatoki Hampton Roads (bo tak potocznie nazywany jest akwen) starły się ze sobą - po raz pierwszy w historii - okręty pancerne.

Virginia na wodzie

Wystarczy nawet pobieżny rzut oka na mapę aby zorientować się, jak ważnym rejonem było Hampton Roads podczas wojny secesyjnej. Nad rzeką Jamesa zlokalizowane jest bowiem Richmond, które wówczas było stolicą Konfederacji (czyli Południa), a poprzez Zatokę Chesapeake wiodą szlaki wodne do Waszyngtonu (stolicy Unii czyli Północy).

Unia miała na morzu przewagę nad Konfederacją, która nie dysponowała rozwiniętymi siłami morskimi. Stany północne postanowiły to wykorzystać, organizując blokadę morską Południa, od której - jak sądzono - mógł zależeć los całej wojny.

Sytuację komplikował jednak fakt, że główna baza amerykańskiej marynarki wojennej znajdowała się w Norfolk, który został przejęty przez Konfederację. Co prawda, wycofujący się unioniści, podpalili większość stacjonujących tam jednostek, ale niektóre nie spaliły się do końca. Wśród nich była parowa fregata Merrimack. Południowcy postanowili odbudować ją jako okręt pancerny.

Tutaj musimy zrobić drobną dygresję o ówczesnej wojskowej technice morskiej. Druga połowa XIX wieku oznaczała już zmierzch klasycznych żaglowców wojennych. Były one zastępowane przez jednostki z napędem parowym, ze śrubą, z silniejszą artylerią i stalowymi kadłubami, ewentualnie opancerzane. Wykluwała się powoli idea pancernika - silnie uzbrojonego i opancerzonego, szybkiego okrętu o dalekim zasięgu, zdolnego zwalczać flotę nieprzyjaciela albo prowadzić blokadę jego wybrzeży.

Zanim jednak technika pozwoliła na powstanie takiego typu okrętu budowano różnego rodzaju hybrydy, brzydkie, stalowe monstra. Merrimack (szybko przemianowany na Virginię) też był taki. Wyglądał co najmniej dziwnie. Na jego kadłubie nadbudowano dębową kazamatę o nachylonych brzegach, które obudowano pancernymi płytami. W kazamacie zamontowano dziesięć dział. Z przodu dano taran.

Wadą konstrukcji był jednak silnik o zbyt małej mocy, który nie radził sobie dobrze z ciężkim okrętem. Jednostkę trzeba było wspomagać holowaniem. W gruncie rzeczy, Virginia niewiele różniła się od pływającej baterii. Na dodatek miała duże zanurzenie utrudniające manewrowanie. Załogę okrętu stanowiło 320 osób, którymi dowodził kapitan Franklin Buchanan.

„Virginia jest nową konstrukcją morską, a zatem jednostką niewypróbowaną, o nieznanych faktycznie możliwościach. W związku z tym Departament Marynarki pozostawia panu wolną rękę w określeniu metody przeprowadzenia ataku na nieprzyjaciela” - napisano w rozkazach, które otrzymał z dowództwa.

Pomimo swoich wad, jednostka ta miała tę zaletę, że nie mógł się jej równać żaden z drewnianych okrętów Unii. Zdając sobie z tego sprawę, unioniści postanowili zbudować własny okręt pancerny. Trzeba przyznać, że kiedy powstał wyglądał jeszcze dziwniej niż jego rywal.

Monitor, bo taką nazwę otrzymał okręt, nazwano „puszką na tratwie”. I nie bez powodu. Jednostka zaledwie wystawała ponad linię wody. Miało to utrudnić jej trafienie. Jedynym widocznym wyraźnie elementem była obrotowa wieża artyleryjska mieszcząca zaledwie dwa działa. Monitor (54 m długości) był mniejszy od Virginii (83 m długości), ale za to zwrotniejszy. Jego załogę stanowiło 59 marynarzy. Okrętem dowodził porucznik John Lorimer Worden.

Konfederaci w natarciu

Pomysł użycia Virginii był prosty. Okręt, w towarzystwie wspierających go kanonierek, miał wyruszyć w kierunku Waszyngtonu, aby zaatakować miasto, co miało przyczynić się do zwycięstwa Konfederacji w całej wojnie.

Rankiem 8 marca 1862 r., Virginia wyruszyła, aby wykonać plan. Wspierały ją kanonierki Beaufort i Raleigh. Tymczasem na Hampton Roads blokadę prowadziły okręty Unii: śrubowe fregaty Minnesota i Roanoke oraz fregaty żaglowe Congress, Cumberland i St. Lawrance.

Virginia zaatakowała najpierw Cumberlanda wbijając się taranem w jego kadłub. Taran utkwił tak głęboko, że Virginia omal nie poszła na dno razem z Cumberlandem. Aby tego uniknąć załoga musiała go odciąć.

Konfederacki okręt pancerny zwrócił się wtedy przeciw Congressowi, który także udało mu się zatopić, nie bez strat własnych. Ranny został bowiem dowódca Virginii, którego zastąpił por. Roger Jones. Ze względu na zbliżającą się noc, walka została jednak przerwana. Konfederaci nie musieli się spieszyć. Wydawało się im, że przewaga technologiczna jest po ich stronie. Żaden z pocisków unionistów nie przebił pancerza Virginii, która poradziła sobie doskonale z (przynajmniej teoretycznie) o wiele silniejszymi okrętami. Biorąc pod uwagę zniszczenia, do jakich doprowadziła w szeregach nieprzyjacielskiej floty, konfederaci mogli przypuszczać, że następnego dnia, wraz z nadejściem przypływu, umożliwiającego żeglugę Virginii, osiągną łatwe i pewne zwycięstwo. Zresztą nie tylko oni tak sądzili.

W Waszyngtonie także obawiano się, co przyniesie kolejny dzień. Sekretarz wojny Unii Edwin McMasters Stanton przestrzegał: Virginia jest w stanie zniszczyć każdą jednostkę, może zmusić każde miasto na wybrzeżu do płacenia kontrybucji (…) Możliwe też, że pierwszym ruchem Virginii będzie wpłynięcie na rzekę Potomak, rozproszenie Kongresu, i innych budynków publicznych. Może ona popłynąć do Nowego Jorku lub Bostonu, zniszczyć te miasta.”

Oczywiście było w tym wiele przesady, ale dobrze oddaje nastroje panujące wśród unionistów 8 marca, po rajdzie Virginii na Hampton Roads. Nawet informacja, że w rejon operowania Virginii zmierza już jej godny przeciwnik Monitor, nie stanowiła dla nich wielkiego pocieszenia, bo nie wierzyli w jego możliwości.

Unioniści się odgryzają

Rankiem 9 marca 1862 r. Virginia wróciła na pole walki z poprzedniego dnia. Tym razem konfederacki okręt skupił się na Minnesocie. Czekała go jednak przykra niespodzianka. Drogę zastąpił mu bowiem Monitor, który z zadaniem ochrony Minnesoty, zajął pozycję pomiędzy nią, a Virginią.

Marynarze tej ostatniej jednostki początkowo w ogóle nie rozpoznali zagrożenia. Nietypowy wygląd Monitora, nieprzypominający niczego, co do tej pory zbudowano, zbił ich z tropu. W pierwszym odruchu pomyśleli, że mają przed sobą zniszczony kocioł wyrzucony z fregaty. Tyle tylko, że ten kocioł zaczął nagle strzelać.

Pojedynek pomiędzy obu okrętami pancernymi trwał przez kilka godzin. Szybko okazało się, że sytuacja jest patowa. Żaden z okrętów nie był w stanie uzyskać widocznej przewagi. Z jednej strony Virginia nie mogła wstrzelić się w Monitora, nie miała również odpowiednich pocisków do jego zatopienia, bo nie była w ogóle przygotowana do walki z takim przeciwnikiem. Z drugiej strony Monitor nie był w stanie przebić się przez płyty pancerne Virginii.

Widząc, że bitwa może pozostać nierozstrzygnięta dowódca Virginii postanowił chociaż zniszczyć Minnesotę, na niej właśnie koncentrując ogień swojego okrętu. Tym bardziej, że jeden z pocisków wystrzelonych przez Virginię czasowo oślepił dowódcę Monitora i okręt odszedł z pola walki. W tej sytuacji konfederaci uznali się za wygranych i wycofali do Norfolku.

Tymczasem na pole bitwy wrócił Monitor, któremu udało się opanować zamieszanie na pokładzie. Kiedy jednak nie znalazł tam Virginii jego załoga przyjęła, że konfederaci umknęli. W związku z tym także oni uznali, że odnieśli sukces.

Sytuacja ta stała się przyczyną dyskusji, która trwa do dzisiaj, o tym, kto był faktycznym zwycięzcą pojedynku.

Na pewno Virginia dokonała większych strat wśród floty wroga. Zatopiła dwa i poważnie uszkodziła kolejne dwa okręty Unii. Zginęło 261 unionistów i zaledwie 7 konfederatów. Jednak to jednostka Południa zaliczyła więcej trafień bo doliczono się ich aż 41, Monitor miał ich 22.

Można więc uznać, że taktycznie zwycięstwo odnieśli konfederaci. Jednak strategicznie sukces był po stronie Unii.

Virginia nie osiągnęła bowiem ani jednego z zaplanowanych celów, dla których wyruszyła w morze. Dla samego przebiegu wojny secesyjnej, potyczka na Hampton Roads, wbrew nadziejom konfederatów, a obawom unionistów, nie miała większego znaczenia. W tej sytuacji można chyba mówić o remisie.

Narodziny ery pancerników

Pojedynek Virginii i Monitora na Hampton Roads był ich jedynym spotkaniem w walce. Przez kolejne dwa miesiące oba okręty unikały siebie jak mogły. Kiedy 10 maja 1862 r. Norfolk został zajęty przez unionistów, Virginia została wysadzona w powietrze, aby nie wpadła w ich ręce. Pół roku później, 31 grudnia, 1862 r., w sztormie zatonął również Monitor, nieprzystosowany do rejsów pełnomorskich.

Jego wrak został odnaleziony w latach siedemdziesiątych XX, wieku, a niektóre jego części, w tym słynną wieżę artyleryjską, wydobyto na powierzchnię.

Żywot obu jednostek okazał się krótki, ale stały się one podstawą do budowy serii podobnych sobie okrętów. Wzorując się na Virginii, konfederaci stworzyli 22 podobne jednostki wojenne, zaś od Monitora wzięła nazwę cała klasa okrętów, przeznaczonych do działań na rzekach i wodach przybrzeżnych.

Jednak starcie Virginii i Monitora miało jeszcze jeden - daleko ważniejszy - skutek. Udowodniło bowiem wyższość okrętów pancernych nad nieopancerzonymi. Jednocześnie pokazało, że ówczesne działa nie są w stanie przebić opancerzonych okrętów.

Kolejną innowacją było zastosowanie obrotowej wieży na Monitorze. Dzięki niej, zaledwie dwudziałowy okręt mógł podjąć równorzędną walkę z jednostką wyposażoną w 10 armat. To były rozwiązania techniczne, które wyznaczały już nowe trendy i kierunki rozwoju przyszłych flot wojennych. Okazały się one przełomowe w dziejach wojen morskich. Z pokracznych okręcików, które zmierzyły się ze sobą na wodach Hampton Roads w marcu 1862 r., rozwinie się bowiem niebawem klasa okrętów, które będą niepodzielnie panować na morzach, aż do drugiej wojny światowej - pancerników.

Tomasz Falba
Fot.: Wikipedia

Artykuł pochodzi z 23. numeru miesięcznika POLSKA NA MORZU. Magazyn jest dostępny w punktach Empik i Salonikach Prasowych, w centrach handlowych i na dworcach. Wejdź na www.polskanamorzu.pl i zamów prenumeratę.

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0777 4.1601
EUR 4.2961 4.3829
CHF 4.6158 4.709
GBP 5.1533 5.2575

Newsletter