Morskie firmy przewoźnicze mogą zostać obciążone opłatami za wzrost kosztów ochrony kabli biegnących pod Morzem Bałtyckim - powiedział w środę dziennikarzom agencji Reutera estoński minister obrony Hanno Pevkur.
Po serii budzących podejrzenia o sabotaż incydentów, w których statki uszkodziły kotwicami kable energetyczne i komunikacyjne, NATO ogłosiło w połowie stycznia, że rozmieści na Bałtyku fregaty, samoloty patrolowe i drony.
- Poza patrolami kraje regionu rozważają wprowadzenie innych środków ochrony podwodnej infrastruktury. Mogą do nich należeć czujniki wykrywające ciągnięte po dnie kotwice albo budowa ścian wokół kabli. Oznacza to jednak dodatkowe koszty i niezależnie od tego, czy płacić za nie będą rządy czy właściciele podmorskich instalacji, ostatecznie to konsumenci pokryją rachunek poprzez wyższe podatki lub wzrost opłat za media – zauważył szef estońskiego resortu obrony.
Inną opcją jest - zdaniem ministra - nałożenie opłat na statki pływające szlakami żeglugowymi przez Bałtyk.
- Linie lotnicze ponoszą opłaty za lądowanie na danym lotnisku. Opłata lotniskowa jest wliczana w cenę biletu. W pewnym momencie może okazać się, że firmy, których statki przechodzą przez Cieśniny Duńskie, będą musiały pokryć te koszty - powiedział Pevkur, porównując tego rodzaju opłatę do ubezpieczenia od uszkodzenia kabli.
Zdaniem ministra na stole są różne opcje, a zainteresowane państwa będą musiały znaleźć wspólne rozwiązanie.
"Każdego roku na świecie uszkodzeniom ulega około 150 kabli, jednak infrastruktura położona w płytkich wodach Morza Bałtyckiego jest wyjątkowo zagrożona z powodu panującego na tym akwenie ruchu. Zgodnie z niektórymi ocenami przez Bałtyk płynie każdego dnia do 4 tys. jednostek” - podał Reuters.
Jak dodała agencja, w poniedziałek szwedzkie władze przejęły statek płynący pod maltańską banderą w związku z uszkodzeniem kabla biegnącego między Łotwą i Szwecją. Był to czwarty podobny wypadek w ciągu roku, podczas którego odnotowano zniszczenia linii energetycznych i telekomunikacyjnych łączących Estonię i Finlandię.
Uprzedzając, że nadal toczą się śledztwa, Pevkur zauważył, że seria tych wypadków wskazuje na skoordynowaną akcję statków należących do tzw. rosyjskiej floty cieni - tanich, zniszczonych jednostek wykorzystywanych do łamania sankcji w eksporcie rosyjskiej ropy.
- Choć statki te mają na rufie różne bandery, wszystkie są częścią rosyjskiej floty cieni, więc wiemy, że należy połączyć kropki - powiedział estoński minister.
Moskwa odpiera zarzuty państw Zachodu, twierdząc, że są one bezpodstawne.