- Życzyłbym Polsce więcej takich ludzi jak ja. Nic złego dla naszego kraju nie zrobiłem, nie wstydzę się tego, co robiłem, są efekty mojej pracy – chociażby Formoza - mówi komandor Józef Rembisz.
- Panie komandorze, uważa się pan za polskiego patriotę?
- Tak, oczywiście.
- Pytamy, bo przez całe życie był pan związany z Ludowym Wojskiem Polskim, które przecież nie realizowało polskich interesów, tylko w ramach Układu Warszawskiego, sowieckie. Zapytamy wprost: nie czuł się pan nigdy sowieckim oficerem w polskim mundurze?
- Nie, nigdy. Tak jak nie wstydzę się tego, że Polska jest w NATO, tak też nie wstydziłem się tego, że byliśmy w Układzie Warszawskim. Przecież nie wymyśliliśmy sobie tego sojuszu. A admirał Unrug? Też służył w obcej, niemieckiej armii i się tego potem nie wstydził. Inni służyli w armii carskiej i też nie był to powód do wstydu, a wręcz byli narodowymi, polskimi bohaterami. Mieliśmy Księstwo Warszawskie, mieliśmy zabory, ale to cały czas była Polska. Ja wywodzę się z zaboru austriackiego. Nie ma tam rodziny, w której nie byłoby Józefa albo Franciszka, na cześć cesarza Austrii. Bo byli zadowoleni z życia pod tym zaborem. Austria wybudowała pierwszą szkołę podstawową w mojej miejscowości. Tak jak zaborów, tak samo nie wymyśliliśmy sobie naszej zależności od Rosjan po wojnie. Tak ustalili Anglicy, Amerykanie i właśnie Rosjanie. Odnośnie patriotyzmu: życzyłbym Polsce więcej takich ludzi jak ja. Nic złego dla naszego kraju nie zrobiłem, nie wstydzę się tego, co robiłem, są efekty mojej pracy – chociażby Formoza. Nie szczycę się tym, że wszystko pada, jednostki są likwidowane, chociaż Formoza istnieje. A nie wiadomo, czy z Rosjanami nie będziemy jeszcze się przyjaźnić i współpracować.
- Zgłosił się pan do wojska w 1948 roku. W tym czasie po lasach ukrywało się jeszcze wielu takich, dla których był to akt zdrady. Dlaczego wybrał pan karierę w komunistycznej armii?
- Znalazłem się w PRL. Choć nie cieszyłem się ze zmiany granic, przyniosła ona jednak same pozytywne rzeczy. To że straciliśmy nasze wschodnie tereny, zrekompensowały nam tereny na zachodzie. A wracając do mnie – gdy skończyłem prywatne gimnazjum, moja matka nie miała już pieniędzy na moje dalsze kształcenie. Nie chciałem paść krów, chciałem kimś być! A każdy chłopak, w tym i ja, fascynował się wojskiem. Przed wojną, ale też w trakcie wojny. Patrzyłem na wojsko: żołnierz to był ktoś.
- No dobrze, fascynacja to jedno, ale fakt, że to nie była do końca polska armia, że nie miała orzełka w koronie, to inna sprawa.
- To nie miało dla mnie znaczenia: orzeł w koronie czy bez. Grunt, że w ogóle orzeł był!
- A kiedy polskie wojsko używane było do masakrowania robotników w 1956 w Poznaniu, czy w 1970 roku w Gdyni, czy do interwencji w Czechosłowacji w 1968 roku, czy w końcu do wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku – nie miał pan wątpliwości, że jest pan w polskiej armii?
- My, żołnierze, patrzyliśmy na to tak: jesteśmy zobowiązani bronić naszego kraju, bronić Polski, obojętnie jaka ona jest – jesteśmy żołnierzami, składaliśmy przysięgę i trzeba jej dotrzymać.
- Ale bronić przed własnym narodem!?
- A teraz wojsko nie jest używane do podobnych celów?
- Nie! Dzisiaj żołnierze nie strzelają już do ludzi.
- To było nieszczęście, które spotkało nasz kraj. Ale mogło spotkać jeszcze gorsze. I dla mnie generał Jaruzelski jest bohaterem.
- Czyli np. płk Kukliński według pana był zdrajcą?
- Ależ oczywiście, to nie podlega dyskusji.
- A jaki był pana stosunek do Związku Radzieckiego?
- Rosjanie wyzwolili moją miejscowość. Wyzwolili! To nie była okupacja, jeżeli ktoś tak to nazywa, kłamie. Na tej samej zasadzie Niemcy Zachodnie mogły nazwać okupantami Amerykanów, bo na ich ziemi stało amerykańskie wojsko.
- Nie widzi pan różnicy?
- Istota się nie zmienia. A wracając do Rosjan – nie zrobili mi żadnej krzywdy i nie miałem powodu, żeby z nimi nie iść.
- Stworzył pan jednostkę specjalną Formoza i został jej pierwszym dowódcą. W razie wojny, podobnie jak cała ówczesna MW, byłaby ona użyta przeciw wolnym, demokratycznym społeczeństwom Zachodu. Nigdy pan o tym nie myślał w taki sposób?
- Nie, Polska Rzeczpospolita Ludowa też była krajem demokratycznym.
- Tak samo, jak kraje zachodnie???
- Tak. No może nieco mniej… Ale nie myślałem o tym, że będziemy walczyć z jakimś wolnym narodem. Nas nimi straszono, przecież tamci jako pierwsi mieli broń atomową, więc w naturalny sposób byli agresorami.
- Skąd się wzięła nazwa Formoza?
- W latach pięćdziesiątych Chiny Ludowe chciały zająć wyspę Formoza…
- Obecnie Tajwan…
- Tak. W MW też mieliśmy taką jakby wyspę, czyli budynek dawnej, niemieckiej torpedowni w Gdyni. Chodziło o podobieństwo pomiędzy położeniem geograficznym Chin i Tajwanu, a Gdyni i torpedowni. Najpierw to była nazwa budynku, a potem nazwano tak samą jednostkę, która zaczęła tam stacjonować.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»