Akcja łamania lodu na Odrze rozpoczęła się w Podjuchach. Lodołamacze wyruszyły - Dzik, Odyniec, Andrzej i Stanisław - dopłynęły już do jeziora Dąbie.
Jezioro Dąbie skuł lód grubości dochodzącej nawet do 20 centymetrów. Cztery lodołamacze radzą sobie z nim jednak bez problemu - tafla pod naporem 50-tonowych jednostek pęka jak cienkie szkło.
Jak mówi kapitan Dzika - Jerzy Fitas, na Dąbiu trzeba zrobić tak zwaną kieszeń lodową, czyli miejsce, gdzie będzie gromadzić się kra spływająca z Odry. - Ta kra, która będzie spływała z rzeki musi się gdzieś pomieścić - mówi Fitas.
Akcji kruszenia lodu nie sprzyja na razie pogoda - niska temperatura sprawia, że kra znów zamieni się w jednolitą taflę. To z kolei uniemożliwia pokonanie rzeki przez mniejsze jednostki. Pomóc ma nadchodząca odwilż.
Gdyby akcja z lodołamaczami się nie odbyła, mogłyby powstać na rzece zatory, a to skutkowałoby podtopieniami.