Pracownicy Polskiej Żeglugi Bałtyckiej protestują przeciwko prywatyzacji kołobrzeskiego armatora. Pismo w tej sprawie wysłali o premier Ewy Kopacz. Uważają, że skoro spółka przynosi zyski, to jej prywatyzacja jest zbędna.
Autorzy listu podają przykłady Polskich Linii Oceanicznych, Dalmoru i Transoceanu, które po prywatyzacji przestały istnieć.
Czytaj także: List otwarty załogi Polskiej Żeglugi Bałtyckiej S.A. w Kołobrzegu do Premiera RP
Pracownicy Polskiej Żeglugi Bałtyckiej chcą, aby ten armator pozostał spółką Skarbu Państwa, mówi Kazimierz Sikora z PŻB. Jak dodaje, prywatyzacja powinna zostać wstrzymana.
- Jeżeli firma sobie radzi na wolnym rynku, to nie widzimy podstaw do jej sprzedaży. Niech funkcjonuje i płaci podatki w kraju - argumentuje Sikora.
W liście do premier Ewy Kopacz pracownicy PŻB zwracają uwagę, że firma, która zostanie wybrana przez Ministerstwo Skarbu Państwa będzie mogła poznać finanse PŻB. To groźna sytuacja dla tego armatora ponieważ pięć spółek, które chcą kupić PŻB działają na rynku promowym i po poznaniu dokumentów polskiej spółki będą mogły wykorzystać poznane w ten sposób informacje do pozbycia się konkurencji - uważają pracownicy Żeglugi.
W PŻB pracuje dziś 600 osób. Firma chwali się, że w ciągu ostatnich trzech lat wypracowała 50 milionów złotych.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.