Uszkodzenie rurociągów Nord Stream 1 i 2 to akt sabotażu, za który odpowiadają rosyjskie służby specjalne - ocenił Andrij Kobolew, były szef ukraińskiego koncernu gazowego Naftohaz w wywiadzie opublikowanym w poniedziałek na łamach niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung". Według Kobolewa jeszcze w trakcie budowy rurociągów zostały na nich umieszczone ładunki wybuchowe.
W tydzień po zaobserwowaniu wycieków gazu w rurociągach Zachód nie ma wątpliwości, że są one wynikiem sabotażu. "Służby specjalne widzą wyraźne oznaki działań Moskwy. Kreml z kolei obwinia USA" - pisze we wtorek portal RedaktionsNetzwerk Deutschland (RND).
"Te rurociągi na Morzu Bałtyckim są bardzo dobrze monitorowane. W rury wbudowano wiele czujników, które umożliwiają monitorowanie przepływu gazu" - wyjaśnił Kobolew. Jak przekonywał, ładunki wybuchowe zostały umieszczone w rurociągach przez rosyjskie okręty wojskowe, co "jest potwierdzone”. "Wiadomo również, że te okręty otrzymały zadanie od rosyjskiej marynarki wojennej, by prowadzić operacje dywersyjne na pełnym morzu" - dodał.
Według Kobolewa Rosjanie zainstalowali materiały wybuchowe już podczas budowy rurociągów. "W ostatniej fazie budowy Nord Stream 2 wszystkie zagraniczne firmy i należące do nich statki zostały już objęte sankcjami. Tak więc budowa rurociągu została ukończona wyłącznie przez rosyjskie statki. Te statki techniczne były eskortowane przez rosyjskie okręty wojenne. A rurociąg został ukończony dokładnie w miejscu, w którym teraz nastąpiła eksplozja" - podkreślił Kobolew.
Jego zdaniem Kreml miał dobre powody, by uszkodzić rurociągi. "Dla Rosji same dostawy gazu to nie biznes. Dostawy te były bronią, której Rosja zawsze była gotowa użyć do szantażowania Europy. Szczególnie Niemcy nigdy nie chcieli tego przyznać" - dodał Kobolew.
Jak informuje RND, niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser (SPD) zapowiedziała utworzenie międzynarodowej grupy śledczej, która ma zbadać sprawę wybuchów i objąć oprócz Niemiec także Szwecję i Danię. "Chcemy stworzyć wspólny zespół śledczy działający na mocy prawa UE, do którego wszystkie trzy państwa skierują swoich śledczych" - powiedziała Faeser. W zespole mieliby pracować eksperci z marynarki wojennej, policji i służb wywiadowczych.
Faeser ogłosiła również morskie kontrole wraz z sąsiednimi krajami: Polską, Danią i Szwecją. "Patrolujemy morze wspólnie, w ścisłej współpracy. Pokazujemy tam swoją obecność" - powiedziała, informując, że w tym celu "wykorzystane zostaną wszystkie dostępne statki policji federalnej".