Setki stoczniowców, pracujących w niemieckiej stoczni i jej spółkach zależnych, należących do Larsa Windhorsta, z powodu braku zamówień i ogromnych problemów finansowych tych zakładów, nie otrzymują wynagrodzeń.
Jak piszą media w Niemczech, sprawa dotyczy stoczni Flensburger Schiffbau-Gesellschaft (FSG) oraz jej spółki zależnej Würzburger Interieur Manufaktur. Firmy stanęły na skraju bankructwa.
Przypomnijmy, że od 1 września 2020 r. stocznia FSG jest własnością Grupy Tennor, kontrolowanej przez Larsa Windhorsta. W sierpniu 2021 r. FSG nabyła sąsiednią stocznię Nobiskrug, budującą lusksusowe jachty, zlokalizowaną w Rendsburgu.
Rozgłośnia radia Norddeutscher Rundfunk (NDR) poinformowała kilka dni temu, że sąd rejonowy w Würzburgu ma wyznaczyć tymczasowy nadzór sądowy dla firmy Würzburger Interieur Manufaktur (Wima) z Leinach. To spółka zależna stoczni FSG-Nobiskrug, będącej częścią korporacyjnego imperium Larsa Windhorsta.
Według gazety i serwisu online "Main Post", zatrudnieni tam od miesięcy czekają na swoje pensje, a firma ubezpieczeniowa złożyła do sądu wniosek o wszczęcie postępowania upadłościowego, ponieważ składki za ubezpieczenie społeczne pracowników nie zostały opłacone.
Jak podała stacja NDR, prokuratura w Kilonii prowadzi obecnie dochodzenie w sprawie FSG-Nobiskrug w związku z możliwym celowym opóźnianiem przez firmę złożenia wniosku o upadłość. Wynika to z faktu, że 530 pracowników stoczni we Flensburgu i Rendsburgu od wielu miesięcy otrzymywało swoje pensje z opóźnieniem.
Jednak sytuacja w zakładach Wima jest szczególnie trudna. Firma, która produkuje wyposażenie wnętrz luksusowych jachtów, od grudnia 2023 roku nie otrzymała żadnych zamówień. Ponadto, produkcja została wstrzymana z powodu niepłacenia czynszu i innych kosztów operacyjnych. Nie można było skontaktować się ani z zarządem, ani żadną inną osobą z kierownictwa firmy.
Zarówno stocznia FSG, jak i producent jachtów Nobiskrug już od ponad roku znajdowały się na skraju niewypłacalności. Ponadto, stoczniowcy zatrudnieni w filii FSG w Nobiskrug w międzyczasie i tak nie mieli pracy, ponieważ dotychczasowe zamówienia nie mogły być realizowane z powodu braku dostaw materiałów.
W tym czasie właściciel Lars Windhorst wykluczył sprzedaż stoczni twierdząc, że chce "poprowadzić je do sukcesu pod nowym kierownictwem". Jednocześnie latem tego roku zapowiadał, że sam chce się wycofać z zarządzania operacyjnego firmą.
Na razie nie wiadomo jak potoczą się sprawy w Leinach. Związek zawodowy IG Metall Würzburg zaoferował już pracownikom pomoc prawną w uzyskaniu zaległych wynagrodzeń na drodze sądowej. Może być to jednak trudne z powodu braku płynności finansowej firmy.
'Ta krytyczna sytuacja ekonomiczna odzwierciedla szerszy problem w niemieckim przemyśle luksusowym i stoczniowym, gdzie wiele firm zostało dotkniętych spadkiem popytu oraz rosnącymi kosztami produkcji. W obliczu globalnej niepewności, wiele z tych przedsiębiorstw, mimo swojej tradycji i renomy, stoi teraz przed widmem bankructwa” – komentuje ostatnie wydarzenia portal polskiobserwator.de.
Czytaj także:
Niemiecki rząd ratuje stocznię Meyer Werft od upadłości
Niemiecki rząd dotuje prywatną stocznię, żeby ratować miejsca pracy
GL, z mediów