Berlin rzuca niemieckiemu sektorowi morskiemu koło ratunkowe o wartości 1,12 mld dolarów. Rząd federalny Niemiec przyznał przemysłowi żeglugowemu i okrętowemu pakiet stymulacyjny o wartości 1 mld euro (1,12 mld dolarów) w ramach działań mających na celu ożywienie dotkniętej pandemią gospodarki kraju. Sektor żeglugi i budownictwa okrętowego będzie miał dostęp do finansowania w 2020 i 2021 roku.
Środki te zapowiedziała niemiecka koalicja partii centroprawicowych i centrolewicowych w ramach pakietu środków o wartości 130 mld euro na rzecz pobudzenia ekologicznych sektorów gospodarki.
Oczekuje się, że wykorzystają one zastrzyk gotówki na "wzmocnienie, modernizację i digitalizację" sektora morskiego. Ważną, deklarowaną częścią planu są rozwój branży bunkrowania LNG i statki z napędem LNG.
Szczegóły zostały ujawnione w ostatni czwartek w oświadczeniu Federalnego Ministerstwa Gospodarki i Energetyki.
Przyznane sektorowi morskiemu w Niemczech środki obejmują program finansowania zbiornikowców do przewozu skroplonego gazu ziemnego, program odnowy floty dla statków rządowych oraz program wspierania przyjaznych dla środowiska środków transportu morskiego. Program ten będzie również promował paliwa alternatywne, a rząd niemiecki zobowiązał się do zainwestowania 7 mld euro w wodór jako "paliwo przyszłości".
Działania mające wspierać branżę morską zostały podjęte po intensywnym lobbingu stoczni niemieckich i związków zawodowych. Ośrodki te wyrażały obawy, że niemiecki stoczniowy potencjał produkcyjny może ulec "zniszczeniu" w wyniku działania koronaawirusa.
W ostatnich latach niemieckie stocznie zbudowały lukratywną niszę w postaci znaczących udziałów w rynku budowy statkach wycieczkowych, promów typu ro-pax, superjachtów i jednostek offshore, z największą częścią przychodów generowaną przez sektor budowy wycieczkowców.
Jednak rozprzestrzenianie się pandemii zdziesiątkowało te sektory, zwłaszcza cruisingowy, ponieważ zapotrzebowanie na statki wycieczkowe i pasażerskie spadło drastycznie, a niektóre linie żeglugowe z tego sektora porzuciły na szersze ponowne uruchomienie działalności do końca tego roku.
Miało to poważne konsekwencje dla obu głównych niemieckich koncernów stoczniowych, które - tak się składa - swoją siłę ekonomiczną i rynkową zbudowały na wycieczkowych - Meyer Werft i MV Werften. Doprowadziło to do przejścia w znacznej mierze na zatrudnianie pracowników na umowach krótkoterminowych i do redukcji liczby pracowników.
Czytaj także:
U liderów spada produkcja okrętowa, koronawirus zamyka stocznie także w Europie
Dwie wiodące grupy stoczniowe Holandii walczą o przetrwanie - jedna z dużą pomocą państwa
Stocznia Meyer w Turku w Finlandii ogłosiła, że na razie 450 z 2386 pracowników zostanie zwolnionych, nie wykluczając dalszych zwolnień później. Tymczasem miejsca pracy w głównym zakładzie Meyer Werft w niemieckim Papenburgu, zatrudniającym 3600 pracowników, pozostają przedmiotem negocjacji.
Meyer Werft ma zapewnioną pracę nad obecnymi zamówieniami do 2024 roku, ale spodziewa się zmniejszenia produkcji z trzech statków wycieczkowych rocznie do dwóch pod naciskiem armatorów chcących renegocjować kontrakty i odsunąć terminy odbioru statków. Podobne wyzwania dotykają MV Werften, z trzema stoczniami w Wismarze, Rostoku i Stralsundzie.
Oddzielnym przypadkiem jest stocznia Flensburger Schiffbau-Gesellschaft działająca w sektorze budowy ro-ro i ropax, w której problemy uwidoczniły się 27 kwietnia, kiedy została objęta procedurą kontrolowanej upadłości z administratorem wyznaczonym przez sąd.
PBS, z mediów
Coś poza stępką już się pojawiło? Może chociaż projekt?
To samo będzie z kopalniami na Śląsku. Łatwo być populistą a trudno podejmować niepopopularne decyzje.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.