- Rozwój infrastruktury drogowej w połączeniu z unijną polityką transportową i ekologiczną sprawiły, że dzisiaj mamy bardzo dobrą sytuację na rynku przewozów promowych. Mamy rzeczywiście swoje 5 minut, które musimy wykorzystać - podkreśla Piotr Redmerski, prezes Polskiej Żeglugi Bałtyckiej SA.
Boom gospodarczy na Bałtyku
Wzrost ceny ropy naftowej był tym, co niestety zaważyło w ostatnich latach na kondycji promowych przewoźników. W pewnym momencie cena ropy sięgnęła rekordowych 150 dolarów za baryłkę. Obecnie wynosi 50 dolarów za baryłkę, a było nawet, że zeszła do 30 dolarów. - Równocześnie nastąpiło udrożnienie połączeń drogowych, co zwiększyło liczbę pojazdów transportowych na promach. Mamy więc boom wywołany zewnętrznymi czynnikami - mówił Piotr Redmerski, podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Poprawa rynkowej sytuacji zawarzyła więc na decyzji Polskiej Żeglugi Bałtyckiej SA.. W 2014 roku kupiła prom, który ma 2620 m linii ładunkowej. Mazovia, obecnie flagowa jednostka przewoźnika, kursuje na linii Świnoujście-Ystad. Dla porównania: średnia linia ładunkowa promów, łącznie kursujących na tym morskim połączeniu, wynosi 1800 m, a średnia liczba przewożonych pojazdów to 70. Mazovia może zabrać na pokład nawet 130 pojazdów ciężarowych.
Udrożnienie szlaków drogowych przyczyniło się do pozyskania klientów promów, między innymi z Bułgarii, Węgier czy z Turcji. Większa jednostka ma więc swoje ekonomiczne uzasadnienie. W rachunku stanowiącym podstawę decyzji o zakupie promu brano więc pod uwagę obecnie sprzyjającą sytuację na rynku ropy ze świadomością, że ta koniunktura nie jest wieczna i korzystna cena nie utrzyma się w nieskończoność. Zatem - jak zaznaczył prezes Piotr Redmerski - teraz jest najlepszy czas, by pomyśleć o przyszłości wymieniając jednostki pływające.
Przyszłość: duży tabor z gazowym zasilaniem
Na linii Świnoujście - Ystad obecnie kursuje łącznie 11 promów, których średni wiek sięga 27 lat. Przy dobrej obsłudze mechaników mogą one pływać nawet przez 40 lat. - Ale następuje ich zużycie ekonomiczne, bo 1800 m linii ładunkowej to jest już zdecydowanie za mało. Trzeba zacząć myśleć o budowie nowych i organizować finansowanie promów o linii ładunkowej 3000-3500 m - podkreślił Piotr Redmerski. Ta wielkość bowiem zabezpiecza promowych przewoźników na przyszłość, a też pod względem obciążenia transportami staje się niezbędna w kursach pomiędzy Świnoujściem i Ystad.
Zdaniem prezesa Redmerskiego stopa zwrotu promowych inwestycji jest pewna. Ponadto potrzeba dostosowania jednostek do nowych oczekiwań w przewozach promowych jest szansą na wprowadzenie zmian technologicznych, a więc wybudowania promów zasilanych gazem. Taka przykładowa jednostka już powstała z dofinansowaniem funduszy europejskich. Jej koszt sięgnął 230 mln euro.
Pięć minut nie trwa wiecznie
Budowa nowego promu trwa 3-4 lata. Według szacunków Piotra Redmerskiego w ciągu najbliższych dziesięciu lat trzeba będzie wprowadzić na połączeniu Świnoujście-Ystad w miejsce starych jednostek 6 nowych promów. Popyt na przewozy stworzy miejsce dla kolejnych jeszcze dwóch.
- Teraz, wspólnie z konkurencją, przewozimy 380 tys. samochodów ciężarowych, a w 2020 obliczamy, że będzie to między 450 a 500 tys. Oznacza to wzrost zapotrzebowania o ok. 10 procent rocznie - prezes Piotr Redmerski przytacza kalkulacje argumentujące potrzebę unowocześnienia taboru pływającego. - Nasza branża przezywa rozkwit i trzeba to wykorzystać, bo 5 min nie trwa wiecznie. Wraz z funduszami unijnymi pojawiła się szansa, by pozyskać nowe promy - podkreślił.
- "podczas boomu gospodarczego jest najlepszy czas, by pomyśleć o przyszłości wymieniając jednostki pływające. Budowa nowego promu trwa 3-4 lata",
- "przy dobrej obsłudze mechaników mogą one pływać nawet przez 40 lat".
A może do stadniny?
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.