Baltic Dry Index (BDI) czyli bałtycki indeks towarowy spadł na początku 2016 roku do najniższego poziomu od początku jego notowania w styczniu 1985 roku. Wskaźnik śledzący światowe stawki frachtu transportu morskiego ładunków suchych osiągnął wynik 467 pkt.
Wskaźnik BDI wystartował w styczniu 1985 roku z poziomu 1000 pkt. Przez lata utrzymywał się na stałym poziomie, aż do końcówki 2003 roku, kiedy zaczął stopniowo rosnąć, żeby w maju 2008 roku osiągnąć najwyższy wynik w historii, 11,793 tys. pkt. Potem nastąpił gwałtowny spadek. Od tego czasu z kilkoma korektami utrzymuje on tendencję spadkową co prowadzi do najniższego wyniku w historii (467 pkt.) na początku 2016 roku.
Indeks publikowany jest codziennie i powstaje z przeliczenia kosztów transportu różnych surowców na głównych 11 trasach światowych, a następnie na uśrednieniu tych danych. Do indeksu nie wliczają się przewozy kontenerowe towarów przetworzonych. Liczony jest tylko transport surowców takich jak ruda żelaza, cement, węgiel czy zboże. Brane pod uwagę są tylko duże masowce w tym Panamax, Handysize i Supermax.
Tak niski wynik oznacza słabnący popyt na przewozy morskie największych importerów z Chin oraz dużą podaż wolnych mocy przewozowych armatorów. Dobrej perspektywy w tym sektorze nie przedstawia także dramatyczna sytuacja na chińskiej giełdzie, która wpływa na sytuację gospodarczą na całym świecie.
- Wpływ chińskiego kapitału na inne gospodarki (zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym) jest obecnie tak gigantyczny, że przełożenie paniki na chińskiej giełdzie np. na BDI jest oczywisty. To nie jest sytuacja analogiczna jak np. obserwowany od pewnego czasu spadek przewozów kontenerowych, na który wpływ, oprócz sytuacji w Chinach, ma też wewnętrzna sytuacja w branży: wyścig armatorów zamawiających coraz to większe kontenerowce spowodował nadpodaż statków i gwałtowny spadek cen frachtu. Wyniki przeładunków w polskich portach w 2015 r. nie są złe. Ale biorąc pod uwagę skalę oddziaływania chińskiego problemów na gospodarkę w Polsce, na czele z wahaniami kursów złotego czy bessą na warszawskiej GPW, na kolejne wskaźniki przeładunków można oczekiwać z niepokojem - ocenia Paweł Rydzyński, dyrektor ds. projektów transportowych w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.