Do marca, czyli przez dwa miesiące, zachodniopomorscy rybacy nie wypływali w morze, by m.in. chronić populację sandacza. Teraz domagają się za to pieniędzy - po kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Zdaniem rybaka, Grzegorza Kulasa z Kamienia Pomorskiego, wszystkie warunki zostały spełnione.
- Rybak zadeklarował się dobrowolnie do zaprzestania wykonywania działalności połowowej.
Inaczej interpretuje to Adam Sudyk, naczelnik Wydziału Rybactwa w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Mówi on, że wnioski o rekompensaty składać można dopiero od przyszłego piątku i że będą dotyczyły one tylko przestojów po tym dniu.
Dlaczego więc programu nie uruchomiono wcześniej, gdy rybacy stali w porcie?
- To wynikało z konieczności dokonania relokacji, zabezpieczających środki finansowe na te rekompensaty - mówi Sudyk i przyczynę zamieszania widzi gdzie indziej. - Mam duże wątpliwości. Rybacy stali, ponieważ nie było warunków do połowu. Była też brzydka pogoda.
Co na to rybak z Rewala, Jerzy Jasicki? - Tere fere kuku. Ministerstwo zawsze będzie tak mówiło - denerwuje się Jasicki. - W tym roku nie było specjalnie zalodzenia i można było łowić.
W tej chwili sprawą zajmują się lokalne grupy rybackie, a także zachodniopomorscy parlamentarzyści.
Rybołówstwo
Awantura o rekompensaty dla rybaków. Kością niezgody stały się przestoje
03 kwietnia 2012 |
Źródło:
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.