Zyski liczone w miliardach euro, a nowe miejsca pracy w dziesiątkach tysięcy to korzyści, jakie zdaniem ekspertów przynieść ma wprowadzenie na terenie Unii Europejskiej wspólnej polityki rybackiej. Ale w ubiegłym tygodniu okazało się, że podniesione przez Marię Damanaki, komisarz ds. gospodarki morskiej i rybołówstwa w Komisji Europejskiej, twarde argumenty ekonomiczne to za mało, by przekonać do szybkich zmian.
Komitet Regionów, który obradował w Brukseli, odrzucił opinię na temat wspólnej polityki rybackiej przygotowanej przez Komisję Europejską. W imieniu komitetu opinię opracował Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego.
- Zgłosiłem chęć jej przygotowania zdając sobie sprawę ze znaczenia, jakie rybołówstwo ma dla obszarów nadmorskich w Polsce - wyjaśnia. - Mam tu na myśli miejsca pracy, ale też kształtowaną przez setki lat kulturę rybacką i jej specyfikę wpisaną w pejzaż kilku województw.
W Polsce od rybołówstwa uzależnionych jest kilkadziesiąt gmin. Z pewnością pojawią się pieniądze, które pozwolą im na łagodne przejście zmian. A te opierać miałyby się na trzech filarach.
Pierwszy dotyczy połowów zrównoważonych. Z jednej strony chodzi o to, by wychodzący w morze nie prowadzili działalności zmniejszającej tzw. zrównoważony poziom połowów (nieprzekraczający wielkości podstawowego stada), z drugiej - by rybacy mogli utrzymać i siebie, i załogi.
- U podstaw sformułowania nowej polityki rybackiej leży krytyka stanu obecnego - zauważa Mieczysław Struk. - Bo mimo działań zmierzających do dostosowania wielkości floty do zasobów żywych corocznie wielkość nakładu połowowego rosła w Unii Europejskiej o trzy procent.
Fundament drugi to dążenie do sytuacji, w której rybacy mogliby prowadzić działalność bez obaw, że odchodząc na emeryturę pozostaną bez środków do życia.
I wreszcie kwestia trzecia, niezwykle kontrowersyjna, czyli tzw. zakaz odrzutów uznawanych przez Komisję Europejską za duże marnotrawstwo. - Mówiąc obrazowo: nie odrzucamy niczego, co wpadnie w sieć, i myślimy, jak zagospodarować odłowione organizmy morskie - tłumaczy marszałek Struk.
Problem jednak w tym, że w każdym z obszarów do głosu doszły interesy narodowe. Finowie chcą większej kontroli nad odławianiem łososi wędrujących z rzek fińskich do wschodniej części Morza Bałtyckiego. Irlandczycy obawiają się, że ich limity połowowe zostaną wykupione przez dużych przedsiębiorców, zwłaszcza angielskich. A Włosi chcieliby, by wspólna polityka rybołówstwa dotyczyła także połowów śródlądowych.
- Te kontrowersje ujawniły się w trakcie głosowań nad opinią, więc pewnie trzeba będzie ją w pewnym stopniu weryfikować - nie kryje marszałek Struk. - Różnica zdań świadczy o poziomie konfliktu interesów pomiędzy określonymi grupami rybackimi. To, co stało się na posiedzeniu Komitetu Regionów, to przedsmak tego, co się będzie działo w Parlamencie Europejskim.
Teraz przed Komitetem Regionów kilka miesięcy wytężonej pracy. Ostateczna opinia dotycząca wspólnej polityki rybackiej powinna być gotowa w maju. Wcześniej jednak, z inicjatywy Mieczysława Struka, odbyć się ma spotkanie przedstawicieli Komisji Europejskiej z polskimi rybakami.
* * *
Spodziewałem się kontrowersji
Rozmowa z Mieczysławem Strukiem, marszałkiem województwa pomorskiego
Spodziewał się Pan, że przygotowana przez Pana opinia zostanie odrzucona?
Nie, chociaż spodziewałem się kontrowersji nie tylko na poziomie regionów, ale też zainteresowanych krajów. Trudno jest ubrać się w nowy gorset szyty przez Komisję Europejską ale trzeba to zrobić, bo inaczej w przyszłości nie będziemy jedli ryb. Dobrze by było, żeby ta polityka została ostatecznie wypracowana przy zrozumieniu rybaków jak największej liczby nacji.
Mówi Pan o gorsecie, ale jest zachowana pewna elastyczność. Wspólna polityka rybacka nakreśla ramy, które muszą być wypełnione przez dane państwa.
W swojej opinii Komitet Regionów zaproponował, że to państwa członkowskie powinny decydować np. o zasadach zbywalności kwot połowowych czy zagospodarowaniu odrzutów. We wspólnej polityce rybackiej jest też kilka rozwiązań określanych mianem regionalizacji. Postulujemy, by była silnie zaznaczona i rozumiemy ją nie jako politykę prowadzoną w ściśle określonym regionie, ale na danym akwenie. Inne zasady powinny obowiązywać na Morzu Bałtyckim, inne na Morzu Północnym lub Śródziemnym.
Obecna na posiedzeniu Komitetu Regionów komisarz Maria Damanaki mówiąc o filarach polityki rybołówstwa jako datę ich wprowadzenia podawała lata 2015-2016.
W dokumencie przygotowanym przez Komisję Europejską rzeczywiście są sformułowane terminy, które też wzbudzają kontrowersje. I ja to rozumiem, bo nie da się ukryć, że Komisja Europejska chce wprowadzić dość znaczące zmiany w polityce, ustanawiając sankcje za przekroczenie dat granicznych. Z drugiej strony formułuje cały pakiet pomocowych rozwiązań finansowych.
Jakich argumentów użyłby Pan, żeby do wspólnej polityki przekonać polskich rybaków? Wiemy, że umieją walczyć o swoje.
Umieją, ale nie są bardziej radykalni od rybaków np. francuskich, hiszpańskich czy włoskich. Przekształcenia we flotach rybackich i w całym sektorze społecznym związanym z rybołówstwem we wszystkich tych krajach są znaczne. Inaczej Komisja Europejska nie proponowałaby zmian. Żeby rybaków przekonać, trzeba rozmawiać na temat fundamentalnych rozwiązań, które dotyczą wspólnej polityki rybackiej. Kluczem do jej realizacji jest szybka - i z pewnością możliwa - odbudowa zasobów żywych. Bez tego nie będzie ani ryb, ani rybaków.
Rybołówstwo
Marszałek województwa Mieczysław Struk o polityce rybackiej w Komitecie Regionów
22 lutego 2012 |
Źródło:
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.