Kazimierz Plocke, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi odpowiadający za rybołówstwo, podaje, że we wrześniu będą już gotowe wszystkie rozporządzenia do Ustawy o organizacji rynku rybnego,a tych ma być łącznie 11. Co to oznacza w praktyce? Rybacy i przetwórcy na obecnym kształcie ustawy nie zostawiają suchej nitki. Mówią, że ona nie jest dla nich dobrodziejstwem.
- Ustawa wpycha skup ryb w wąską gardziel pięciu pierwszych centrów sprzedaży ryb. Konkretnie mieszczą się one w Ustce, Władysławowie, Helu, Darłowie i Kołobrzegu - wymienia Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich w Ustce. - W ten sposób odcina się od ryby wielu drobnych jej dostawców, którzy zostaną wyeliminowani z rynku.
Trzy centra już działają, w Darłowie zacznie na dniach, niedługo również we Władysławowie. Także Jerzy Safader, pre jego ocenie pięć punktów skupu ryb,gdy przypłynie do nich wiele kutrów - mówiąc wprost - nie poradzi sobie z przerobem ogromnej masy ryb.
- Pięć punktów skupu to za mało - uważa Jerzy Safader.
Armatorzy z Władysławowa z kolei nie obawiają się kolejek w portach. Dla nich uruchomienie centrum sprzedaży ryb jest dobrodziejstwem.
- W przeciwnym wypadku musielibyśmy z dorszami płynąć do Helu lub Ustki, a to spora odległość, przykład helskiego centrum, które działa już kilka lat, pokazuje, że nie trzeba czekać długo na rozładunek.
Kazimierz Plocke wylicza, że już jest gotowych osiem z 11 rozporządzeń do Ustawy o organizacji rynku rybnego. Tłumaczy, że intencją regulacji jest wyeliminowanie szarej strefy.
- Nie chodzi o uderzenie w przetwórców, ale o dokładną ewidencję połowów - mówi wiceminister Kazimierz Plocke. -Pracujemy nad tym, aby jedno z rozporządzeń zawierało dodatkową możliwość zezwalającą rybakowi zawrzeć bezpośrednio umowę z danym przetwórcą. Z tym, że informacja o wielkości połowu i tak będzie musiała być przekazana do któregoś z pierwszych centrów sprzedaży ryb.
Armatorzy z Władysławowa przyznają, że ewidencjonowanie połowów powinno zmniejszyć szarą strefę.
- Wcześniej Komisja Europejska wysuwała zarzuty o przekraczanie limitów połowowych przez polskich rybaków - przyznają rybacy. - Teraz będziemy mogli wszystkie odpierać. W ten sposób pokażemy unijnym urzędnikom, że w Polsce szara strefa prawie nie istnieje.
Przed kilku laty z powodu zarzutów o przekroczenie limitów połowowych polskim rybakom obniżono ilość przyznanych ryb do odłowienia o wartość szacowanego przełowienia.
Będą mieli centrum u siebie
O Centrum Pierwszej Sprzedaży Ryb we Władysławowie mówi Lucyna Boike-Chmielińska, prezes tamtejszego Szkunera.
Co dla Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich "Szkuner" oznacza uruchomienie centrum?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że nasze przedsiębiorstwo nie może prowadzić tej instytucji. Dlatego do tej pory centrum nie powstało w naszym porcie. Czekamy na decyzję władz centralnych w sprawie przekazania majątku organizacji producentów rybnych, które będzie uprawnione do prowadzenia skupu ryb.
Czy z powodu kolejnego pośrednika nie wzrosną ceny ryb w sklepach?
Nie sądzę. Przykład Helu pokazuje, że wcale tak się nie musi stać. Tam centrum działa z powodzeniem już od pewnego czasu. I z tego powodu ceny dorszy nie wzrosły drastycznie.
Wasze przedsiębiorstwo prowadzi przy porcie sklep z rybami. Czy to oznacza, że będziecie musieli sprzedać złowione ryby do centrum, aby potem je kupić i wstawić do sklepu?
Nie. Będziemy mogli sami zaopatrywać sklep. Oczywiście, trzeba będzie prowadzić dokładną ewidencję złowionych ryb. Taki jest przecież cel uruchomienia tej instytucji. Ponadto będziemy mogli nadal zaopatrywać naszych stałych odbiorców zgodnie z zawartymi wcześniej umowami bez potrzeby pośrednictwa Centrum Pierwszej Sprzedaży Ryb. I w tym wypadku niezbędna będzie szczegółowa dokumentacja odnośnie ilości złowionych ryb. Trzeba jednak pamiętać, że obecnie sprzedajemy przetwórniom szproty.
Koniec trójpolówki
W tym roku kończy się obowiązywanie podziału kutrów na te, które mogą łowić dorsze, oraz te, którym tego robić nie wolno. System tzw. trójpolówki wprowadzono w 2009 r. po wysunięciu przez Komisję Europejską oskarżeń o przekraczanie limitów połowowych przez polskich rybaków. W związku z tym każda jednostka przez dwa lata mogła łowić dorsza, w jeden rok miała zakaz połowu tej ryby. W zamian armator kutra otrzymywał rekompensatę, dzięki której mógł przez ten rok utrzymać w gotowości jednostkę oraz opłacić załogę.
W tym roku dorszy nie łowiły te polskie kutry, które w poprzednich dwóch latach miały więcej szczęścia w losowaniu.
Rybołówstwo
Za mało centrów sprzedaży ryb?
25 sierpnia 2011 |
Źródło:
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.