Sztandary rybackiego "Gryfa" i "Transoceanu" podczas niedzielnej mszy św. zostały z honorami wyprowadzone z Duszpasterstwa Ludzi Morza Stella Maris w Szczecinie.
Sztandary dwóch upadłych przedsiębiorstw zajmujących się połowami i obsługą rybołówstwa dalekomorskiego były przechowywane w Stella Maris od 2002 r. Kierujący nim diecezjalny duszpasterz ludzi morza ksiądz Eugeniusz Krzyżanowski zgodził się jednak na ich przeniesienie do Czerwonego Ratusza. Będą tam mogły je oglądać wszystkie osoby odwiedzające Urząd Morski. Umowa w tej sprawie mówi o przekazaniu sztandarów na rok, po którym ma zapaść decyzja o miejscu ich dalszego przechowywania.
Podczas kazania ks. Krzyżanowski przypomniał, że to właśnie rybaków Jezus wybrał na swoich pierwszych apostołów. - Chciałbym, żeby te sztandary wywołały w nas refleksję, dzięki której nauczymy się szanować trud i pracę ludzi morza - mówił morski duszpasterz.
Kpt. ż.w. Janusz Markiewicz, wicedyrektor Urzędu Morskiego, oceniał, że pamięć o upadłych firmach może wspierać starania o zachowanie morskiego charakteru Szczecina. - Te sztandary będą wisiały w Urzędzie Morskim ku chwale i przestrodze tym wszystkim, którzy zaniedbują gospodarkę morską i sprawiają, że Szczecin powoli zamiera - podkreślał dyrektor.
Po mszy sztandary zostały wyprowadzane przez poczty sztandarowe z kościoła pw. św. Jana Ewangelisty i przeniesione do pobliskiej siedziby Urzędu Morskiego. Dziś o godz. 12 odbędzie się tu ich uroczyste odsłonięcie.
Na niedzielną uroczystość przyszli byli pracownicy "Gryfa" i "Transoceanu". Był wśród nich Bogusław Borysowicz, który w 1977 r. projektował sztandar "Gryfa" z okazji 20-lecia powstania firmy. - Dobrze . się stało, że te sztandary zostaną szerzej pokazane, tym bardziej że w Urzędzie Morskim przewijają się głównie ludzie morza. Będą one im przypominać, jaką potęgą w gospodarce morskiej było kiedyś rybołówstwo.
Zdzisław Piekarz, przewodniczący Związku Zawodowego Marynarzy i Rybaków Kontraktowych, przypomniał, że po 9 latach od upadku "Gryfa" jego pracownicy nadal nie odzyskali zaległych wy-nagrodzeń. - Cały czas łudzimy się nadzieją, że sąd ogłosi zakończenie upadłości i wszystkie niedokończone sprawy wrócą do Wydziału Skarbu Państwa Urzędu Wojewódzkiego. Wtedy będziemy mogli starać się o odzyskanie tych pieniędzy.
M. Kubera
Rybołówstwo
Sztandary na szerszych wodach
18 stycznia 2010 |
Źródło:
APEL DO BURMISTRZA JASTARNI !!!! Jako gospodarz spotkania, po poznaniu faktów i ich eksperckich ocen, ma Pan obowiązek złożenia powiadomienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa wyłudzenia środków unijnych oraz zamiaru dokonywania dalszych wyłudzeń i popełnieniu przestępstwa o wielkiej szkodliwości społecznej ,polegającego na ciągłym i bezpodstawnym podejmowaniu nękających działań na szkodę rybaków i społeczności którą Pan Burmistrz reprezentuje. Działać trzeba już teraz i zdecydowanie. Nie wykorzystanie już teraz efektów spotkania, przysporzy tylko powagi dalszym "inicjatywom".
Jedną z mieszkanek osady była 51-letnia Krystyna Ceynowa, wdowa po rybaku, wychowująca kilkoro dzieci w różnym wieku. Nie cieszyła się chyba sympatią sąsiadów i na swoje nieszczęście nie umiała trzymać języka za zębami, gdy bowiem ośmiodniowa terapia zastosowana przez Kamińskiego nie przyniosła rezultatów, ośmieliła się podać jego umiejętności w wątpliwość. W odpowiedzi Kamiński oskarżył Ceynowę o rzucenie na chorego złego czaru.
Mieszkańcy osady od razu uwierzyli oskarżeniom i wraz z Kamińskim poturbowali oskarżoną, próbując zmusić ją do "zdjęcia czaru" i uzdrowienia Kąkola. Oczywiście ofiara nie była w stanie tego dokonać. Wówczas Kamiński zarządził publiczne pławienie czarownicy. Ośmiu mężczyzn wywiozło ją łodzią na Zatokę Pucką i wrzuciło do wody. Nieszczęsna unosiła się na wodzie (było to zapewne spowodowane przez noszone dawniej wielowarstwowe spódnice), co dla oprawców było ewidentnym dowodem jej winy. Wyczerpana i zmaltretowana kobieta sama zaczęła prosić o śmierć, a potem straciła przytomność. Kamiński zadał jej jeszcze kilka ciosów nożem i porzucił w płytkiej wodzie przy brzegu.
Zbrodnia miała jeszcze groteskowo-tragiczny epilog: w osadzie usłyszano piejącą kurę. Mieszkańcy odczytali to jako znak, że duch zgładzonej czarownicy wszedł w kurę i jeśli się w tym nie przeszkodzi, to w najbliższym czasie śmierć czeka kogoś z właścicieli feralnego kurnika. Gromada mieszkańców rzuciła się łapać ptaka, a następnie dokonała uroczystej egzekucji, wieszając go na drzewie.
Zamordowana Krystyna miała krewnych, który nie zdążyli stanąć w jej obronie, ale zgłosili zbrodnię pruskim władzom. Kamiński i dziewięciu najbardziej aktywnych uczestników samosądu zostali aresztowani i skazani na wieloletnie więzienie. Karę poniósł nawet ówczesny właściciel osady, Gustav von Below z Rzucewa, który musiał zapłacić 600 talarów za dopuszczenie do tych wydarzeń.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.