Dziesiątego grudnia w Morskim Instytucie Rybackim w Gdyni ma się odbyć losowanie jednostek rybackich, które będą mogły w przyszłym roku poławiać dorsze.
Problem polega na tym, że w przyszłym roku do odłowienia będzie prawie 3 tysiące ton więcej dorszy niż obecnie. Ministerstwo Rolnictwa chce te 3 tysiące ton dorsza oddać Unii Europejskiej, w ramach rekompensaty za przełowienie limitu w 2007 roku. Rybacy chcą oddać mniej.
Od tego roku w Polsce obowiązuje nowatorski podział polskiej floty rybackiej. Część rybaków (147 kutrów - jedna trzecia floty rybackiej) może normalnie łowić dorsze, a ich limity zostały powiększone średnio o sto procent. Kutry te zostały wybrane w formie losowania. Pozostałe 300 kutrów ma zakaz połowu dorszy, ale w zamian może liczyć na rekompensaty i odszkodowania za odstąpienie od połowów. Dodatkowo urzędnicy pozwolili im na połowy innych ryb, np. śledzia, szprota czy flądry. Średnio kuter, który w 2008 roku miał rocznego limitu tylko 25 ton, w tym roku dostał prawie 100 ton limitu dorszowego. Podział będzie trwał trzy lata i każdego roku inna grupa rybaków otrzyma pozwolenie na połowy dorszy.
- Rząd chce nadwyżkę przydzielonych nam dorszy oddać, ale my nie zgadzamy się na takie rozwiązanie - wyjaśnia Grzegorz Szomborg, armator i członek Związku Rybaków Polskich. - Wiemy, że mamy oddać 2400 ton dorszy i na tyle się zgadzamy. Zostaje jednak jeszcze 813 ton nadwyżki, która naszym zdaniem powinna trafić do rybaków, którzy wylosują połowy w 2010 roku. Można również przydzielić więcej jednostek, które będą mogły łowić dorsze. Rząd chce natomiast nadwyżkę oddać, aby szybciej spłacić dług.
Rybacy zauważają również drugi problem. Tym, którzy nie będą łowić dorszy, należeć się będzie odszkodowanie za czasowe zaniechanie połowów. Problem polega na tym, że te pieniądze nie zwiększą się i będą takie same jak w roku 2009. Oznacza to większe dysproporcje między rybakami łowiącymi i niełowiącymi, bo ci pierwsi będą mieli do odłowienia więcej dorszy, więc więcej zarobią.
Urzędnicy z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi zapewnili nas jedynie, że jest przygotowywane odpowiednie rozporządzenie, które rozwiąże te problemy. Muszą je jeszcze zaakceptować środowiska rybackie. Rybacy mają poznać system 10 grudnia, podczas losowania.
Hubert Bierndgarski
Rybołówstwo
Ministerstwo Rolnictwa chce oddać Unii Europejskiej nadwyżkę dorszy
17 listopada 2009 |
Źródło:
Przecież to jest kpina! Czy plocke nie widzi jak się pogrąża...?!
Czy wzieło pod uwagę kilkadziesiąt łodzi z zalewów szczecińskiego i wiślanego które były powyżej 8 metrów ale w tym roku po raz pierwszy wystąpiły o limit dorsza ?
Co oni chcą oddawać do Uni za limit ?
Premier Donald Tusk (52 l.) być może nawet nie wie, że bezwzględny księgowy, minister Jacek Rostowski (58 l.), który równo i bez litości tnie wydatki w resortach rządowych kolegów, jest taki hojny dla własnych podwładnych. W Ministerstwie Finansów, które zatrudnia aż 2400 osób, na nagrody poszło 42,7 mln zł. A to oznacza, że każdy z urzędników w ciągu dwóch lat dostał dodatkowo średnio po 18 tys. zł.
Takie pieniądze piechotą nie chodzą. Ale wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak (50 l.), który na nagrody wydał 23,7 mln zł, jest jeszcze hojniejszy. W jego resorcie pracuje 920 osób. Z prostego rachunku wynika więc, że średnio każda z nich dostała extra po 25,7 tys. zł.
REKLAMA Czytaj dalej
O swoich urzędników dbają także inny politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Szefowa resortu pracy Jolanta Fedak (49 l.) wydała na nagrody 15,2 mln złotych, a minister rolnictwa Marek Sawicki (51 l.) - 8 mln zł.
Nagrody w ministerstwach, jak się dowiedzieliśmy, są wypłacane regularnie co trzy miesiące. Tylko za co urzędnicy dostają tak duże pieniądze?! - Za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej - kwituje ogólnikiem nasze pytania Małgorzata Książyk, rzeczniczka resortu rolnictwa.
Na czym te osiągnięcia polegają? - Chyba na samy przychodzeniu do pracy - odpowiada ironicznie Andrzej Sadowski, ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. - Na pewno bowiem te dodatkowe pieniądze nie są związane z efektywnością urzędników - stanowczo dodaje.
Czy ktoś ma wątpliwości na co te pieniądze są potrzebne?
z nich staje się następnie przedmiotem monitoringu ani tym bardziej, czy pociąga za sobą sankcje; nawet
jeśli nakładane są sankcje, ich działanie odstraszające jest na ogół ograniczone; w przypadkach
naruszeń przepisów wspólnotowych przez państwo członkowskie, jedynym narzędziem o sprawdzonej
skuteczności, którym dysponuje Komisja, jest wszczęcie postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości
o stwierdzenie uchybienia; postępowanie to jednak posiada cechy, które ograniczają jego zastosowanie
oraz czynią z niego instrument za mało elastyczny (pkt 88–106)," to dlatego właśnie MIR wkręcił ministra Plocke w fikcyjne przełowienie, brak postępowania przed trybunałem w Luksemburgu powodował nieważność rozp. 804 więc podłożono polskich rybaków aby stworzyć chociaż pozory legalności tego aktu "prawnego" ,sprawa będzie miała ciąg dalszy.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.