Do 30 czerwca armatorzy statków rybackich mogą zawierać z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa umowy o przyznanie rekompensat za zaprzestanie połowów dorsza w wyznaczonych okresach 2008 roku.
Rybacy stoją w porcie i biorą za to pieniądze, a dorsze zamiast do rybackich sieci, coraz częściej trafiają na wędkarskie przynęty. Na zdjęciu: Mariusz Getka, mistrz Polski w wędkarstwie morskim.
W pierwszych dwóch dniach akcji Agencja podpisała 43 umowy z rybakami na kwotę ponad 1,5 mln zł. Pieniądze na rekompensaty pochodzą z Programu Operacyjnego dla sektora rybackiego na lata 2007-2013.
Na pomoc państwa za pozostawanie w portach i odstąpienie od połowów dorszy mogą liczyć armatorzy, którzy w 2008 roku posiadali kwotę połowową dorsza i udokumentują, że zaprzestali połowu tej ryby przez dowolnie wybrane 25 dni w okresie od 22 maja do 30 czerwca oraz od 1 do 30 września minionego roku. Rzecz dotyczy rybaków łowiących na zachodnich akwenach Bałtyku (wzdłuż zachodniopomorskiego wybrzeża).
Agencja naliczy armatorom rekompensaty w zależności od wielkości ich jednostki połowowej. Np. za kuter o długości kadłuba do 15 metrów, armator skasuje 23 675 zł. Natomiast łowca, który rzuca sieci z kutra o długości kadłuba pow. 25 metrów dostanie 32 125 zł. Kwota rekompensaty może zostać zwiększona o 3 425 zł za każdą osobę pracującą na statku rybackim w okresie zaprzestania działalności połowowej.
Wszelkie informacje na ten temat udzielane są w Zachodniopomorskim Oddziale Regionalnym ARiMR w Szczecinie, na stronie internetowej Agencji www.arimr.gov.pl oraz pod numerem bezpłatnym infolinii 0 800 38 00 84.
Sławomir Włodarczyk
Rybołówstwo
Rybacy liczą na rekompensaty. Miliony do rozdania
19 marca 2009 |
Źródło:
są brzydkie i niezgrabne"
Z ZAPISKÓW WRZESIŃSKIEGO UCZNIA Z 1901 ROKU
Fot. PAP/Bogdan Borowiak
Różnica między Polkami a Niemkami dla wrzesińskiego chłopca
W ponad sto lat po buncie dzieci z Wrześni przeciw germanizacji ich szkół, Muzeum Regionalne z tego miasta dotarło do niesamowitego zeszytu, prowadzonego przez jednego z wrześnieńskich chłopców. "Nasze dziewczyny są najpiękniejsze w całym świecie, kochać umią poczciwie sami wiecie. Niemki kochać i żyć nie umieją, są brzydkie i niezgrabne" - pisał w 1901 roku 14-letni Bronisław Klimas.
Zeszyt jest formatu większego niż A4. Zawiera zapiski chłopca, który był w okresie strajków uczniem Katolickiej Szkoły Ludowej we Wrześni. Muzeum zakupiło zeszyt od prywatnej osoby. - Są to zapiski w formie najczęściej poetyckiej, pięknie kaligrafowane, o tematyce bardzo często patriotycznej, pisane oczywiście po polsku
Patriotyczne utwory w zeszycie ucznia / PAP/Bogdan Borowiak
Dyrektor Mazurkiewicz prezentuje zeszyt / PAP/Bogdan Borowiak
- opisuje zeszyt dyrektor muzeum Sebastian Mazurkiewicz.
Patriotyczne utwory w zeszycie ucznia / PAP/Bogdan Borowiak
Dyrektor Mazurkiewicz prezentuje zeszyt / PAP/Bogdan Borowiak
Wśród tekstów znajduje się między innymi dekalog mówiący o tym, kto jest Polakiem i jakie obowiązki ma wobec ojczyzny, opisuje też dzieje Polski.
"Nasze dziewczyny są najpiękniejsze"
Na historii jednak zainteresowania młodego Bronka się nie kończyły. - Uczeń opisuje też stosunek do dziewczyn. "Nasze dziewczyny są najpiękniejsze w całym świecie, kochać umią poczciwie sami wiecie. Niemki kochać i żyć nie umieją i są brzydkie, niezgrabne" - to bardzo interesujące opinie - dodaje Mazurkiewicz.
Znaleziony zeszyt jest pierwszą tego typu pamiątką w Muzeum pochodzącą od uczestnika strajku dziecięcego. W placówce - oprócz zrekonstruowanej klasy z tamtych czasów - są też: wyrok sądu na rodziców strajkujących uczniów oraz katechizmy uczniowskie.
Niezłomne dzieci z Wrześni
Strajk dzieci wrzesińskich wywołała decyzja władz niemieckich z 4 marca 1901 r. o wprowadzeniu rozporządzenia nakazującego nauczanie religii w języku niemieckim w klasach 12- i 13-latków. Katolicka Szkoła Ludowa we Wrześni kupiła dzieciom niemieckie katechizmy, ponieważ nie chcieli ich kupić rodzice. Większość uczniów odmówiła ich przyjęcia. Ci, którzy wzięli katechizmy, oddali je następnego dnia. Prawie 40 uczniów zbojkotowało niemieckie katechizmy. Protestujących w ten sposób przetrzymywano dłużej w szkole, a najbardziej opornych wychłostano.
20 maja 1901 r. 14 uczniów odmówiło nauki niemieckiej pieśni religijnej. Zarządzono karę chłosty. Dziewczęta bito po rękach, a chłopców po pupach. Kilka miesięcy później, w listopadzie 1901 r. przed sądem w Gnieźnie stanęło 25 uczestników strajku. Sąd uznał, że był to bunt i zakłócenie porządku publicznego. Uczestników strajku skazano na kary od dwóch do dwóch i pół miesiąca więzienia. Mimo to bojkot języka niemieckiego trwał we Wrześni do 1904 roku. Wzorem dzieci z Wrześni, strajk rozpoczęły inne szkoły, między innymi uczniowie z pobliskiego Miłosławia.
ŁUD//kdj
KOLEJNE NIEJASNOŚCI WOKÓŁ POLITYKA PLATFORMY
TVN24/fotorzepa
Żona wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego z Platformy Obywatelskiej figuruje jako członek rady nadzorczej spółki PL Energia, która w tym resorcie stara się o koncesję na poszukiwanie złóż gazu - pisze "Rzeczpospolita". - To naruszenie standardów. Ta sprawa musi być wyjaśniona, dlatego porozmawiam z wiceministrem - zapowiedziała w TVN24 minister ds. walki z korupcją Julia Pitera.
PL Energia złożyła wniosek o koncesję na złoże Uników (woj. łódzkie – red.). Według resortu środowiska postępowanie przetargowe w tej sprawie właśnie się kończy.
Nie mam żadnego wpływu na wydawanie koncesji na poszukiwania i eksploatację m.in. złóż ropy i gazu. Te sprawy nie znajdują się w zakresie moich kompetencji. Nie mam też nic wspólnego z PL Energia
Stanisław Gawłowski, wiceminister
Jak ustaliła „Rz”, według Krajowego Rejestru Sądowego od 7 stycznia 2009 r. członkiem rady nadzorczej spółki PL Energia SA jest Renata Listowska-Gawłowska. To żona wiceministra Gawłowskiego, który jest sekretarzem stanu w resorcie środowiska wydającym koncesje na poszukiwania i eksploatacje m.in. złóż ropy i gazu.
Konflikt interesów? Oczywiście
Wiceminister Gawłowski twierdzi, że nie ma żadnego wpływu na wydawanie koncesji na poszukiwania i eksploatację m.in. złóż ropy i gazu. – Te sprawy nie znajdują się w zakresie moich kompetencji. Nie mam też nic wspólnego z PL Energia – zapewnia.
Podkreśla, że jego żona przestała być członkiem rady nadzorczej dwa tygodnie po otrzymaniu nominacji na to stanowisko. – Uczestniczyła w jednym posiedzeniu rady. Na pierwszym posiedzeniu otrzymała szczegółowy zakres działań spółki i gdy zobaczyła, czym dokładnie się zajmuje, zrezygnowała z członkostwa w radzie. Ona jest specjalistką z zakresu pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych i tym miała się zajmować w PL Energia – tłumaczy Gawłowski.
Czy nie widzi konfliktu interesów? – No jasne, że widzę. I z tych powodów moja żona złożyła po pierwszym posiedzeniu rezygnację z członkostwa w radzie i współpracy z tą firmą. Wcześniej nie wiedziała, że może zaistnieć konflikt interesów PO sprawdza swoich posłów
- Po rozmowie z premierem przygotowałem dokładną listę klubowych kolegów,... czytaj więcej »
– odpowiada. PO sprawdza swoich posłów
- Po rozmowie z premierem przygotowałem dokładną listę klubowych kolegów,... czytaj więcej »
Była w radzie, ale znikła
Jeszcze do wtorku nazwisko Listowskiej-Gawłowskiej jako członka rady nadzorczej PL Energia widniało na stronie internetowej spółki. A potem - jak pisze "Rz" - niespodziewanie zniknęło.
PL Energia oświadczyła, że Listowska-Gawłowska złożyła rezygnację ze stanowiska w drugiej połowie stycznia 2008 r. (czyli rok przed wejściem w skład rady). Prezes PL Energia Piotr Buszka twierdzi, że pismo z rezygnacją żony wiceministra z rady nadzorczej trafiło do KRS. – Nie potrafię jednak powiedzieć, jaką nosi datę – zaznacza.
Naruszenie standardów
Politycy sprawę oceniają jednoznacznie. - To naruszenie standardów, gdyż zachodzi związek rodzinny między osobą wydającą decyzję a spółką - oceniła Julia Pitera. Jej zdaniem sprawę trzeba wyjaśnić. Przede wszystkim zaś to, czy żona wiceministra nadal zasiada w radzie nadzorczej PL Energii. Często zdarza się bowiem, że organy danej spółki nie zawiadamiają KRS-u o zmianach w jej władzach.
Minister przypomniała, że m.in. tę kwestię definitywnie rozwiąże przygotowywana właśnie ustawa antykorupcyjna. - Trzeba będzie poświadczyć rezygnację z zasiadania we władzach spółki - powiedziała Pitera.
Jan Szyszko, były minister środowiska w rządzie PiS sprawę wiceministra i jego żony podsumowuje krótko: - Z punktu widzenia moralnego te związki budzą duże wątpliwości.
– To na pewno sprawa naganna - dodaje Stanisław Żelichowski z PSL.
Specjalistka, ale nie magister
Z profilu żony wiceministra umieszczonego na portalu Nasza-Klasa wynika, że w 2008 roku ukończyła zaocznie licencjackie studia na kierunku administracji publicznej w Bałtyckiej Wyższej Szkole Humanistycznej. Obecnie uczęszcza na tej samej uczelni na magisterskie studia uzupełniające.
mac//mat
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.