Brak ustawy o organizacji rynku rybnego sprawia, że nie ma wystarczających instrumentów prawnych do kontroli sprzedaży ryb - powiedział z Sejmie w czwartek wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke, odpowiadając na pytania posłów PO w tej sprawie.
W połowie stycznia prezydent RP Lech Kaczyński wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją artykułu 23 ust. 1 tej ustawy. Artykuł ten zobowiązuje do sprzedaży ryb w tzw. centrach pierwszej sprzedaży ryb. Ustawa o organizacji rynku rybnego została uchwalona przez Sejm 5 grudnia 2008 r.
Podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Duda poinformował wówczas, że w opinii prezydenta ustawa nadmiernie ogranicza zapisaną w art. 22 Konstytucji RP swobodę działalności gospodarczej i może doprowadzić do monopolizacji rynku rybnego.
Plocke zaznaczył, że sprawą tego przepisu zajmowało się już w trakcie prac nad projektem ustawy Biuro Analiz Sejmowych, które nie stwierdziło niezgodności z Konstytucją.
Zdaniem wiceministra, odesłanie ustawy do TK spowoduje opóźnienie wejścia w życie ustawy, a resort rolnictwa będzie pracował, korzystając z przepisów ustawy z 2004 r., uchwalonej przed wejściem Polski do UE. Jej regulacje nie wystarczają do kształtowania Wspólnej Polityki Rybackiej - dodał.
Jak zaznaczył wiceszef resortu rolnictwa, ustawa do której ma zastrzeżenia prezydent, ma zapewnić realizację 3-letniego programu naprawy rybołówstwa. Brak nowych regulacji utrudnia m.in. kontrole wyładunku ryb z dokumentami pierwszej sprzedaży, a to z kolei grozi przekroczeniem przyznanej przez KE kwoty połowowej dorsza.
Program dotyczący rybołówstwa przewiduje m.in wprowadzenie nowego systemu kwotowania, wzmocnienie kontroli połowów oraz uregulowanie rynku pierwszej sprzedaży ryb. Aby realizować przyjęty plan, polscy rybacy muszą wyładowywać ryby w obecności inspektora rybołówstwa morskiego oraz unikać niezgodności między dokumentami wyładunku i sprzedaży ryb. Muszą także udowodnić, że dorsze łowią tylko wyznaczone kutry.
PAP
Rybołówstwo
Plocke: Brak ustawy o rynku rybnym utrudni kontrolowanie połowów
13 lutego 2009 |
Źródło:
Do zwolnenników aukcji mam pytanie. Czy aukcje nie podlegają prawu podaży i popytu? w Jaki sposób zwiększy to ceny ryy, jak przypłynie ze dwóh dunów i zda po 30 ton? jak obronicie cene naszego dorsza?
[link usunięty] 3
Panie Marszałku! Panie Ministrze! Wysoka Izbo! Pan minister wspomniał o tym, że w lipcu 2007 r. został wprowadzony przez Komisję Europejską zakaz połowu dorsza.
Mam pytanie: Jak wypowiedzi ówczesnej administracji polskiej, ministra z rządu Prawa i Sprawiedliwości, które za chwilę zacytuję, wpłynęły na negocjacje z Komisją Europejską odnośnie do kwot połowowych i przyszłości polskiego rybołówstwa? „Polscy rybacy będą wychodzić w morze bez zgody Komisji Europejskiej, jeśli zakaz połowu dorszy na Bałtyku nie zostanie cofnięty” – tak mówił wiceminister gospodarki morskiej.
„Dobrze się stało, bo dzięki temu Unia Europejska szybciej dowie się, że dorsza w Bałtyku jest dużo, a sobotnie wyjście rybaków w morze można potraktować w kategoriach swego rodzaju badań zasobów tej ryby”. „Nie będziemy karać rybaków za to, że wypływają na łowiska” – mówił „Gazecie” minister Gróbarczyk. Mam pytanie: Jak to wszystko, jak takie wypowiedzi wpływają na wiarygodność Polski na forum Komisji Europejskiej? Dlaczego pańskim zdaniem prezydent, kiedy przesyła tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, tak naprawdę popiera w dalszym ciągu istnienie szarej strefy? (Dzwonek) Czy to nie jest spłacanie zobowiązań politycznych wobec środowiska, które w części poparło Prawo i Sprawiedliwość w ostatnich wyborach parlamentarnych? Dziękuję.
Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Kazimierz Plocke:
Panie Marszałku! Wysoki Sejmie! Otóż odpowiadając na pytanie, które postawił pan poseł Konwiński, chciałbym wyjaśnić, że rzeczywiście rok 2007 to był rok, w którym rząd premiera Donalda Tuska podjął negocjacje z Komisją Europejską. Chodziło wtedy o określenie wielkości przełowionej kwoty dorsza. W wyniku negocjacji ustalono, że jest to kwota 8 tys. ton, które mamy oddać z naszej narodowej kwoty w ciągu 4 lat w proporcjach: 800 ton w roku 2008 i po 2400 ton w latach 2009, 2010 i 2011. To oznacza, że takie ilości dorsza musimy oddać z narodowej kwoty, to po pierwsze.
Po drugie, negocjacje rzeczywiście przebiegały w bardzo napiętej atmosferze, ale zakończyły się, że tak powiem, sukcesem, dlatego że w wyniku pierwotnego
porozumienia Rada Ministrów państw Unii Europejskiej podjęła decyzję o tym, że strona polska zobowiązuje się do tego, żeby monitorować i kontrolować połowy dorsza, tak aby nie doszło do przełowienia tejże kwoty.
W wyniku naszych działań w roku 2008 udało się tę sytuację opanować i w efekcie rok 2008 pod względem połowu dorsza został rozliczony na poziomie takim, że nie mamy żadnego przekroczenia. To stanowiło także podstawę do wypłaty rekompensat, które zostały wypłacone. Za rok 2007, czyli wtedy kiedy polska flota nie poławiała od lipca do końca grudnia, wypłaciliśmy rekompensaty w pierwszej połowie roku 2008. Natomiast za to, że nasi rybacy nie poławiali ryb w roku 2008, kiedy łowiska były zamknięte dla polskich rybaków, rekompensaty wynikające z rozporządzenia nr 744 zostały wypłacone do końca grudnia roku 2008. Inaczej mówiąc, korzystaliśmy z mechanizmów wsparcia, które są przewidziane przepisami prawa zarówno krajowego, jak i Unii Europejskiej.
Uważam, że ustawa o rynku rybnym, która jest rozpatrywana lub będzie rozpatrywana przez wysoki trybunał, jest bardzo potrzebna nie tylko polskiej administracji, ale także całemu środowisku rybackiemu – wszystkim uczciwym rybakom, którzy chcą poławiać, chcą dalej rozwijać swoje rzemiosło. Dlatego wydaje się, że jako administracja rządowa będziemy pracować na podstawie dwóch aktów prawnych, które mają doprowadzić do tego, żeby ten wdrożony trzyletni plan był chroniony. Chodzi o ustawę o rynku rybnym z 2004 r. i rozporządzenie ministra rolnictwa o rybołówstwie morskim z marca 2008 r. (Dzwonek) To tyle. Dziękuję za uwagę. (Oklaski)
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.