Rosyjskie ataki na ukraińską infrastrukturę załamują unijny rynek energetyczny - ostrzegł w piątek na łamach brytyjskiego dziennika "Financial Times" grecki premier Kyriakos Micotakis. Zwrócił uwagę na "ekstremalnie" wysokie ceny energii w Europie Południowo-Wschodniej.
Rosyjskie ostrzały ukraińskiej infrastruktury energetycznej przyczyniły się do tego, że ceny energii elektrycznej w regionie Europy Południowo-Wschodniej wzrosły latem ponad dwukrotnie - zaalarmował grecki premier. W sierpniu ceny energii z 60 euro za MWh wzrosły do 130 euro.
Micotakis zaapelował do Brukseli o pilne rozwiązanie "wydłużającego się kryzysu", który spowodował wzrost cen, wymagający "politycznej reakcji".
Wezwał szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, aby wykorzystała swoją drugą kadencję na tym stanowisku do "podjęcia zadania przeforsowania większej przepustowości transgranicznej", by nie dopuścić do takiej sytuacji w przyszłości.
Na wzrost cen energii w Grecji, Rumunii i na Węgrzech wpływ miały też upały, przerwy w wytwarzaniu prądu, niskie opady. Micotakis zaznaczył jednak, że kluczowym czynnikiem były rosyjskie ostrzały ukraińskiej infrastruktury energetycznej. Ukraina w przeszłości była eksporterem netto energii, jednak wskutek rosyjskiej agresji w tym roku zaczęła importować dużą ilość energii od unijnych sąsiadów.
"To kolejny koszt rosyjskiej niszczycielskiej wojny dla naszych gospodarek" - podkreślił grecki premier.
Z Aten Natalia Dziurdzińska