Po niekorzystny wyroku Trybunału w Hadze, Pekin grozi wprowadzeniem na Morzu Południowochińskim strefy identyfikacji względem obrony powietrznej. Zmusiłby w ten sposób samoloty cywilne do identyfikowania się kontrolerom wojskowym Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Pekin nie uznaje werdyktu haskiego.
Wiceminister spraw zagranicznych Liu Zhenmin zastrzegł, że jego kraj ma prawo ogłosić roztoczenie strefy identyfikacji. Decyzja w tej sprawie ma zależeć "od diagnozy poziomu ryzyka". Minister ostrzegł, aby "nie czynić z Morza Południowochińskiego kołyski wojny". Pekin opowiada się za przekształceniem akwenu w "morze pokoju, przyjaźni i współpracy".
Mimo to Państwo Środka nie uznało wyroku Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, który uznał, że nie ma ono praw do zakreślonych za pomocą tzw. linii dziewięciu kresek obszarów, do zwierzchności nad którymi je sobie rości. Liu nazwał dokument z Hagi "kawałkiem śmiecia" i oskarżył trybunał o uległość wobec manipulacji, a także pozyskiwanie pieniędzy z Filipin, które zgłosiły sprawę do rozpatrzenia. Wskazał także fakt pochodzenia większości sędziów z Unii Europejskiej, jako przyczynę niezrozumienia specyfiki azjatyckiej. Stwierdził, że prace w Hadze były poddane zakulisowej manipulacji Japonii.
Chiński dokument zawierający odpowiedź na bojkotowany wyrok haski zawiera stanowisko, w którym Chińczycy przekonują, że oni pierwsi odkryli, nazwali i eksploatowali wyspy na Morzu Południowochińskim. Trybunał uznał, że nie ma historycznych przesłanek za uznaniem takiej wersji.
Spór o Morze Południowochińskie trwa ze względu na wagę tego akwenu dla transportu i handlu morskiego, a także na perspektywiczne złoża węglowodorów znajdujące się pod jego dnem. Podjęte już przez Chińczyków próby eksploracji złóż zostały uznane przez Hagę za bezprawne.
BiznesAlert.pl/Wojciech Jakóbik