Nie wiadomo co dalej z jachtem Polonus, który wpłynął na mieliznę niedaleko Polskiej Stacji Arktycznej imienia Henryka Arctowskiego. Jacht jest uszkodzony. Naprawa w warunkach arktycznych jest bardzo trudna i kosztowna.
- Jacht nabiera wodę. Nie ma jednej konkretnej dziury czy rozdarcia poszycia, ale na przestrzeni 4-5 metrów jest do wymiany blacha. 16 ton było ciągnięte po kamieniach przy ściąganiu z mielizny, a potem przy wciąganiu na stację - mówi uczestnik wyprawy Piotr Mikołajewski.
Jacht jest wciągnięty na brzeg. Teraz jego właściciele będą rozmawiać z ubezpieczycielem jednostki czy pokryje on koszty naprawy.
- Pod Świnoujściem koszt naprawy zamknąłby się kwotą 100 tys. złotych. Ponieważ jednak awaria nastąpiła tam, gdzie nastąpiła, to koszt naprawy pozostaje kosztem naprawy, ale pytanie jak go stamtąd wyciągnąć. Jeżeli transport żywności i sprzętu w kontenerach na "Arctowskiego" kosztuje milion złotych, to ile miałoby kosztować ściągnięcie tego jachtu do Polski - zastanawia się Mikołajewski.
Na jachcie Polonus było osiem osób. Nikomu nic się nie stało. Polonus płynął śladami irlandzkiego podróżnika Ernesta Shackletona, którego grób znajduje się na południowym biegunie.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.