- Odszedł pan z wojska dosyć nieoczekiwanie, w 1982 roku. Dlaczego?
- Z powodu stanu zdrowia. Już od 1964 roku, z powodu wrzodu na dwunastnicy, nie miałem najwyższej – koniecznej w służbie – kategorii zdrowia. Badania, które mi zrobiono w 1981 r. tylko potwierdziły diagnozę. Nadarzyła się okazja, by odejść ze służby, dać szansę młodzieży.
- Więc to nie była żadna demonstracja, np. przeciwko stanowi wojennemu?
- Nie, absolutnie! Inna sprawa, że mój przełożony, komandor Kołodziejczyk, miał do mnie pretensje, że zostawiłem jednostkę i odszedłem do rezerwy. Ale ja uznałem, że już na mnie pora. Że nie wszystko, co tam się działo, mi pasuje.
- Co na przykład?
- To, że Rosjanie nie zawsze zachowywali się wobec nas w porządku.
- Czyli nie byli takimi przyjaciółmi, jak pan ich wcześniej przedstawiał?
- No tak, ale przed wojną też mieliśmy przyjaciół: Anglików, Francuzów, którzy mieli nam pomóc w razie ataku. I co, pomogli? A uważaliśmy ich za naszych wielkich sojuszników!
- Przez cały czas Formoza była projektem tajnym. Żona nie wiedziała, czym się pan zajmował?
- Żona dowiedziała się bliższych szczegółów ze spisanych przeze mnie wspomnień. Wiedziała, że jestem płetwonurkiem w wojsku i tyle.
- No właśnie - napisał pan książkę „Wojsko, morze, wraki i węgorze”, wspomnienia dotyczące m. in. powstania Formozy, ale przy okazji wychwala pan pod niebiosa PRL. Naprawdę pan wierzy, jak można tam przeczytać, że „PRL była potęgą gospodarczą i militarną”? Naprawdę uważa pan, że pamięć o ofiarach stanu wojennego to „sztuczny, koci płacz”?
- Nie wstydzę się tego co napisałem, jeśli o to panom chodzi. Według mnie, nie było innego wyjścia w tej sytuacji, stan wojenny był koniecznością.
- Formoza podporządkowana jest w tej chwili dowództwu wojsk specjalnych, a nie Marynarce Wojennej. Według pana to dobrze?
- Nie.
- Dlaczego?
- Dla mnie powinna ciągle należeć do Marynarki Wojennej.
- Przygotowywał pan tę jednostkę przeciw wojskom NATO, a teraz służy ona w operacjach tego sojuszu…
- Dokładnie, byłem polskim żołnierzem! Mam tylko jedną ojczyznę.
- A myślał pan kiedyś, że dożyje takich czasów?
- Więcej – nie wykluczam, że coś się jeszcze może zmienić!
Tomasz Falba, Czesław Romanowski
Fot. Czesław Romanowski
Twórca i dowódca
Kmdr Józef Rembisz ma 82 lata, mieszka w Gdyni. Urodził się w Górnie, w powiecie rzeszowskim. W 1948 roku wstąpił do Ludowego Wojska Polskiego. W 1951 roku ukończył, z wyróżnieniem, szkołę oficerską w Jeleniej Górze. Potem rozpoczął służbę w Marynarce Wojennej. W latach 1952-55 kształcił się w Akademii Sztabu Generalnego. Do 1973 roku służył w Oddziale Operacyjnym Sztabu Generalnego MW. Prywatnie był zapalonym żeglarzem i płetwonurkiem. W 1973 roku stworzył i został pierwszym dowódcą jednostki specjalnej płetwonurków bojowych Formoza, która jest w tej chwili jedną z najlepszych tego rodzaju grup na świecie. Ze służby odszedł w 1982 roku. Zajął się pisaniem wspomnień.
- «« Poprzedni artykuł
- Następny artykuł