- Wywołuje pan kontrowersje, ale umie pan je wykorzystać do prowadzonych przez siebie celów. Ale historia z Łódką Bols pokazuje, że można też pana nabrać. Trudno uwierzyć, że był pan tak naiwny, by w konsekwencji promować picie alkoholu.
- Przyznaję, że bywam naiwny. Akurat w wypadku Łódki Bols była to naiwność podwójna, ponieważ podczas nagrania tej słynnej, nadawanej później w radio reklamówki, była moja żona, skądinąd dziennikarka telewizyjna, czyli osoba mająca dobry słuch i wyczucie przekazu. I słuchała kolejnych wersji tych nagrań i nie zauważyła skojarzeń z alkoholem. Zaczęło się to kojarzyć dopiero wówczas, gdy było powtarzane w nieskończoność. A zaczęło się niewinnie: firma wzięła mnie jako eksperta do Anglii, pokazali piękny jacht i zapytali, czy Polsce należałaby się taka piękna jednostka, bo możemy ją dla Polski kupić. Popływałem na niej i powiedziałem, że oczywiście - nareszcie prawdziwa regatowa łódź pływająca dla naszego kraju.
- I tak pan zaczął namawiać po picia wódki...
- Tak i do tej pory nie mogę się z tego wyplątać. Ale tłumaczę, że mnie podeszli, że nie zachowałem czujności, zostałem wykorzystany jako narzędzie, jako nazwisko.
- A nie ma pan wrażenia, że gdyby w kilku wypadkach nie ugryzł się w język, nie powiedział tego, co pan myśli, to może byłby pan częściej, wyraźniej słyszany.
- Zgadzam się. Czasami nie przemyślę wszystkiego, poniesie mnie temperament, nie mówię tego, co by powiedzieć należało. Ale każdy ma jakieś wady.
- Wypływa pan w rejs Szkoły Pod Żaglami. A dalsza przyszłość?
- Kończę książkę pod tytułem „Jachting morski”, która zbudowana jest na bazie moich materiałów z „Jachtingu”. No i potrzebuję jeszcze jednego żaglowca. Nie tylko ja - Polska potrzebuje. Chciałem uruchomić Dar Pomorza, by wrócił do pływania. Nie udało się. Potrzebuję jednostki podobnej do Pogorii i Chopina. Mówię o projekcie żaglowca Polonia: jest koncepcja, jest projekt, kolega czeka tylko na sygnał. Szukam inwestorów i przychylności. Mam nadzieję, że znajdę, że się uda.
- Na zakończenie musimy zadać panu pytanie, którego pan zapewne serdecznie nie znosi: popłynie pan samotnie trzeci raz dookoła świata?
- Odpowiem pytaniem: w którą stronę?
- No tak, klasyczna odpowiedź. A nie dopinguje pana fakt, że Roman Paszke przygotowuje się do takiego rejsu?
- Przygotowuje się od pięciu lat. Lansowałem go w „Jachtingu”, dałem na okładkę, uznałem, że fantastyczny projekt, świetnie obudowany mediami, wręcz genialny! I co? Jestem rozczarowany.
- No to niech pan spróbuje!
- Ja mam swoją misję. A Roman już ma też swoje lata, a to przedsięwzięcie dla młodych ludzi.
- Czyli nie powinniście płynąć ani pan, ani on?
- Ani ja, ani on. Ale ja go nie zatrzymam i nie zamierzam. Bo jemu ten rejs jest potrzebny. On nie spełni się bez tego rejsu.
- A pan się już spełnił.
Tomasz Falba, Czesław Romanowski
Fot. Czesław Romanowski
Krzysztof Tadeusz Baranowski
Urodził się w 1938 roku we Lwowie. Jest żeglarzem, kapitanem jachtowym, dziennikarzem, nauczycielem. Jako pierwszy i jak na razie jedyny Polak, dwukrotnie opłynął samotnie kulę ziemską. Absolwent Politechniki Wrocławskiej (inżynier elektronik) i Studium Dziennikarskiego Uniwersytetu Warszawskiego (dziennikarz). W 1972 roku wziął udział w transatlantyckich regatach samotnych żeglarzy z Plymouth (Wielka Brytania) do Newport (Stany Zjednoczone) na jachcie Polonez zajął, po czym odbył dalszą drogę dookoła świata (jako trzeci po Władysławie Wagnerze i Leonidzie Telidze, Polak). Po raz drugi wyruszył w rejs dookoła świata, który rozpoczął i zakończył w portugalskim porcie Villamoura, w październiku 1999 roku. Jest pierwszym kapitanem polskiego prototypowego żaglowca Pogoria. Pomysłodawca i założyciel Szkoły pod Żaglami.
- «« Poprzedni artykuł
- Następny artykuł