Chiński lotniskowiec Shandong przepłynął w pobliżu północnych Filipin w drodze na ćwiczenia na Pacyfiku - przekazał w środę rano tajwański minister obrony. Krótko potem resort poinformował o wykryciu 37 chińskich samolotów, które poleciały w kierunku okrętu.
Samoloty, które wykryto ok. godz. 5.20 (23.20 we wtorek w Polsce), "skierowały się na zachodni Pacyfik przez naszą południową i południowo-wschodnią przestrzeń powietrzną, gdzie dołączyły do lotniskowca Shandong, z którym będą realizować wspólne szkolenie morsko-powietrzne" - podało w oświadczeniu ministerstwo obrony w Tajpej.
We wcześniejszej rozmowie z dziennikarzami minister obrony Wellington Koo zapewnił, że ma "pełne rozeznanie" dotyczące ruchów chińskiej armii, i zwrócił uwagę, że lotniskowiec Shandong obrał inną niż zazwyczaj trasę w drodze na Pacyfik.
Do przemieszczania grup uderzeniowych lotniskowców i niszczycieli na otwarty ocean chińska marynarka wojenna zwykle wykorzystywała kanał Bashi oddzielający Filipiny od Tajwanu. Ta droga morska uważana jest za "punkt strategiczny" dla ruchu statków między zachodnim Pacyfikiem a Morzem Południowochińskim.
Zamiast tego okręt "popłynął dalej na południe przez kanał Balingtang w kierunku zachodniego Pacyfiku" - powiedział Koo, odnosząc się do drogi wodnej na północ od filipińskiej wyspy Babuyan.
Zaniepokojenie rozmieszczeniem chińskiej grupy lotniskowców wyraziło filipińskie wojsko.
Podkreślamy znaczenie utrzymania pokoju i stabilności w regionie i wzywamy wszystkie strony do przestrzegania międzynarodowych praw i norm - powiedział rzecznik Francel Margareth Padilla.
Obecność lotniskowca odnotowały we wtorek także Japońskie Siły Samoobrony. W oświadczeniu podano, że Shandong w eskorcie dwóch niszczycieli rakietowych i fregaty przepłynął ok. 500 km na południe od wyspy Okinawa.
Agencja Reutera zwraca uwagę, że chińska armia intensyfikuje swoją obecność w regionie przed zaplanowanymi na 22 lipca manewrami wojskowymi "Han Kuang" organizowanymi przez Tajwan.
Chiny nigdy nie sprawowały władzy nad Tajwanem, ale twierdzą, że rządzona demokratycznie wyspa jest częścią ich terytorium, i nie wykluczają możliwości przejęcia jej siłą.
Prezydent Tajwanu Lai Ching-te, którego władze w Pekinie określają mianem separatysty, przekonywał w środę podczas spotkania z nowym wysłannikiem (ambasadorem) USA Raymondem Greenem, że "w obliczu ciągłych wyzwań ze strony chińskiej i prób zmiany" statusu quo w Cieśninie Tajwańskiej jego rząd będzie dążył do jego utrzymania.
Krzysztof Pawliszak