Rząd SLD robił wszystko, by uratować stocznię - tak zeznawał w piątek przed szczecińskim sądem były premier Leszek Miller. Polityk jest świadkiem w procesie o odszkodowania za utraconą wartość akcji Holdingu Stoczniowego. Byli pracownicy firmy uważają, że rząd Millera doprowadził do upadku Holding Stoczniowy. Sąd chce ustalić, jakie były przyczyny upadłości stoczni w 2002 roku.
Były premier Leszek Miller nie odpowiedział na pytanie, czy stwierdził przed upadłością Holdingu Stoczniowego, że prywatnemu się nie pomaga. Dziś mówił, że Holding nie musiał upaść. - Skoro tak się stało, to złożyło się na to szereg przyczyn - uważa były premier.
W piątek jako świadek zeznawał też były wojewoda zachodniopomorski Marek Tałasiewicz. Powiedział, że rząd wykorzystał trudności stoczni w 2001 roku.
- Która ułatwiła mu doprowadzenie do tego, że stocznia upadła. Natomiast czy on był inspiratorem? Nie wiem, nie mam na to dowodu - mówił Tałasiewicz.
Podczas zeznań były premier Leszek Miller stwierdził też, że nic nie wie, aby domagał się od zarządu stoczni oddania akcji Skarbowi Państwa. - Natomiast nie mogę oczywiście odpowiedzieć czy ktoś podejmował takie działania, czy nie. Ale nie jako rząd - dodał Miller.
W poniedziałek w sprawie upadku Holdingu Stoczniowego zeznawać ma także były premier Jan Krzysztof Bielecki.
Stoczniowcy domagają się od Skarbu Państwa ponad 30 mln zł odszkodowania. Pod pozwem podpisało się około dwóch tysięcy osób. Uważają, że rząd celowo nie pomógł Holdingowi Stoczniowemu, by doprowadzić do jego upadku i przejąć część majątku. Z kolei były minister gospodarki w rządzie Millera Jacek Piechota twierdzi, że długi stoczni były tak duże, że wsparcie od państwa i tak by nic nie dało.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.