Zalega na dnie jednego z basenów stoczniowych od blisko ośmiu lat, ale być może jeszcze w tym roku zostanie wydobyty na powierzchnię.
Wrak zbudowanego w 1916 roku latarniowca przypłynął do Gdańska na remont, ale z niewiadomych przyczyn jednostka zatonęła zanim udało się ją naprawić.
PRACE NAPRAWCZE TRWAJĄ
Operacja podnoszenia statku weszła właśnie w decydującą fazę. - Obecnie statek stoi już w pozycji pionowej. Podczepiliśmy do niego balony pławne i równocześnie z ich pompowaniem odbywa się wypompowywanie wody z wnętrza kadłuba. Będziemy to robić do momentu, w którym statek – mówiąc kolokwialnie – odklei się od dna, czyli od mułu zalegającego w kanale. Kiedy statek uzyska pływalność, zostanie zacumowany przy nabrzeżu potokowym. Tam będziemy przeprowadzać kolejne prace naprawcze - mówi Marek Siemaszko ze stoczni Safe, odpowiedzialnej za realizację zadania.
To, jak szybko uda się zakończyć operację, zależy od wielu warunków - między innymi od pogody i od przejrzystości wody w stoczniowym basenie. Wykonawca prac chce zdążyć przed pierwszymi przymrozkami.
TAJEMNICZE ZATONIĘCIE
Statek nazywał się Motrfyrskib No II, został zbudowany w 1916 roku i przypłynął z Danii w 2006 roku, aby przejść remont, w wyniku, którego miał być przystosowany do bycia restauracją przycumowaną u wybrzeży Kopenhagi. Powód zatonięcia jest dosyć niejasny, podczas remontu, miały zawieść urządzenia techniczne i jednostka poszła na dno. Próba jej podniesienia, skończyła się tym, że statek opadł ponownie i obrócił się na jedną z burt. Duński latarniowiec w przeszłości pełnił między innymi funkcję pływającej restauracji.
Maciej Bąk/km