DFDS złożyło niedawno zamówienie na dwa nowe promy. Mimo rosnącej popularności na napędy LNG, duński armator wciąż stawia na scrubbery, by spełnić wymogi dotyczące norm emisji szkodliwych związków.
Firmy z branży promowej na różne sposoby starają się sprostać przepisom wynikającym z tzw. dyrektywy niskosiarkowej. Niektórzy z nich uzupełniają swoją flotę o jednostki LNG, czyli zasilane gazem ziemnym w postaci ciekłej - to pozwala na całkowitą eliminację emisji siarki. Promy tego typu już znajdują się we flocie takich przewoźników, jak Fjord Line czy Viking Line, a wkrótce będą pływać m.in. dla Tallink.
Nieco inną ścieżką poszedł DFDS. Armator przygotowując się na wejście w życie dyrektywy siarkowej, zdecydował się na modernizację statków poprzez instalowanie na nich tzw. scrubberów (płuczki spalin), które umożliwiają odsiarczanie spalin. Popularny operator także niedawno, przy okazji zamówienia dwóch nowych promów, postawił na to rozwiązanie.
Jak wyjaśnił przewoźnik, LNG nie zostało z góry skreślone. Firma zrezygnowała na razie jednak z zamówienia promów zasilanych w ten sposób w związku z ograniczonymi możliwościami zaopatrywania się w ten rodzaj paliwa. Decyzja o zamówieniu nowych promów, które normy środowiskowe będą wypełniać dzięki zainstalowaniu na nich scrubberów, została poprzedzona wnikliwą analizą.
- DFDS wybrał instalację scrubberów na nowych statkach, ponieważ nasze jednostki poruszają się po różnych trasach w zależności od zapotrzebowania na powierzchnię ładunkową - powiedział Gert Jakobsen. - To oczywiście wymaga możliwości bunkrowania paliwa, a obecnie na wielu kierunkach, na których działamy, nie ma możliwości uzupełnienia LNG, dlatego DFDS postawiło na scrubbery, z którymi mamy dobre doświadczenia.
Nowe promy dla DFDS powstają w chińskiej stoczni Jinling Shipyard. Każdy z nich będzie dysponował linią ładunkową o długości 6700 metrów. Nowoczesne jednostki ro-ro zostaną dostarczone armatorowi na początku 2019 r.