O północy z poniedziałku na wtorek kończy się 2-miesięczny okres ochrony dorsza. Pierwsi rybacy za kilka godzin opuszczą porty i wyjdą w morze, by na najdalszych łowiskach postawić sieci.
Jak wyliczyli pracownicy Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, do 1 czerwca br. armatorzy odłowili 58 proc. tegorocznego limitu. Oznacza to, że do odłowienia zostało jeszcze ponad 6 tys. ton dorszy. Kwota została podzielona na 147 jednostek, które mają w tym roku prawo do łowienia tej najsmaczniejszej bałtyckiej ryby.
Wakacje to trudny okres dla rybaków. Wielu z nich czas wolny od połowów wykorzystało na naprawę sieci i łodzi. Niektórzy udostępnili kutry letnikom i wędkarzom. Niewielu wyruszało na łowiska. Ich zdaniem, napełnienie sieci flądrami i śledziami przynosi niewielki zarobek, a nawet straty. Na dodatek, z powodu braku surowca nie pracowały przetwórnie. Nie było też odbiorców. Rybackie budżety zostały poważnie nadwerężone.
Z rozpoczęcia sezonu cieszą się też właściciele smażalni ryb. W wielu lokalach brakuje już mrożonego dorsza, trzeba zadowolić podniebienia turystów mintajem, karmazynem czy flądrą. Jednak zdaniem konsumentów, te gatunki ryb nie "wchodzą" z frytkami.
Rybakom na wyczerpanie tegorocznych limitów pozostanie niewiele czasu. Idzie jesień, zbliżają się sztormy, co oznacza, że kutry przez wiele dni będą cumować w portach. Niewyłowienie limitów grozi obcięciem kwoty połowowej w przyszłym roku.
Jak wyliczyli pracownicy Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, do 1 czerwca br. armatorzy odłowili 58 proc. tegorocznego limitu. Oznacza to, że do odłowienia zostało jeszcze ponad 6 tys. ton dorszy. Kwota została podzielona na 147 jednostek, które mają w tym roku prawo do łowienia tej najsmaczniejszej bałtyckiej ryby.
Wakacje to trudny okres dla rybaków. Wielu z nich czas wolny od połowów wykorzystało na naprawę sieci i łodzi. Niektórzy udostępnili kutry letnikom i wędkarzom. Niewielu wyruszało na łowiska. Ich zdaniem, napełnienie sieci flądrami i śledziami przynosi niewielki zarobek, a nawet straty. Na dodatek, z powodu braku surowca nie pracowały przetwórnie. Nie było też odbiorców. Rybackie budżety zostały poważnie nadwerężone.
Z rozpoczęcia sezonu cieszą się też właściciele smażalni ryb. W wielu lokalach brakuje już mrożonego dorsza, trzeba zadowolić podniebienia turystów mintajem, karmazynem czy flądrą. Jednak zdaniem konsumentów, te gatunki ryb nie "wchodzą" z frytkami.
Rybakom na wyczerpanie tegorocznych limitów pozostanie niewiele czasu. Idzie jesień, zbliżają się sztormy, co oznacza, że kutry przez wiele dni będą cumować w portach. Niewyłowienie limitów grozi obcięciem kwoty połowowej w przyszłym roku.
ROMAN KOŚCIELNIAK
2006-11-25 00:01:00
Rybacy oskarżają pracowników Stacji Morskiej o preparowanie dowodów w sprawie przyławiania morświna. Dowodem jest nagranie, w którym martwy morświn jest specjalnie oplatany sieciami. Profesor Krzysztof Skóra, szef placówki badawczej tłumaczy, że to tylko realizacja filmu przyrodniczego.
Sprawę nagłośniono po przeanalizowaniu zapisu z kamer telewizji przemysłowej monitorującej port w Helu. Pokazuje on pracowników Stacji Morskiej, którzy przywieźli do portu szczelnie zamknięty worek, potem transportują motorówką na pobliską plażę.
Tutaj z worka wyjęto martwego morświna i zaplątano go w sieci. Nagrywał to towarzyszący pracownikom Stacji Morskiej mężczyzna. Ale także mieszkaniec Helu, którego dom stoi niedaleko plaży.
- Byłem zdumiony, gdy zobaczyłem płetwonurka oplatającego martwego morświna sieciami - mówi mieszkaniec, były rybak, który pragnie zachować anonimowość. - Złapałem telefon komórkowy i zacząłem filmować.
Rybacy są oburzeni.
- To manipulacja faktami - grzmi Mirosław Indyk, współwłaściciel kutra Hel-23. - Teraz to pewnie będzie dowód na kolejny przyłów morświna. Ponad dwadzieścia lat pracuję na morzu i jeszcze nigdy nie widziałem morświna w sieci.
Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich zamierza powiadomić o zdarzeniu prof. Andrzeja Ceynowę, rektora Uniwersytetu Gdańskiego, przełożonego Krzysztofa Skóry.
- Spytam, jak ocenia autorytet szefa Stacji Morskiej - deklaruje Grzegorz Hałubek.
Profesor Krzysztof Skóra przyznał wczoraj, że dzień wcześniej wykonano operację zaplątania morświna w sieci.
- Jeden z producentów filmowych chciał nakręcić, sprzętem wysokiej jakości, scenę pokazującą, co może spotkać morświna - wyjaśnia naukowiec. - To nie będzie dowód naukowy, lecz materiał poglądowy. Przecież przy prawdziwych przypadkach złowienia morświna na kuutrach nie ma kamer. Filmy przyrodnicze, którymi się zachwycamy też mają wiele inscenizowanych ujęć.
Prof. Skóra tłumaczy, że prowadzone przez niego badania mają dowieść, iż sieci pławnicowe, wykorzystywane przez polskich rybaków do połowu łososia, nie są groźne dla morświna. Nie jest więc wrogiem rybaków.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.