Historia

W cieniu Pearl Harbor pozostaje zniszczenie trzonu brytyjskich sił morskich na Malajach. Japończycy zatopili je w ciągu niespełna dwóch godzin.

Jednym ze skutków pierwszej wojny światowej była utrata dominującej roli Wielkiej Brytanii na morzach i oceanach, którą dzierżyła przez cały poprzedzający ją wiek. Kryzys lat dwudziestych XX wieku, permanentne oszczędności i priorytet przyznany siłom powietrznym spowodował osłabienie Royal Navy. Wycofała się ona z niektórych akwenów, w tym także z Dalekiego Wschodu.

Nie oznaczało to jednak, że Wielka Brytania nie miała już żadnych interesów w Azji Południowo-Wschodniej, bo przecież je tam miała. Uznano tylko, że nie ma potrzeby, aby utrzymywać tam stałe siły morskie. Zdecydowano, że w razie potrzeby, zostanie tam wysłana flotylla z kraju. Ta jednak potrzebowała odpowiedniej bazy.

Na miejsce takiej bazy wyznaczono ostatecznie Singapur. Zaprojektowany z rozmachem obiekt, Winston Churchill, nazwał Gibraltarem Wschodu. Było to jednak określenie na wyrost. Brytyjscy stratedzy założyli, z fatalnym dla siebie skutkiem, że nikt nie będzie atakował Singapuru od lądu. Skupili się więc na obronie przed desantem morskim.

Na dodatek siły lotnicze, wyznaczone do osłony Półwyspu Malajskiego, a więc również bazy morskiej w Singapurze, były daleko niewystarczające jak na potrzeby. Ich trzon stanowiło zaledwie ok. 250 przestarzałych samolotów, w tym tylko 60 myśliwskich.

Nie bez znaczenia była również, powszechna wśród Brytyjczyków, kolonialna mentalność przejawiająca się w poczuciu własnej wyższości i lekceważeniu wszystkiego co azjatyckie, w tym w szczególności zdolności bojowych Azjatów.

Pod tym względem początek drugiej wojny światowej w tym regionie okazał się dla nich bolesną lekcją.

Decyzje i wątpliwości

W 1941 roku, wraz ze wzrastającym zagrożeniem japońskim, Brytyjczycy podjęli decyzję o utworzeniu silnej eskadry okrętów do wysłania na Daleki Wschód. W założeniu miała ona spełniać funkcje odstraszające. Dlatego choć nie była zbyt liczna, ale za to składała się z nowoczesnych jednostek.

Jej trzon stanowiły: lotniskowiec Indomitable, pancernik Prince of Wales (został flagową jednostką zgrupowania), krążownik liniowy Repulse, oraz cztery niszczyciele: Electra, Express, Encounter i Jupiter.

Najmłodszy był, zwodowany w 1940 roku, lotniskowiec Indomitable. Prince of Wales, zaledwie o rok starszy, miał już za sobą chrzest bojowy w czasie starcia z niemieckim pancernikiem Bismarck na Atlantyku. Repulse natomiast pamiętał co prawda czasy pierwszej wojny światowej, ale został zmodernizowany.

Dowódcą Repulse został William Tennant, wsławiony kierowaniem ewakuacją Dunkierki, noszący od tego czasu przezwisko „Dunkirk Joe”. „Tomciem Paluchem” natomiast, z racji jego niewielkiego wzrostu, nazywali marynarze dowódcę całego zespołu Thomasa S. V. Phillipsa.

Obaj dowódcy cieszyli się sympatią marynarzy i mieli opinię znakomitych oficerów. Trzeba jednak przyznać, że Phillips nie miał zbyt wielkiego doświadczenia bojowego, a co istotniejsze, nie doceniał roli lotnictwa na morskim polu walki, wierząc niezachwianie w siłę ognia wielkich okrętów.

Brzemienna w skutkach okazała się również awaria lotniskowca Indomitable. Wszedł on na rafę koralową w okolicach Jamajki i trafił na remont do USA. Ostatecznie więc nie dołączył do zespołu. To pozbawiło zespół osłony z powietrza.

Niektórzy historycy uważają, że fakt ten mógł zaważyć na losie całego zgrupowania.

Inni argumentują jednak, że nieobecność lotniskowca w składzie zespołu nie miała większego znaczenia wobec miażdżącej przewagi Japończyków podczas nadchodzącego starcia. Ich zdaniem uratowało to Indomitable od nieuchronnego zatopienia.

Trzeba bowiem podkreślić, że nie wszyscy wysocy oficerowie Royal Navy podzielali pogląd Churchilla, że wysłanie zespołu wielkich okrętów do Singapuru, miało sens. I tak np. Pierwszy Lord Morski Dudley Pound był całkowicie odmiennego zdania.

Kierunek Singapur

Tak czy inaczej, 23 października 1941 roku, Prince of Wales, w asyście dwóch niszczycieli, ruszył z Wielkiej Brytanii na Malaje, drogą wokół Przylądka Dobrej Nadziei. W Pretorii dowódca zespołu spotkał się z premierem Związku Południowej Afryki marszałkiem Janem Smutsem. Był on podobnego zdania co Pound. Ostrzegał Phillipsa przed zbytnim rozproszeniem brytyjskich sił morskich. Nazwał to „okazją do pierwszorzędnej klęski”.

Niezrażeni tym Brytyjczycy podążyli dalej. Na Cejlonie do Prince of Wales dołączyła reszta zespołu – nazwanego Force Z - i razem przybyli do Singapuru 2 grudnia. Stały tam cztery lekkie krążowniki (w tym Danae i Dragon, które pod koniec wojny zostaną przekazane Polskiej Marynarce Wojennej).

Lokalne media odpowiednio nagłośniły przybycie zespołu – co miało dać wspomniany już wyżej efekt odstraszający Japończyków przed ewentualnym atakiem na Malaje. Miało to podwójny skutek. Pozytywny, bo poprawiło nastroje brytyjskich żołnierzy na Półwyspie Malajskim. I negatywny, bo Japończycy nie musieli się trudzić z pozyskaniem informacji o tym, gdzie i w jakiej sile znajduje się brytyjska eskadra.

Niestety dla Brytyjczyków, Japończycy nie przestraszali się jej obecnością w Singapurze. Niemal równocześnie z atakiem na Pearl Harbor - 8 grudnia czasu lokalnego - rozpoczęli lądowanie na Malajach. W ten sposób rozpoczął się japoński Blitzkrieg w Azji Południowo-Wschodniej.

Warto to podkreślić, bo zwykle rozpoczęcie drugiej wojny światowej na Pacyfiku kojarzy się z uderzeniem na Pearl Harbor. Tymczasem Japończycy, niemal równocześnie, zaatakowali nie tylko Hawaje, ale również Malaje, Filipiny i Hongkong.

Wbrew kolonialnej propagandzie brytyjskiej okazali się oni świetnymi strategami i znakomitymi żołnierzami. W pierwszej fazie wojny górowali nad Brytyjczykami i Amerykanami niemal we wszystkim, zwłaszcza na lądzie. Umieli wykorzystać element zaskoczenia i najmniej nawet sprzyjające warunki naturalne. Nic zatem dziwnego, że ich ofensywa była szybka i skuteczna.

Już w pierwszej fazie bitwy o Malaje Singapur został zbombardowany, brytyjskie lotniska zniszczone, a w Kota Bharu, Pattani i Singora na Półwyspie Malajskim, na północ od Singapuru, wylądowały trzy japońskie dywizje tworzące 25. Armię.

Force Z szuka wroga

Aby unieszkodliwić brytyjską flotę w Singapurze Japończycy wysłali tam samoloty z 22. Flotylli Powietrznej Marynarki Wojennej, bazującej koło Sajgonu. Otrzymała ona zadanie jej zbombardowania. Zła pogoda uniemożliwiła jej jednak wykonanie rozkazu.

8 grudnia 1941 roku tuż po godz. 17, nieświadomi tego, Brytyjczycy opuścili Singapur. W skład eskadry, którą dowodził osobiście Phillips, wchodziły: Prince of Wales, Repulse, Electra, Express i dodatkowo dwa australijskie niszczyciele: Vampire oraz Tenedos.

Choć dowództwo flotylli nie dysponowało precyzyjnymi informacjami o tym, gdzie ani w jakiej sile wylądowali Japończycy, zespół obrał kurs na Singorę.

Od samego początku cieniem na brytyjskiej operacji położyły się nieporozumienia na linii marynarka wojenna - lotnictwo. Sytuację pogarszała, zarządzona dla bezpieczeństwa eskadry, całkowita cisza radiowa, w związku z czym obie formacje nie mogły się ze sobą porozumiewać.

Tymczasem Japończycy nie od razu zorientowali się, że flotylli brytyjskiej nie ma w Singapurze. Dla zmylenia przeciwnika w miejscu cumowania okrętów Brytyjczycy postawili duże statki handlowe więc japońskie dowództwo było przekonane, że Prince of Wales i Repulse nie opuściły bazy. Ruchy flotylli maskowała również, wspomniana wyżej, fatalna pogoda.

9 grudnia około godz. 14 zespól został jednak dostrzeżony przez załogę okrętu podwodnego I-65, 300 mil morskich na północ od Singapuru. Wysłane przeciw flotylli bombowce, w zapadających już ciemnościach, nie zdołały jednak jej odnaleźć. O mały włos, przez pomyłkę, nie zbombardowały własnego krążownika Chokai na pokładzie, którego znajdował się głównodowodzący osłoną desantu Jisaburo Ozawa.

Chociaż brytyjska flotylla zdołała uniknąć japońskich samolotów Phillips podejrzewał już, że jego zespół został wykryty. Podjął więc decyzję o powrocie do Singapuru. Jako pierwszego odesłał do bazy niszczyciela Tenedos.

Było już po północy 10 grudnia, kiedy brytyjskie okręty otrzymały informację, że Japończycy lądują w okolicach Kuantanu. Phillips skierował wiec zespól w tamten rejon. Alarm okazał się jednak fałszywy.

Wróg znajduje Force Z

10 grudnia ok. godz. 11 nad brytyjski zespół nadlatują pierwsze japońskie samoloty. Pierwszy oberwał bombami Repulse. Jednak utrzymał się na wodzie. Prince of Wales miał mniej szczęścia. Już ok. godz. 11.45 otrzymał uderzenia trzema torpedami, które poważnie go uszkodziły, choć jeszcze nie zatopiły.

Repulse unikał ataku jak mógł. Zdołał wymanewrować 19 torped! Jego dowódca przerwał ciszę radiową, która do tej pory obowiązywała i wezwał pomoc lotniczą. Niestety samoloty, które wystartowały z Singapuru potrzebowały godziny, aby dolecieć na pole walki. To było zdecydowanie za długo.

Repulse podszedł do uszkodzonego Prince of Wales. Chciał go osłonić. Dwadzieścia minut po godz. 12 japońskie samoloty torpedowe przypuściły kolejny atak na oba okręty. W ciągu 15 minut Repulse zatonął, przewracając się na lewą burtę. Stało się to tak szybko, że załoga zdołała opuścić na wodę zaledwie jedną szalupę ratunkową. Z 1309 ludzi obecnych na pokładzie zginęło 513.

Agonia Prince of Wales trwała nieco dłużej. O godz. 12.44 okręt został jeszcze raz zaatakowany z powietrza. Kwadrans później przy burcie pojawił się niszczyciel Express, aby zabrać tych co ocaleli. Tuż po godz. 13 pancernik przechylił się i wywrócił do góry dnem tak szybko, że omal nie pociągnął za sobą niszczyciela. Śmierć poniosło 327 marynarzy z liczącej 1612 ludzi załogi w tym admirał Phillips. Brytyjskie samoloty przybyły nad pole bitwy, kiedy było już po wszystkim.

Pogrom był całkowity. W ciągu niecałych dwóch godzin, w bitwie morskiej pod Kuantanem, jak nazwano starcie, Brytyjczycy stracili trzon swoich sił morskich na Malajach. Japończyków zaś kosztowało to zaledwie utratę czterech samolotów. W efekcie zwycięstwa uzyskali oni niemal całkowitą swobodę operacyjną w Azji Południowo-Wschodniej. Pozbawiony osłony morskiej Singapur padł dwa miesiące później.

Warto też podkreślić, że Repulse i Prince of Wales były pierwszymi tej klasy okrętami zatopionymi na pełnym morzu przez lotnictwo. W związku z tym niektórzy uważają, że bitwa ta symbolicznie kończy erę dominacji na morzach wielkich okrętów.

Tomasz Falba

Artykuł pochodzi z 12. numeru miesięcznika POLSKA NA MORZU. Magazyn jest dostępny w punktach Empik i Salonikach Prasowych, w centrach handlowych i na dworcach. Wejdź na www.polskanamorzu.pl i zamów prenumeratę.

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0777 4.1601
EUR 4.2961 4.3829
CHF 4.6158 4.709
GBP 5.1533 5.2575

Newsletter