W poniedziałek rano na wodach Zatoki Gwinejskiej u wybrzeży Afryki doszło do nieudanej próby porwania kontenerowca M/S . W załodze statku jest 20 polskich marynarzy. "Piraci po nieudanym ataku ostrzelali mostek i zeszli z jednostki" - powiedział PAP wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk.
Informację o nieudanym ataku na jednostkę zarządzaną przez PLO, jako pierwsze podało radio RMF FM. Do nieudanej próby uprowadzenia doszło według RMF w poniedziałek ok. godz. 6.
Polskie Linie Oceaniczne skąpiły szczegółów, odsyłając dziennikarzy do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które też nie podawało obszernych informacji.
Jak podałą EOS Risk Group - o godz. 04:09 czasu UTC (Coordinated Universal Time - nasz czas minus 1 godzina), w drodze z Lome w Togo do Bata (Gwinea Równikowa) około 110 mil morskich na południe południo-zachód od wyspy Brass Island w nigeryjskim stanie Bayelsa, do burty polskiego kontenerowca podeszła szybka łódź, następnie piraci weszli z niej na pokład kontenerowca. Załoga zgromadziła się w cytadeli i powiadomiła nigeryjskie władze.
Prezes PLO Dorota Arciszewska-Mielewczyk powiedziała PAP, że do ataku na jednostkę doszło na wodach Zatoki Gwinejskiej. Kontenerowiec Port Gdynia zmierzał do portu Bata w Gwinei Równikowej. Jednostka pływa pod maltańską banderą.
Na początku podawano, że załogę stanowi 20 Polaków. Później uściślono, że na pokładzie 16 osób, 13 Polaków oraz 3 obywateli Ukrainy.
Na szczęście, nikomu nic się nie stało. Marynarze zachowali się bardzo odważnie. Z uwagi na śledztwo na razie nie możemy zdradzać szczegółów zajścia - powiedziała PAP prezes PLO.
Specjaliści ds. zarządzania tego rodzaju sytuacjami kryzysowymi i ds. zagrożeń asymetrycznych odradzają "odważne zachowania". Zaleca się podporządkowanie piratom, nie walkę z nimi, dla zminimalizowania zagrożeń i strat ludzkich.
Ich postawa godna pochwały. To są bardzo trudne chwile, bardzo ciężkie dla załóg pływających. W takich momentach trzeba sobie uświadomić jak niebezpiecznym i odpowiedzialnym zawodem jest zawód marynarza - powiedziała Dorota Acriszewska-Mielewczyk, prezes zarządu PLO w wypowiedzi dla RMF FM.
Załoga schowała się w tak zwanej cytadeli czyli zachowała się zgodnie z procedurą. Piratom mimo prób i niszczenia sprzętu na pokładzie nie udało się przejąć kontroli nad jednostką i zrezygnowali.
Według nieoficjalnych informacji - piraci byli obecni na pokładzie statku przez kilka godzin.
Załoga skutecznie uniemożliwiła uprowadzenie jednostki. Po ataku schowała się w tzw. cytadeli uniemożliwiając sterowanie kontenerowcem. Dla nas najważniejsze jest, że nikomu nic się nie stało. Porywacze prawdopodobnie w akcie furii ostrzelali mostek i zniszczyli część wyposażenia nawigacyjnego jednostki - dodał wiceminister infrastruktury.
Gróbarczyk powiedział, że piraci po tym, gdy zorientowali się, że nie są w stanie przejąć kontroli nad jednostką, opuścili ją.
Wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk powiedział PAP, że w tej sprawie został zorganizowany zespół zarządzania kryzysowego z udziałem premiera Mateusza Morawickiego i wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego.
Szczegóły incydentu wyjaśni śledztwo prowadzone m.in. przez służby dyplomatyczne, które są w kontakcie z administracją nigeryjską.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych już w poniedziałek ok. godz. 19:30 podało na profilu w mediach społecznościowych, że armator zapewnił, iź statek dotarł już bezpiecznie do portu docelowego.
Krzysztof Wójcik (PAP); AL, PBS (PortalMorski.pl)
Fot.: Farid Mernissi / Wikimedia Commons
To są skutki organizowania szczytów niekompetencji.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.