Liczba pochodzących z Dalekiego Wschodu turystów, którzy korzystają z oferty Tallink, cały czas przybiera. Rosnąca liczba turystów z tej części świata rekompensuje armatorowi spadającą liczbę rosyjskich klientów. Ostatnio, w związku z załamaniem rynku w Chinach, pojawiły się pytania, na ile zainteresowanie ofertą przewoźników może zależeć od sytuacji ekonomicznej krajów, z których pochodzą turyści.
Pasażerowie ze wschodniej części Azji to coraz poważniejsza grupa odbiorców oferty estońskiego armatora. Ich liczba rośnie z roku na rok. Coraz większe ich rzesze odwiedzają kraje bałtyckie oraz Skandynawię. To m.in. dzięki temu, mimo spadającej liczby podróżnych z Rosji, firmy promowe z regionu Morza Bałtyckiego były zadowolone z wyników osiągniętych podczas minionego sezonu letniego.
Klienci z Azji stali się na tyle ważną grupą, że armatorzy z niepokojem przyglądają się zawirowaniom, do jakich dochodzi na azjatyckich rynkach. Dyrektor firmy Tallink, Janek Stalmeister, zastanawia się, w jaki sposób ostatni krach na chińskim rynku odbije się na statystykach przewoźnika. Według niego, duże spadki i poważne zawirowania na giełdzie w Państwie Środka mogą nie pozostać bez wpływu na liczbę pasażerów, które korzystają z usług Tallink. Ale według niego, na razie nie ma powodów do niepokoju. Dał on do zrozumienia, że nie powinno to wywrócić rynku przewozów do góry nogami. Rynek azjatycki ma bowiem gigantyczny potencjał.
- Z rosnącym globalnie rynkiem turystyki, ewentualne problemy ekonomii jednego czy drugiego kraju nie powinny zaprzeczyć oczekiwaniom, zgodnie z którymi podróżowanie będzie się stawało coraz popularniejsze w Azji, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę wielkość populacji - powiedział Janek Stalmeister.
W czerwcu tego roku liczba turystów z Chin, którzy odwiedzili Finlandię, wzrosła o 32 procent w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku. Było też o 8 procent więcej turystów z Japonii. Równie rewelacyjne wyniki odnotowano w Szwecji. To wszystko oczywiście przekłada się też na wyniki finansowe operatorów promowych.
PromySkat
Źródło: Bloomberg