Związkowcy z Polskiej Żeglugi Bałtyckiej ostro sprzeciwiają się siódmej próbie prywatyzacji ich firmy. Protestują przeciwko - jak mówią - wrogiemu przejęciu i składają wniosek do prokuratury.
W tej sprawie głos zabrali również radni zachodniopomorskiego sejmiku. Przy poparciu marszałka i wszystkich klubów zaapelowali do rządu o wstrzymanie sprzedaży firmy.
W środę w "Rozmowach pod krawatem" szef regionalnego PSL mówił, że PŻB powinien przejąć szczeciński armator czyli Polska Żegluga Morska - ale nie rozmawiał jeszcze o tym z szefem ludowców i ministrem gospodarki Januszem Piechocińskim. Jednak oferty PŻM resort skarbu nie przyjął.
O sytuacji PŻB rozmawiali też goście programu "Radio Szczecin na wieczór". Kazimierz Sikora z Solidarności dziwi się, dlaczego PŻB kupiło od armatora z Włoch prom za 140 milionów złotych, skoro ta sama firma chce przejąć spółkę. To tak naprawdę zapłaci pieniędzmi, które dostała od PŻB - spekuluje związkowiec.
- Pan Grimaldi jakby przeszedł do drugiej tury procesów i jeżeli niewidzialna ręka rynku mu pomoże, to może tak wyjść, że za nasze pieniądze sfinansuje sobie zakup PŻB - mówi Kazimierz Sikora.
Oferta Grimaldiego jest jedną z trzech, a na liście ministerstwa są jeszcze armatorzy z Niemiec i Finlandii - podkreśla profesor ZUT-u Leonard Rozenberg.
- Nóż się w kieszeni otwiera. Jeżeli ta firma jest w tak złej kondycji jak mówi pani rzecznik ministerstwa skarbu, że grozi jej kłopot, to w takim razie skąd tylu chętnych do kupna - powiedział profesor Rozenberg.
W poniedziałek do warszawskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie, że minister skarbu Włodzimierz Karpiński i podsekretarz stanu w resorcie Rafał Baniak działają na szkodę PŻB, sprzedając dobrze prosperującą spółkę - twierdzą związkowcy. Czekamy na komentarz ministerstwa w tej sprawie.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.