Brak wymaganych dokumentów stwierdzili wczoraj na trzech kutrach i łodzi rybackiej funkcjonariusze z Kaszubskiego Dywizjonu Straży Granicznej.
W przypadku kutrów skontrolowanych na Zatoce Gdańskiej przez załogę SG-112 Straż Graniczna wystąpi do Okręgowego Inspektora Rybołówstwa Morskiego o wszczęcie postępowań administracyjnych. Jeden z nich, z czterema osobami na pokładzie, nie posiadał zaświadczenia o wpisaniu jednostki do rejestru statków rybackich, a szyper drugiego, z siedmioma osobami, nie miał na pokładzie specjalnego zezwolenia połowowego.
Podczas kontroli łodzi rybackiej z czterema osobami strażnicy graniczni z SG-412 stwierdzili brak zintegrowanych świadectw szkoleń STCW 95. Ponadto dwóch załogantów nie miało książeczek żeglarskich. Straż Graniczna wystąpi do administracji morskiej w Gdyni z wnioskiem o wszczęcie postępowania administracyjnego.
Czytając Rozdział 5 Art.40-Art.43 Ustawy o rybołówstwie nie ma słowa na temat obowiązku posiadania specjalnego zezwolenia połowowego na burcie jednostki prowadzącej połowy morskie. Obowiązek dotyczy posiadania oryginału lub kopii poświadczonej za zgodność z oryginałem przez OIRM - licencji połowowej, na podstawie której wydawane jest specjalne zezwolenie połowowe.
Kat występuje zazwyczaj w masce — sprawiedliwości !!!
W Polsce to nigdy się nie skończy, nawet kontrole się nasilają. To jest charakterystyczne dla państwa biednego, im większa bieda tym więcej policji. Chodzi o to by naród trzymać krótko, żyjemy w państwie policyjnym i jak już mówiłem będzie jeszcze niestety gorzej !!!!!!!
To Ty chyba nigdy nie łowiłeś na Georges Bank albo na Beringa i nie maiłeś do czynienia z amerykańskim Coast Guardem. Tam to byś zobaczył co znaczy kontrola i przestrzeganie prawa. Zresztą na Bałtyku jest tak samo - dlaczego tam mało polskich kutrów wchodzi np. w niemiecką strefę, nawet jak tak śledzia jest pełno? Sam sobie na to odpowiedz. W Polsce tan naprawdę nie ma żadnej kontroli rybołówstwa, OIRM nie robi praktycznie nic, SG co jakiś czas robi pokazówkę, żeby się coś w prasie pojawiło i to wszystko. Dlatego mamy w naszej strefie tyle paszowców robiących co chcą, tyle obcych jednostek mających w dupie przepisy, trały chodzące w 3 milach i dlatego spora część polskich rybaków niczym nie różni się od kłusowników. Bo nikt w naszej strefie nie egzekwuje prawa, poza kilkoma akcjami "na pokaz". Najwyższy czas na prawdziwą inspekcję, na poziomie amerykańskiego Coast Guardu.
Pani/Panie KOŁ - widać, że doświadczenie to Pani/Pan ma w opowiadaniu bajeczek i ogólnym pojęciu w kwestii kontroli i nadzoru połowów na Bałtyku ...
a co, na Bałtyku można nie przestrzegać prawa? Można narzekać gdy ktoś to prawo egzekwuje? Można tu być legalnie przestępcą?
Tu po prostu brakuje kontroli, prawdziwej kontroli. Po której w morze wychodziliby tylko trzeźwi, prawdziwi rybacy, a wszelkiej maści kombinatorzy, kłusole i ochleje musieliby poszukać sobie innego zajęcia.
Co firma to inne pojęcie - z efektem "mam ciebie kłusolu czy też przestępco" !!!
Określanie uogólniające osobę rybaka jako pijaka (ochleja) , kłusola, kombinatora jest nie na miejscu ...
Masa fachowców nadzorujących połowy to niemal święci urzędnicy RP, ale przez aureolę nie przedostaje się nic do głowy.
Polityka
Politycy
Nowe fakty w aferze taśmowej. Minister spotykał się z prostytutką?
Prostytutki, prywatyzacja i szwindle
To będzie gigantyczna afera! Rząd upadnie?
16.03.2015 08:26 aktualizacja: 16.03.2015 09:14 Słowa kluczowe: CBŚ, Do rzeczy, Jan Kulczyk, Radosław Sikorski, afera taśmowa, kelnerzy, podsłuch, polityk z prostytutką, prostytutka, seks
ZOBACZ ZDJĘCIA
Gang Kelnerów
Szykuje się poważny skandal obyczajowy! Tygodnik „Do Rzeczy” dotarł do akt śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej. Wynika z nich, że jeden z wiceministrów miał korzystać w lokalu podsłuchiwanym przez kelnerów z usług prostytutki! Z materiałów CBŚ wynika również, że w aferę taśmową zamieszani są kolejni politycy i biznesmeni z pierwszych stron gazet!
[link usunięty]
Zawartość akt śledztwa skomentował m.in. Cezary Gmyz z tygodnika „Do Rzeczy”. Doświadczony dziennikarz śledczy przyznał, że czegoś takiego jeszcze w swoim życiu nie widział!
Negocjacje w sprawie przystąpienia tego państwa do UE zaczęły się już w 2010 roku. Trzeba postawić sprawę jasno – Islandii nie opłaca się wchodzić do Unii Europejskiej, gdyż regulacje dotyczące rybołówstwa zniszczyły by tamtejszą gospodarkę. Islandia żyje z eksportu ryb.
W oficjalnym komunikacie oczywiście nic takiego się nie pojawiło. Podkreślono nawet, iż Islandia chce jak najlepszej współpracy z Unią Europejską. No cóż... UE przestaję być gospodarczą atrakcją, która ściąga kraje spoza UE jak magnes.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.