Marynarze zatrudnieni na statkach pod wygodnymi banderami przez lata nie mieli ubezpieczeń społecznych (i nadal nie mają). Było tak, ponieważ według prawa państw wygodnych bander, pracowników (w tym wypadku marynarzy) można zatrudniać bez zabezpieczeń społecznych. Dopiero wyrok TSUE z maja 2019r. oddał marynarzy zatrudnionych przez armatorów unijnych na statkach wygodnych bander, we władanie prawa miejsca zamieszkania tych marynarzy.
Dlaczego ja ciągle w kółko Macieju, o tych marynarzach? Z prostego powodu, otóż 70 proc. procent naszego globu pokrywają morza i oceany. W związku z tym, aby przewieźć towary z Ameryki jednej i drugiej, Japonii, Australii czy też Afryki (a w praktyce również Azji) do Europy, nie ma innej drogi jak tylko droga morska. W efekcie ponad 80 proc. towarów handlu światowego przewożone jest drogą morską. A w handlu UE z resztą świata, drogą morską przewozi się 90 proc, towarów. Z czego wynika, że gdyby nie statki morskie i marynarze, to ze światowym transportem towarów, bylibyśmy nadal w epoce kamienia łupanego.
I to jest przyczyna, że zawód marynarza nie jest ot takim, jak wszystkie inne, zwykłym sobie zawodem. I cały świat (no... z wyjątkiem Polski, co z ciężkim sercem przychodzi mi stwierdzić), zdaje sobie z tego sprawę. Zawód ten jako jedyny ze wszystkich zawodów został wyróżniony w dokumentach Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP). Co więcej w sprawie marynarzy podpisano Międzynarodową Konwencję o Pracy na Morzu (MLC 2006). Czy jest jeszcze jakaś międzynarodowa konwencja w sprawie innych zawodów? Nie słyszałem. Jeżeli jest inaczej to proszę mnie poprawić.
Czytaj także:
TSUE i marynarze, czyli o tym jak Unia zjada własny ogon
Poseł Kacepr Płażynski złożył ponownie interpelację w sprawie wyroku TSUE
Wróćmy jednak do wyroku TSUE i ubezpieczeń marynarzy. Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że intencją sędziów Trybunału Sprawiedliwości było zobowiązanie armatorów unijnych do przestrzegania elementarnych praw pracowniczych i objęcie zatrudnionych przez nich marynarzy na statkach wygodnych bander obowiązkiem ubezpieczeń społecznych. Ale czy rzeczywiście takie były intencje sędziów Trybunału? Aby wyrobić sobie w tej kwestii opinię przyjrzyjmy się dokładniej jaką zasadę przyjął Trybunał wydając swoje orzeczenie w sprawie ubezpieczeń marynarzy oraz jakie są konsekwencje tego orzeczenia.
Powszechnie przyjętą praktyką jest, że obowiązującym prawem przy zabezpieczeniach społecznych pracowników, jest prawo miejsca zatrudnienia (loci laboris). Ta zasada przyjęta jest również w polskiej Ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych (Art.6.1. Obowiązkowo ubezpieczeniom [...] podlegają [...] osoby fizyczne, które na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej są:1) pracownikami […]). Jeżeli trzymać się tej zasady, to w przypadku marynarzy, do których odnosi się wyrok TSUE, powinno być zastosowane prawo pracodawcy, czyli prawo państwa siedziby armatora zatrudniającego marynarza. Trybunał jednak zrobił inaczej i zastosował prawo miejsca rezydencji marynarza (loci domicilli).
Dziwną wykładnię prawa zastosował Trybunał Sprawiedliwości.
Ale, jak zastanowić się nad tym głębiej, to wykładnia Trybunału wcale nie jest dziwna. Przynajmniej z punktu widzenia bogatych państw unijnych. Otóż, jeżeli w stosunku do tych marynarzy (zatrudnionych przez armatorów unijnych na statkach wygodnych bander) zastosowano by prawo państwa pracodawcy, to ci marynarze zostaliby objęci ubezpieczeniem państw, w których siedzibę mają zatrudniający ich armatorzy. Czyli obowiązek wypłacania ubezpieczeń marynarzom (zatrudnianym na statkach wygodnych bander) spadłby na państwa, w których mają siedzibę zatrudniający tych marynarzy armatorzy, czyli takie państwa unijne jak Niemcy, Francja, Holandia, Dania itd.
Trybunał zastosował jednak zasadę loci domicilli, czyli prawo miejsca rezydencji marynarza. Jaki mamy skutek? Ano taki, że o ubezpieczenia marynarzy zatrudnianych przez armatorów z bogatych państw unijnych niech się martwią państwa, skąd ci marynarze pochodzą, czyli Polska, Chorwacja, Rumunia, Ukraina, Filipiny, itd. Jak widać Trybunał Sprawiedliwości dba o interesy. Ale nie tyle o interesy marynarzy, co... o interesy bogatych państw unijnych.
I jeszcze słowo o polskich marynarzach. Otóż składka na ich ubezpieczenia, liczona jest od wynagrodzenia brutto, podobnie jak wszystkich innych pracowników w Polsce. Popatrzmy więc na skutki jakie przyniosło dla polskiej floty takie liczenie składki. A obecnie, po ogłoszeniu wyroku TSUE, jakie skutki niesie dla marynarzy:
• marynarze mają wysokie wynagrodzenie, toteż składka liczona od wynagrodzenia brutto jest również wysoka,
• wysoka składka na ubezpieczenia marynarzy powoduje, że eksploatacja statków pod polską banderą (w konkurencji ze statkami pod wygodną banderą, gdzie takich składek nie ma) jest ekonomicznie nieopłacalna,
• wysoka składka na ubezpieczenia – w przypadku marynarzy zatrudnionych na statkach pod wygodną banderą – powoduje, że polscy marynarze przestają być konkurencyjni na unijnym, żeglugowym rynku pracy (marynarze z krajów poza unijnych nadal mogą być zatrudniani bez ubezpieczeń społecznych).
Skutek braku nowoczesnych, adekwatnych do unijnego i światowego rynku żeglugowego ubezpieczeń społecznych marynarzy w Polsce jest taki, że przez ostatnie trzydzieści lat pozbyliśmy się polskiej floty pod polską banderą. A jeżeli w tej sprawie nadal nic się nie zrobi, to przez najbliższe 10 lat pozbędziemy się w Polsce również zawodu marynarza.
W efekcie nie będziemy mieli ani floty (którą już straciliśmy wcześniej). Ani też marynarzy, których ze względu na wysokie składki, armatorzy z bogatych państw unijnych, już się pozbywają. A sprawa nie jest błaha. Na unijnym, żeglugowym rynku pracy zatrudnionych jest ok. 40 tys. polskich marynarzy.
Tadeusz Hatalski, kpt. ż.w.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.