Droga do rozpoczęcia budowy przedłużenia gazociągu Turecki Potok przez Bułgarię została oczyszczona z przeszkód po orzeczeniu Naczelnego Sądu Administracyjnego w Sofii, który umorzył sprawę wszczętą przez jednego z uczestników przetargu.
Dążenie do dotrzymania terminu realizacji budowy zgodnie z mapą drogową przyjętą dwa lata temu zapowiedziała we wtorek minister energetyki Temenużka Petkowa na posiedzeniu wspólnej bułgarsko-rosyjskiej komisji ds. współpracy gospodarczej. Podkreśliła, że dla Bułgarii przedłużenie Tureckiego Potoku, który Sofia nazywa Bułgarskim Potokiem, ma strategiczne znaczenie.
Współprzewodniczący komisji z rosyjskiej strony Denis Manturow podkreślił, że „gaz do Serbii powinien popłynąć 1 stycznia 2020 roku”.
Optymizm Petkowej był trochę przesadny, gdyż wiadomo, że gazociąg, prowadzący od granicy bułgarskiej z Turcją do granicy z Serbią i mający umożliwić tranzyt gazu doprowadzanego do Turcji gazociągiem Turecki Potok pod Morzem Czarnym, nie może być wykonany w terminie. Umowa z inwestorem po usunięciu wszystkich przeszkód prawnych dopiero ma być podpisana, a termin upływa z końcem roku.
Chodzi o wybór inwestora do budowy 474-kilometrowego odcinka przez terytorium Bułgarii. Przetarg ogłoszono w lutym. W kwietniu bułgarski operator Bułgartransgaz ogłosił jego zwycięzcę - konsorcjum saudyjskiej firmy Arkad Engineering i włoskiego joint-venture Arkad ABB.
Według Bułgartransgazu przetarg rozstrzygnięto na korzyść Arkad, gdyż konkurencyjna oferta utworzonego przez dwie firmy włoskie i jedną luksemburską konsorcjum GDEB (Gas Development and Expansion in Bulgaria) okazała się ekonomicznie mniej korzystna.
W maju jednak Bułgartransgaz postanowił zmienić wykonawcę. Według bułgarskiego operatora konsorcjum Arkad nie przedstawiło niezbędnych do podpisania umowy dokumentów i dlatego inwestycję powierzono włosko-luksemburskiemu konsorcjum GDEB, związanemu według mediów z rosyjskim koncernem TMK. GDEB przedstawiło nową, o ok. 20 proc. niższą ofertę, która jest zgodna z finansowymi warunkami przetargu.
Arkad zaskarżyło tę decyzję, po czym Bułgartrangaz ponownie zmienił stanowisko i postanowił jednak zawrzeć z nim umowę. Tę decyzję z kolei zaskarżyło GDEB. Sprawa utknęła w sądzie, który wypowiedział się dopiero w poniedziałek po wycofania skargi przez GDEB. Otworzyło to drogę do podpisania umowy z saudyjskim konsorcjum, chociaż do pełnego wyjaśnienia sprawy pozostało jeszcze kilka formalności.
Stracono jednak prawie pół roku. Przedłużenie Tureckiego Potoku ma prowadzić przez Bułgarię, Serbię i Węgry do austriackiego hubu gazowego Baumgarten, skąd dostawy byłyby kierowane istniejącymi już połączeniami do Austrii i na Słowację. Pierwsza nitka bułgarskiego odcinka o długości 474 km miała być oddana do eksploatacji na początku 2020 r., kiedy to gaz powinien popłynąć do Serbii. Pełną przepustowość na poziomie 15 mld m sześć. gazu rocznie odcinek ten ma osiągnąć do końca 2020 r.
Niedotrzymanie terminów przez Bułgarię grozi jej m.in. poważnymi karami finansowymi, ponieważ Bułgartransgaz podpisał w styczniu z rosyjskim Gazpromem umowę o przesyłaniu określonych ilości gazu z Turcji do Serbii od początku stycznia 2020 r.
Ewgenia Manołowa