Odstraszanie wymaga obecności; ćwiczenie Trident Juncture pokazuje zdolności sił NATO, w tym mobilność – powiedział o trwającym w Norwegii ćwiczeniu dowódca amerykańskich sił morskich w Europie adm. James Foggo.
Trident Juncture to największe manewry NATO od zimnej wojny. Bierze w nich udział ok. 50 tys. żołnierzy, marynarzy i lotników z 29 państw sojuszu i skandynawskich krajów partnerskich – Finlandii i Szwecji. Główna część ćwiczenia rozpoczęła się 25 października i potrwa do 7 listopada.
"Jesteśmy mniej więcej w połowie ćwiczenia poligonowego. Trident Juncture daje nam okazję, by sprawdzić nasze zdolności według scenariusza kolektywnej obrony. Zakłada on, że suwerenność Norwegii została naruszona i Norwegowie zgodnie z artykułem 5. traktatu o NATO proszą nas o wsparcie. Robimy to wszystko przy raczej, zimnej, mokrej i śnieżnej pogodzie, co jest wyzwaniem dla wojsk" – powiedział Foggo w telefonicznym briefingu dla międzynarodowych mediów.
Admirał ocenił, że Trident Juncture pokazuje, że NATO "to bardzo istotna organizacja, elastyczna i zdolna do reagowania".
Foggo zwrócił uwagę, że w centrum uwagi jest sprawdzenie sił bardzo wysokiej gotowości – VJTF, tzw. szpicy. "Dowiadujemy się, jak się dokądś szybko dostać i rozwinąć nasze zdolności obrony i odstraszania. To ważne dla nas, by zademonstrować nasz potencjał i mobilność. Innymi słowy, by odstraszać, trzeba być obecnym. Żeby być obecnym, trzeba bardzo szybko przetransportować znaczne ilości sprzętu i ludzi. Trzeba być zwinnym i elastycznym" – powiedział.
Podkreślił, że wcześniejsza faza ćwiczenia polegała na przerzuceniu 50 tys. ludzi, 10 tys. pojazdów kołowych i gąsienicowych, 250 samolotów i śmigłowców i ponad 650 okrętów. "Udowodniliśmy, że potrafimy szybko być na miejscu; VJTF jest na miejscu – 8 tys. ludzi, którzy teraz ćwiczą walkę" – zaznaczył.
"To bardzo silny przekaz, że sojusz jest zdolny przerzucić cały ten sprzęt, odpowiednik siedmiu brygad, wciągu 30 dni. To ma znaczenie w świetle artykułu 5. To warte poniesionych wydatków" – zapewnił.
Odniósł się też do kwestii obserwatorów z Rosji podczas Trident Juncture i sprawy wzajemności w tego typu relacjach. "Wielu reporterów pyta mnie o ćwiczenie Wostok, które Rosja przeprowadziła na Pacyfiku, i nieco żartobliwie odpowiadam, że niewiele wiem, bo nie zostałem zaproszony. Jeśli chodzi o Trident Juncture, jako kraje NATO przestrzegamy reguły ustanowionej przez OBWE. Przy ćwiczeniu tej skali, są określone kryteria i określona liczba pojazdów, przy których jesteśmy zobowiązani zapraszać obserwatorów z długiej listy państw. Rosja jest jednym z nich, Białoruś także" - przypomniał.
Przywołał wypowiedź sekretarza generalnego NATO o "trzech D" – Deterrence, Defense, Dialogue – odstraszanie, obrona i dialog, "Musimy przerzucić mnóstwo ludzi i sprzętu, by pokazać skuteczne odstraszanie, i zrobiliśmy to na Trident Juncture, Jesteśmy gotowi do obrony. Możemy sprawić, że zagrożenia są bardziej przewidywalne. Jednocześnie ważne, by podtrzymać dialog. Dialog między wszystkimi 29 krajami członkowskimi, z partnerami, jak Finlandia i Szwecja, ale także dialog z krajami, które nie są członkami NATO i nie są przyjazne sojuszowi. I w ten miks można włączyć Rosję" – powiedział.
Admirał Foggo jest dowódcą morskich sił USA w Europie, amerykańskich sił morskich w Afryce, stoi też na czele sojuszniczego Dowództwa Sił Połączonych w Neapolu.
Stany Zjednoczone wydzieliły największe siły do tegorocznego ćwiczenia Trident Juncture. Drugie pod względem liczebności są Niemcy. Polskę reprezentuje fregata ORP Pułaski i ponad 400 żołnierzy.
autor: Jakub Borowski
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.