Bruksela nie jest w stanie powstrzymać budowy Nord Streamu 2. Gazociąg najprawdopodobniej powstanie, a wypowiedzi niemieckiego ministra spraw zagranicznych Sigmara Gabriela to potwierdzają - mówi Katja Yafimava, ekspertka Oxford Institute for Energy Studies.
Wicepremier Rosji Arkadij Dworkowicz oznajmił w środę, że Rosja i Niemcy są zgodne co do tego, że wobec gazociągu Nord Stream 2 nie należy stosować reguł trzeciego pakietu energetycznego UE. Szef MSZ i wicepremier Niemiec Sigmar Gabriel zaoponował z kolei przeciwko zmianom unijnych przepisów prawnych, które mogą mieć wpływ na gazociąg. "Nie można zaakceptować sytuacji, w której Komisja Europejska zmienia (przepisy) pakietu rynku wewnętrznego energii, by działając wstecz, zastosować go do tego projektu" - powiedział Gabriel. Obaj politycy brali udział w rosyjsko-niemieckim forum gospodarczym w Petersburgu.
"Wypowiedzi Gabriela pokazują, że Niemcy popierają Nord Stream 2 i nie będą wspierać żadnych działań, które mogą znacznie opóźnić budowę, a więc nie poprą mandatu UE do negocjacji z Rosją czy zmiany unijnej dyrektywy (gazowej)" - powiedziała PAP Yafimava.
Jej zdaniem na budowę gazociągu nie będzie miało wpływu to, czy po wyborach powstanie w Niemczech kolejna "wielka koalicja", czy też partie będą rządzić w innej konfiguracji.
"Komisja Europejska nie ma obecnie żadnych środków prawnych, aby powstrzymać budowę gazociągu. Nawet jeśli KE odniosłaby sukces w uzyskaniu mandatu, albo udałoby jej się zmienić dyrektywę (gazową), nie wystarczyłoby to do powstrzymania budowy Nord Streamu 2. Te dwa czynniki mogą mieć wpływ co najwyżej tylko na sposób eksploatacji rurociągu po jego wybudowaniu" - zaznaczyła.
Yafimava wskazuje, że aby propozycja zmiany dyrektywy gazowej KE weszła w życie, potrzebna będzie większość kwalifikowana krajów członkowskich w Radzie UE. "Wiele państw członkowskich, zwłaszcza tych, do których docierają rurociągi importowe z krajów trzecich, może być niechętnych tej propozycji. Na przykład kraje takie jak Niemcy, Austria i Francja, których firmy są partnerami finansowymi w projekcie Nord Stream 2, być może Wielka Brytania, ale także prawdopodobnie Włochy i Hiszpania. Wydaje mi się, że uzyskanie przez KE wymaganej większości będzie bardzo trudne, choć nie jest niemożliwe" - powiedziała.
Jak dodała, Komisja Europejska chce też zmienić dyrektywę w ramach szybkiej procedury. "Czyli bez oceny skutków tej regulacji. Jest jednak mało prawdopodobne, by była w stanie przyspieszyć prace, ponieważ proponowana zmiana miałaby znaczące konsekwencje i dlatego uzasadniałaby ocenę skutków" - wskazała.
Zdaniem ekspertki, jeśli propozycja KE jednak weszłaby w życie, wzmocniłoby to szanse Komisji na uzyskanie mandatu od Rady UE do negocjowania konkretnych zasad dla gazociągu Nord Stream 2 z rosyjskim rządem.
"Jej wejście w życie spowodowałby +konflikt prawny+, ponieważ dyrektywa gazowa miałaby zastosowanie wobec końca rurociągu po stronie Niemiec, podczas gdy prawo rosyjskie ma zastosowanie do rosyjskiego końca rurociągu. W ten sposób stworzy prawne uzasadnienie dla uzyskania mandatu, aby +rozwiązać+ ten konflikt" - powiedziała.
W jej opinii KE tworzy specjalnie taki konflikt, aby wzmocnić argumenty za mandatem. Obecnie w sprawie przyjęcia mandatu do negocjacji ws. gazociągu z Rosją w Radzie UE brakuje większości, nie mówiąc już o jednomyślności.
Yafimava podkreśla jednak, że propozycja Komisji Europejskiej dotycząca zmiany dyrektywy i mandatu nie będzie miała wpływu na procedury wydawania zezwoleń dla Nord Streamu 2 i te czynniki same w sobie nie mogą powodować opóźnień w budowie. "Oba te elementy mogą mieć wpływ na działanie Nord Streamu 2 po wybudowaniu, a nie na konstrukcję. W rzeczywistości żaden z nich nie może powstrzymać budowy. Obecnie projekt można byłoby wstrzymać tylko wtedy, gdyby rosyjski rząd lub Gazprom same zdecydowały się z niego wycofać" - wskazała.
Podkreśliła też, że nawet jeśli KE udałoby się zmienić dyrektywę lub uzyskać mandat, to i tak nie mogłaby objąć unijnym prawem energetycznym rosyjskiej części rurociągu. "Maksimum, jakie KE może uzyskać w najbardziej optymistycznym, choć wcale nie najbardziej prawdopodobnym scenariuszu, to uzgodnienie z rosyjskim rządem ogólnych zasad - ale nie przepisów - prawa energetycznego UE w stosunku do Nord Streamu 2" - powiedziała.
W listopadzie Komisja Europejska przedstawiła propozycje zmian w dyrektywie gazowej, które miałyby sprawić, że restrykcje prawa unijnego będą obejmowały również gazociągi importowe. W praktyce nowelizacja ma rozwiać wątpliwości, czy Nord Stream 2 w podmorskiej części podlega prawu UE. Przeciwnicy takiego rozwiązania, w tym sam Gazprom, twierdzą, że trzeci pakiet energetyczny nie powinien dotyczyć gazociągów nieprzebiegających w części morskiej przez terytorium UE. Aby propozycja KE stała się unijnym prawem, musi zostać zaakceptowana przez kraje członkowskie, a to może zająć wiele miesięcy.
Wcześniej KE zaproponowała przyjęcie mandatu do negocjacji z Rosją ws. warunków prawnych, które mają być stosowane wobec Nord Streamu 2, jednak propozycja nie uzyskała poparcia większości krajów członkowskich.
Unijny trzeci pakiet energetyczny reguluje system przesyłowy gazu w UE. Mówi m.in. o tym, że sprzedawcą gazu i operatorem gazociągu nie może być ten sam podmiot. Unijne przepisy mówią też, że do takiego gazociągu muszą mieć dostęp inne przedsiębiorstwa. Oznacza to, że rosyjski Gazprom musiałby pozwolić, aby z Nord Stream 2 korzystały również inne firmy zainteresowane przesyłem. Gdyby projekt Nord Stream 2 został podporządkowany tym przepisom, inwestycja mogłaby stać się dla Gazpromu mniej opłacalna.
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Moc przesyłowa to 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 r. Po tym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się projektowi.
Rząd Niemiec wspiera budowę Nord Stream 2, utrzymując, że ma on charakter biznesowy, a nie polityczny. W finansowaniu przedsięwzięcia uczestniczą niemieckie koncerny Uniper i Wintershall oraz francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.
Oxford Institute for Energy Studies to instytut badań nad energią, który powstał w 1982 roku i działa przy Uniwersytecie w Oxfordzie.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ jo/ mc/