Przyjazd Donalda Trumpa i spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą oraz później z prezydentami z Europy Środkowej oznacza, że dla USA ten rejon jest ważny - mówi w wywiadzie dla PAP Piotr Naimski. Amerykańscy producenci LNG mogą myśleć o transporcie gazu do Polski i Europy - dodaje.
PAP: Czy Polska posiada własną strategię bezpieczeństwa energetycznego? Co jest na jej końcu? Jaki mamy cel jako państwo?
Minister Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej: Musimy mieć ciągły, niezagrożony dostęp do energii elektrycznej, bo to jest ten rodzaj energii, oprócz ciepła, której Polacy używają na co dzień. Musimy mieć nieprzerwany, niezagrożony przez nikogo dostęp do energii dla wszystkim odbiorców w Polsce i dla przemysłu polskiego. W dodatku musi ona być w takiej cenie, żeby nasza gospodarka była konkurencyjna w stosunku do sąsiednich krajów. Dzisiaj jesteśmy bezpieczni, ale to bezpieczeństwo nie jest stanem, który osiąga się raz, a potem już nie trzeba się tym zajmować. O bezpieczeństwo energetyczne trzeba dbać zawsze i je poprawiać. Należy zdobywać nowe możliwości. Trzeba przewidywać, co może się zdarzyć za rok, za dwa, a w dziedzinie zabezpieczenia dostaw energii - także za 20 i 30 lat.
PAP: Mamy nakreślone cele i perspektywy czasowe. Czy nasze starania budzą niepokój naszych sąsiadów?
Naimski: Jest to niepokój wynikający z kilku przesłanek. Po pierwsze, produkcja energii wiąże się z konkurencją. Chodzi o olbrzymie pieniądze dla tych, którzy produkują i przesyłają surowce energetyczne. Olbrzymi koszt dla tych, którzy muszą kupować i olbrzymi zysk dla pośredników. Ktoś, kto chce się wybić na suwerenność w dziedzinie decyzji: ile, od kogo i kiedy kupuje, automatycznie staje się konkurencją. Jest i aspekt polityczny. Polityka międzynarodowa nierozerwalnie wiąże się z możliwością dostępu do źródeł surowców energetycznych czy też dostarczania energii. W 1989 i 1990 roku Rosjanie w Związku Sowieckim przyjęli doktrynę, która sprowadzała się do tego, że uzależnienie Europy Środkowej, de facto militarne w okresie zimnej wojny, zastąpi się uzależnieniem surowcowym. Mówiło się, że czołgi zostaną zastąpione rurociągami. I ten plan jest przez Rosjan realizowany w Europie.
Ale są też i inne problemy. Polski rynek jest łakomym kąskiem dla rywalizujących ze sobą w Europie dużych firm energetycznych. Ich rywalizacja przekłada się na bardzo kontrowersyjny poziom regulacji w samej Unii Europejskiej. Na przykład tzw. polityka klimatyczna, której używa się jako argumentu niepodważalnego, jest narzędziem oddziaływania na rynku konkurencji. Ci, którzy zainwestowali w wielkie farmy wiatrowe i elektrownie słoneczne, chcą zwrotu z kapitału i politycznych gwarancji dla swoich inwestycji. Niemcy dopłacają do odnawialnych źródeł energii 25 mld euro rocznie. Niemieckie społeczeństwo jest bogate i spłacają to niemieccy użytkownicy w rachunkach. My mamy plan innej strategii niż podążanie tą ścieżką, która została wytyczona w bogatych krajach. W praktyce oznacza to tyle, że nie chcemy, żeby nasze elektrownie węglowe zostały zamknięte i zastąpione drogą energią subsydiowaną.
PAP: Szukamy sojuszników do tego, żeby polski głos był ważny w tej kwestii? Amerykanie chyba nie mają problemu z polityką klimatyczną?
Naimski: Mają również. Ostatnio - jak wiemy - zapadła decyzja Donalda Trumpa o wyprowadzeniu Stanów Zjednoczonych z porozumienia paryskiego. W USA w ciągu ostatnich lat bardzo znacznie została zredukowana emisja CO2. Tylko że system w Ameryce jest inny niż w Europie. W ich systemie ten, kto redukuje, ma bonusy i ułatwienia. A w Europie jest nastawianie na karanie tych, którzy emitują CO2. W Ameryce jest możliwość, a u nas - nakaz. Porozumienie paryskie było przez nasz rząd uznane za akceptowalne, ponieważ nie jest wiążące i nie narzuca szczegółowych rozwiązań. Różni się od tego, co jest w UE, gdzie cele są narzucane. My na poziomie tego porozumienia współpracowaliśmy i będziemy starali się je utrzymać w takim wymiarze.
A gdzie szukamy sojuszników? Szukamy ich też tam, gdzie możemy uzyskać nowe źródła zaopatrzenia w nośniki energii. Węgiel mamy swój, potrzebujemy nowych źródeł gazu. Po pierwsze, chcemy rozbudowywać terminal gazowy w Świnoujściu. Gazoport im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego już działa, ale będzie rozbudowany. To ma ogromne znaczenie właśnie dla budowania naszej podmiotowości, różnicowania kierunków i źródeł dostaw tego surowca. We współpracy z partnerami z Danii budujemy rurociąg przez Danię do złóż na norweskim szelfie. Nazywamy go Baltic Pipe Project. Mogę powiedzieć, że weszliśmy dzisiaj w stadium realizacyjne tego projektu. 1 czerwca inwestorzy: polski Gaz-System i duński Energinet podpisali umowę ramową o współpracy. To szczegółowa umowa z 15 aneksami, która reguluje podział odpowiedzialności za realizację 5 odcinków Baltic Pipe. Całe połączenie będzie zaczynało się na Morzu Północnym. Na pierwszym odcinku gaz będzie przesyłany łącznikiem między norweskim systemem przesyłowym na Morzu Północnym i Danią, potem - przez terytorium duńskie - tutaj konieczna jest rozbudowa systemu.
Dalej ma powstać wielka tłocznia, którą trzeba wybudować na wschodnim wybrzeżu Danii. I jeszcze część podmorska, pod Bałtykiem. Musimy też rozbudować polską sieć gazociągów wysokiego ciśnienia. Odpowiedzialność za konkretne odcinki Baltic Pipe została już podzielona. Duńczycy budują połączenie z Morzem Północnym, część pod Bałtykiem buduje Gaz-System. To nie plany, to już się dzieje. Przewidujemy ukończenie prac na jesieni 2022 roku. Wtedy jako kraj uzyskamy możliwość sprowadzenia gazu od dowolnych producentów. Połączenie dostaw LNG i z Baltic Pipe spowoduje, że monopol jednego dostawcy - rosyjskiego Gazpromu zostanie przełamany.
PAP: Czego oczekujemy po wizycie prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie?
Naimski: Niektórzy obserwatorzy chcą widzieć w tej wizycie gest, ale to nie jest gest. To znaczący fakt, który można opisać w następujący sposób: przyjazd prezydenta amerykańskiego do Warszawy i spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą oraz później z 10-cioma prezydentami z Europy Środkowej oznacza, że dla polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych ten rejon jest ważny. Wizyta Donalda Trumpa wpisuje się w cały kalendarz wydarzeń, które mieliśmy okazję obserwować w naszej części kontynentu. Jesteśmy po warszawskim szczycie NATO i po decyzjach dotyczących bezpieczeństwa europejskiego, podjętych w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wschodnia flanka NATO jest wzmacniana. W Polsce i krajach bałtyckich mamy wojska sojusznicze. Mamy u siebie wojska amerykańskie. Mamy w końcu sytuację, w której ograniczenia w naszym statusie członkowskim w NATO, które istniały od 1999 roku, przestają wreszcie obowiązywać. I to jest ważne. Tak jak wspominamy rok 1999 jako moment naszego wejścia do NATO, tak rok 2016 i 2017 będziemy wspominali jako faktyczne upodmiotowienie naszego członkowska w Sojuszu.
Stany Zjednoczone są zainteresowane utrzymaniem swojej obecności w Europie. Każda destabilizacja sytuacji na naszym kontynencie wcześniej czy później, ale zawsze - dotyczy USA. Ameryka szuka możliwości praktycznej współpracy i wizyta prezydenta Trampa w Polsce jest tego dowodem. Polska i region środkowoeuropejski dają takie możliwości. Tutaj jest miejsce dla amerykańskich firm, są duże możliwości dla amerykańskich inwestycji. Infrastruktura komunikacyjna i energetyczna w naszym regionie wymaga modernizacji i często budowy od podstaw. Mamy możliwość współpracy na poziomie militarnym, gospodarczym i mamy już możliwość rozmawiania na temat współpracy energetycznej w sensie praktycznym. Amerykańscy producenci LNG, którzy mają wielkie plany rozwoju, mogą myśleć o transporcie gazu do Europy i do Polski. To, że do Polski wpłynął statek z amerykańskim gazem i że amerykański producent sprzedał nie tracąc na tym, a polski PGNiG - kupił w dobrej cenie, oznacza, że istnieje taka możliwość. To było symboliczne wydarzenie, ale też otworzyło drzwi do kontaktów i kontraktów. Polskie potrzeby gazowe rzędu kilku, kilkunastu mld metrów sześciennych gazu. To jest niewiele w porównaniu z potrzebami całego regionu czy całej Europy, ale nawiązując współpracę polsko-amerykańską w tej dziedzinie wskazujemy strategiczny kierunek. Możliwości eksportowe Stanów Zjednoczonych są obliczane na 180 mld m3 gazu rocznie.
Gazprom przesyła do Unii Europejskiej podobne ilości gazu rocznie i zapewne przez przypadek jest to tyle, ile USA mogą wyeksportować. To jest oczywiście pole do konkurencji. I jest oczywiste, że Stany Zjednoczone muszą konkurować na rynku gazowym z innymi tradycyjnymi dostawcami do Europy. Jeżeli słyszymy z Berlina, że Europa nie potrzebuje Ameryki, to trudno się z tym zgodzić. USA potrzebują Europy, a Europa potrzebuje Stanów Zjednoczonych. Jeżeli chodzi o energię, to w Traktacie Europejskim jest zawarowane prawo dla rządów krajów członkowskich dotyczące sposobu produkcji energii, a także źródeł dostaw surowców energetycznych. Bezpieczeństwo energetyczne jest domeną krajów członkowskich i to nie ulegnie zmianie.
Rozmawiał: Mariusz Pilis
mapi/ tgo/