Prywatny samolot Cessna 551 z czterema osobami na pokładzie rozbił się w niedzielę po południu nad Morzem Bałtyckim w pobliżu wybrzeża Łotwy - podało centrum ratownictwa Szwedzkiej Administracji Morskiej.
"Załoga wysłanego na miejsce zdarzenia samolotu Straży Przybrzeżnej zaobserwowała fragmenty samolotu oraz plamę olejową" - poinformował rzecznik tej instytucji Lars Antonsson.
Według gazety "Dagens Nyheter" lecący z Hiszpanii samolot miał wylądować w Kilonii w północnych Niemczech, ale nieoczekiwanie kontynuował lot na dużej wysokości nad Bałtykiem. Interweniowały niemieckie i duńskie myśliwce, których piloci nie zaobserwowali nikogo w kokpicie Cessny. Z samolotem nie było także kontaktu radiowego.
Jak podał szwedzki "Aftonbladet" za niemieckim "Bild", na pokładzie znajdował się pilot, kobieta, jej mąż i ich córka. Tuż po starcie samolot zgłosił, że ma problemy z ciśnieniem w kabinie. Niedługo potem kontakt został zerwany, tuż przy Półwyspie Iberyjskim.
Zarówno hiszpańskie, jak i francuskie myśliwce wystartowały, by sprawdzić, co się dzieje. Żaden z samolotów nie widział nikogo siedzącego w kokpicie - twierdzi "Aftonbladet", dodając, że później eskortę lotu przejął duński odrzutowiec F16. Piloci obserwowali, jak samolot w końcu zaczął wirować (według niektórych relacji najpierw obniżać lot, potem wpadając w gwałtowne spiralne opadanie), a następnie rozbił się na powierzchni morza u wybrzeży Łotwy.
Szwedzka Administracja Morska podjęła działania ratownicze, wysyłając m.in. samolot Straży Przybrzeżnej KBV 501, gdyż samolot przeleciał w pobliżu Gotlandii a następnie zmierzał w kierunku Łotwy.
Szanse na znalezienie żywych osób z rozbitego samolotu są praktycznie żadne. Zresztą podejrzewa się, że ze względu na prawdopodobne (domniemane ze względu na przebieg i okoliczności zdarzenia) rozszczelnienie kabint nie żyli już na długo przed upadkiem samolotu. Jenak o asystę przy ewentualnej akcji poszukiwawczo ratowniczej poproszony został i w rejonie wypadku pozostawał przez jakiś czas szwedzki prom Urd.
Łotewska armia jest zaangażowana w operację ratunkową po rozbiciu się na Bałtyku prywatnego samolotu - poinformował w niedzielę wieczorem minister obrony Łotwy Artis Pabriks.
Minister obrony przekazał, że w związku z wypadkiem prywatnego samolotu, który w niedzielę rozbił się na morzu w okolicach miasta Windawa (łot. Ventspils) na zachodzie Łotwy, skontaktował się z szefem MSW Kristapsem Eklonsem.
Zaznaczył, że w akcji ratunkowej bierze udział łotewska armia, która wykorzystuje statek ratowniczy Astra.
Samolot spadł ok. 4 mil na północny zachód od Windawy - pisze portal Delfi. "Po 20 minutach na miejsce katastrofy przybył statek straży przybrzeżnej, który będzie kontynuować poszukiwania. Zaangażowane są też helikoptery ze Szwecji i Litwy" - przekazał Peteris Subbota ze Straży Przybrzeżnej Marynarki Wojennej Łotwy.
PAP; z Rygi Natalia Dziurdzińska (PAP); PBSPortalMorski.pl
Zrzut ekranu: Flightradar24