Choć ORP Bałtyk trafił na żyletki jeszcze w czasie II wojny światowej, jego trzy gigantyczne kotwice przetrwały. Uroczyste odsłonięcie jednej z nich, „rzuconej” przed Muzeum Marynarki Wojennej (MMW), było wydarzeniem kończącym tegoroczne obchody Święta Morza.
Największa w Gdyni kotwica admiralicji przez ponad 70 lat witała swymi wielkimi łapami gości Domu Marynarza przy alei Piłsudskiego. Budynek, przed którym leżała, ewoluował od Domu Zdrojowego, przez siedzibę marynarskich związków zawodowych, po hotel administrowany najpierw przez Centralny Zarząd Marynarki Handlowej, a od 1951 roku przez Polskie Linie Oceaniczne (PLO). A kotwica przez te wszystkie lata niezmiennie trwała. Niestety trwała i rdzewiała. Mimo swych słusznych rozmiarów (trzon 4,90 m, ramię 3,65 m, poprzeczka 5,10 m) była też coraz mniej widoczna, bo okalające ją tuje wystrzeliły w górę, jak pociski z krążownika pancernopokładowego D’Entrecasteaux w latach kolonialnej świetności.
Okręt zbudowany w stoczni Forges et Chantiers de la Mediterranee w La Seyne w 1899 roku, przeznaczony był do służby w zamorskich koloniach Francji. Operował na wodach Dalekiego Wschodu. Pomagał m.in. tłumić „powstanie bokserów” w Chinach, wypełniał zadania na Oceanie Indyjskim. Podczas I wojny światowej bronił Kanału Sueskiego przed Turkami, prowadził patrole bojowe, ochraniał konwoje u brzegów Afryki Północnej."D’Entrecasteaux" miał jednak archaiczny wygląd już wychodząc ze stoczni. Aleksander Gosk nazywa go „najdziwniejszym” okrętem w historii polskiej Marynarki Wojennej. W 1923 roku stracił więc wartość bojową i został w Belgii przebudowany na hulk szkolny i mieszkalny, a w 1927 roku trafił do Polski. Od tej pory nazywał się ORP Bałtyk i zacumowany na Oksywiu służył Szkole Specjalistów Morskich.
Cztery kotwice zdjęto z Bałtyku na czas remontu w 1932 roku. Okręt zezłomowali Niemcy podczas okupacji, a kotwice po wojnie trafiły w różne miejsca. Jedna zaginęła, druga zaległa przed budynkiem obecnego Wydziału Nawigacyjnego Uniwersytetu Morskiego na Molo Południowym, kolejna pojechała do Warszawy - stanęła przed budynkiem ówczesnego Ministerstwa Żeglugi, skąd w 1957 roku przeniesiona została do Portu Czerniakowskiego. A nasza bohaterka znalazła na kilkadziesiąt lat miejsce przed Domem Marynarza.
W trakcie niedzielnej uroczystości Dorota Arciszewska-Mielewczyk, prezes PLO, wyraziła radość, że kotwica znalazła tak godne miejsce. PLO miało bowiem problem z konserwacją tego cennego i atrakcyjnego zabytku i zdecydowało się przekazać eksponat do MMW. Przed muzeum został wyeksponowany tak, że mogą go podziwiać nie tylko zwiedzający MMW, ale także przechodnie spacerujący wzdłuż plaży miejskiej.
Dyrektor MMW Tomasz Miegoń dziękując za dar wręczył prezes PLO pamiątkową tabliczkę z wizerunkiem ORP Bałtyk i podziękowaniami za dbałość o historię polskiego morza.
Do sześciotonowej kotwicy dołączy wkrótce jej łańcuch o tej samej wadze, który przechodzi jeszcze konserwację w pracowni MMW.
W uroczystości odsłonięcia kotwicy wzięli udział: dyrektor MMW - Tomasz Miegoń, zastępca dyrektora MMW - Aleksander Gosk, prezes PLO - Dorota Arciszewska-Mielewczyk, prezes Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych - Benedykt Wietrzykowski, dowódca Centrum Operacji Morskich - wiceadmirał Krzysztof Jaworski.
rel (Gdynia.pl / Przemysław Kozłowski)
PLO ..... miało problem z konserwacją !
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.