Na swoim jachcie Ulysses przepłynął prawie 45 tysięcy mil, okrążył świat, na morzach i oceanach spędził cztery i pół roku - szczeciński żeglarz Mirosław Lewiński jest już w domu. Szczecinianin przyznaje, że najtrudniejsza była końcówka jego rejsu.
- Po prostu zasnąłem za sterem - opowiada Lewiński - morze wyrzuciło jacht na plażę, na szczęście wiatr przestał wiać, a jacht zatrzymał się tak, że nie położył się na burcie. Udało mi się zepchnąć go z powrotem do morza. Natomiast jak się obudziłem to dookoła mnie było biało, wszystko w poświacie księżyca i piasek. Jakby tak rejs miał się skończyć to byłoby kiepsko - relacjonuje żeglarz.
Rejs dedykowany był Władysławowi Wagnerowi, pierwszemu Polakowi w historii, który opłynął kulę ziemską. Dokonał tego w latach 30. ubiegłego stulecia, płynął przez siedem lat na w sumie trzech jachtach nazwanych Zjawa. Mirosław Lewiński podkreśla, że dzięki jego projektowi więcej osób kojarzy teraz wyczyn Wagnera. Mirosław Lewiński - jak przyznaje - teraz przyzwyczaja się do rytmu życia na lądzie, nie wyklucza też kolejnych wypraw.