Przemysław Miarczyński, nasz utytułowany zawodnik w windsurfingu, zastanawia się nad „przekwalifikowaniem” na kitesurfera. Dzięki temu, będzie mógł uczestniczyć w piątych w swojej karierze Igrzyskach Olimpijskich, w Rio de Janeiro w 2016 roku.
5 maja 2012 r. Międzynarodowa Federacja Żeglarska (ISAF) podjęła decyzję o zastąpienieu widnsurfingu - jako dyscypliny olimpijskiej - kitesurfingiem, sportem polegającym na pływaniu na desce napędzanej siłą wiatru oddziałującą na latawiec sterowany przez zawodnika. Oznacza to, iż tegoroczne Igrzyska w Londynie będą najprawdopodobniej ostatnimi (choć istnieje jeszcze szansa, że ISAF uzna odwołanie od tej decyzji), na których zawodnicy tej pierwszej dyscypliny będą mogli zdobywać medale. Podczas wczorajszego spotkania prasowego w siedzibie Sopockiego Klubu Żeglarskiego Ergo Hestia Sopot zapytaliśmy naszego siedmiokrotnego Mistrza Świata i Europy oraz trzykrotnego olimpijczyka, co ta decyzja oznacza dla niego.
- Tegoroczne igrzyska w Londynie to prawdopodobnie ostatnia szansa, by na olimpiadzie zdobyć w windsurfingu medal, bo w Rio de Janeiro zastąpi go kitesurfing.
- Mam nadzieję, że szybko uda mi się do tej zmiany przystosować.
- Czy to znaczy, że windsurfera stanie się pan kitesurferem?
- No tak. Kitesurfing wymaga trochę innej techniki niż windsurfing, ale myślę, że doświadczenie, które posiadam, pozwoli mi stosunkowo szybko go opanować. Kite jest na tyle młodą dyscypliną i na tyle szybko można się go nauczyć, że dla mnie, a jeszcze bardziej dla młodszych zawodników, przystosowanie się do tej techniki nie powinno sprawić większej trudności. Ósmym zawodnikiem pucharu świata w kitesurfingu jest chłopak od nas z klubu, Tomek Janiak, który ma 40 lat, a więc jest sporo starszy ode mnie. On jest dla mnie przykładem, że i w takim wieku można się ścigać i osiągać dobre miejsce. To też silna motywacja do zajęcia się tym sportem. Początkowo zastanawiałem się, czy ciągnąć karierę do igrzysk w Rio, będę miał wówczas 37 lat. Ale co mi szkodzi spróbować? Nie twierdzę, że będę teraz pływał na desce z latawcem przez cztery lata i walczył o te igrzyska, to czas pokaże. Jeżeli będę osiągał dobre wyniki, będzie się opłacało walczyć dalej, a jeżeli nie, to być może moja kariera się skończy. Ale motywacja, by w żeglarstwie pozostać, jest. Trochę szkoda, że doświadczenie zdobyte w windsurfingu się w pewnym sensie zmarnuję, bo przecież po zakończeniu kariery mógłbym zostać trenerem, a w kitesurfingu raczej nim nie zostanę.
- Jak pan zareagował na decyzję o zastąpieniu tych dyscyplin? To był szok?
- Duże zaskoczenie, ale na pewno nie szok. Na początku nawet się trochę z tego śmiałem, bo czy jest sens się załamywać? Kitesurfing nie jest dyscypliną, która by nas, windsurferów, kompletnie przekreślała i byśmy nie mogli spróbować w niej swoich sił. Uważam, że możemy dać sobie radę, nie ma co załamywać rąk. Choć na pewno klubom i starszym zawodnikom będzie trudniej. Klubom – bo jak będzie wyglądać szkolenie na kajcie? Polskie stowarzyszenie kitesurfingu sugeruje, by rozpoczynało się ono od 14 roku życia, bo to trochę bardziej niebezpieczny sport niż windsurfing, a co ma młody człowiek robić do tego czasu? Uprawiać windsurfing, czy stać z latawcem na plaży? Ale czas pokaże, rok – dwa i wszystko się wyjaśni. Choć na pewno na początku będzie niezłe zamieszanie.
- Przejdźmy do igrzysk w Londynie. Przygotowuje się pan do nich niezwykle intensywnie.
- Sezon żeglarski dla mnie trwa nieprzerwanie od zeszłego roku. W grudniu ub.r. mieliśmy Mistrzostwa Świata, w lutym tego roku braliśmy udział w Mistrzostwach Europy, w których wywalczyłem tytuł mistrzowski. Z kolei w tegorocznych Mistrzostwach Świata byłem siódmy, a w kwietniu w Pucharze Świata - drugi, przegrywając jedynie z mistrzem świata. Cały czas w czołówce, z czego się cieszę. Te zawody to czas przygotowań do Igrzysk Olimpijskich, część z nich traktowałem tylko i wyłącznie treningowo. W najbliższym czasie czekają mnie zawody pucharu świata na akwenie olimpijskim w Weymouth - wyjeżdżamy tam już w niedzielę. Potem wracam na dziesięć dni, następnie znowu wyjeżdżam, wracam na początku lipca i w połowie tego miesiąca lecę na igrzyska. 15 lipca odbędzie się losowanie sprzętu, na którym będę startował, trzeba go „opływać”, przyzwyczaić się, stąd mój dość szybki wyjazd do Londynu, bo pierwszy wyścig rozpoczyna się 31 lipca. Ostatni, finałowy odbędzie się 7 sierpnia. Zaplanowanych jest łącznie 11 wyścigów, mam nadzieję, że będą mi i moim kibicom towarzyszyć pozytywne emocje. Pomoże mi doświadczenie, bo będą to czwarte igrzyska, w których wezmę udział. Na pewno będzie mi łatwiej to wszystko ogarnąć psychicznie. Będę czuł dosyć dużą presję, bo wiem, że kibice i sponsorzy oczekują medalu. Mam nadzieję, że nie zawiodę.
- Będziemy trzymać kciuki.
Podczas wczorajszej konferencji Jacek Karnowski, prezydent Sopotu i Grzegorz Szatkowski, wiceprezes Ergo Hestia, przekazali Przemysławowi Miarczyńskiemu podpisaną przez nich koszulkę, która ma naszemu zawodnikowi przynieść szczęście na zawodach w Londynie.
Czesław Romanowski
Zdjęcia: Czesław Romanowski, SKŻ Ergo Hestia Sopot
Przemysław Miarczyński
Pseudonim Pont (ur. 26 sierpnia 1979 w Gdańsku) – olimpijczyk, reprezentant Polski w windsurfingu, zawodnik SKŻ Ergo Hestia Sopot. Aktualny Mistrz Europy w klasie RS:X. Obecnie przygotowuje się do startu w igrzyskach w Londynie. Będzie to jego czwarty olimpijski start, po Sydney (2000 rok), Atenach (2004 rok) i Pekinie (2008 rok). Hobby Przemka to jazda na rowerze i gra w squasha.
Przygoda Przemka Miarczyńskiego z windsurfingiem zaczęła się, gdy miał zaledwie 8 lat. Od 1989 r. jest zawodnikiem SKŻ Ergo Hestia Sopot, który jako jeden z czołowych klubów windsurfingowych Europy wychował wielu medalistów żeglarskich mistrzostw Europy i Świata, w tym grupę olimpijczyków.
Pierwsze wygrane zawody Przemka Miarczyńskiego to Mistrzostwa Świata Juniorów w 1995 r. (Balaton – Węgry), dzięki którym dostał się do kadry olimpijskiej. W 2000 r. zawody na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney ukończył na ósmej pozycji. W 2001 r. zdobył srebrny medal na Mistrzostwach Świata juniorów i seniorów. Dwa lata później został Mistrzem Świata, a w 2004 roku na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach zajął piątą pozycję. W sezonie 2004 został także Mistrzem Europy i Wicemistrzem Świata. W 2006 roku zdobył brązowy medal na Mistrzostwach Świata w klasie RS:X. Został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi (2010).
Siedmiokrotnykrotny medalista Mistrzostw Świata, siedmiokrotny medalista Mistrzostw Europy, zdobywca dziesięciu tytułów Mistrza Polski w windsurfingu olimpijskim. Trzy tytuły Mistrza Polski w klasie Formuła Windsurfing.