Historia

Nie wiadomo skąd przyszli ani kim byli. Zagrozili największym potęgom starożytnego świata. Spustoszyli Bliski Wschód i… zniknęli. Nazwano ich Ludami Morza.

Nazwa ta została spopularyzowana przez francuskiego egiptologa Gastona Maspero. Jest bardzo umowna. Oznacza wielką falę wędrówki (albo wędrówek) ludów, która przetoczyła się ok. 1200 r. p. n. e. przez wschodni basen Morza Śródziemnego.

Nie była to wędrówka pokojowa. Raczej najazd, który doprowadził do destabilizacji całego regionu. Oznaczał upadek najbardziej rozwiniętych ośrodków ówczesnej cywilizacji tzw. Grecji mykeńskiej oraz państwa Hetytów.

O mały włos ten sam los nie spotkałby również najpotężniejszego i najbogatszego wówczas państwa – Egiptu za rządów faraonów Ramzesa II, Merenptaha i Ramzesa III. Odparcie inwazji wojowniczych plemion z północy wymagało od nich wiele wysiłku.

Wydaje się, że o kataklizmie na taką skalę powinniśmy dużo wiedzieć. Tymczasem nic bardziej mylnego. Pozostało po nim niewiele świadectw, głównie archeologicznych. A i one mało wyjaśniają.

Zajmując się Ludami Morza trzeba więc mieć świadomość, że poruszać się nieraz będziemy w sferze domysłów, tajemnic i hipotez. Nic tutaj nie jest pewne ani jasne. Niektórzy malowniczo nazwali Ludy Morza „wikingami epoki brązu”, bo tak jak oni pojawili się na chwilę w historii, a potem znikli, pozostawiając po sobie zgliszcza zrabowanych miast i spustoszonych krain.

Bezimienni ludzie znikąd

Przyjrzyjmy się mapie wschodniej część basenu Morza Śródziemnego w pierwszej połowie drugiego tysiąclecia przed naszą erą. Dominowały wtedy trzy wielkie ośrodki cywilizacyjne. W Grecji tzw. kultura mykeńska, w Azji Mniejszej państwo Hetytów a w dolinie Nilu i na terenie Palestyny Egipt.

Były to kwitnące kultury – czas upowszechnienia brązu, powstania ludnych miast i pojawienia się na polu walki groźnych rydwanów. A także gwałtownego rozwoju żeglugi morskiej, która umożliwiała ożywioną wymianę handlową.

Sytuacja polityczna była stabilna. Wydawało się, że na zawsze. Jednak – jak to zwykle bywa – sielanka skończyła się gwałtownie i krwawo. Zakończyli ją tajemniczy najeźdźcy, którzy pojawili się jakby znikąd.

Dosłownie. I to pierwsza zagadka, przed jaką stoją badacze tego tematu. Nie wiemy bowiem skąd przyszły Ludy Morza. Najogólniej i najpowszechniej odpowiada się – z Północy. Ale skąd dokładnie? To pozostaje bez odpowiedzi. Choć są też tacy, którzy początek ówczesnej wędrówki ludów lokalizują w Europie Środkowej.

Jedno jest pewne. Przychodzili z morza. W zgodnej opinii wszystkich zachowanych świadectw byli znakomitymi żeglarzami.

Nie wiemy też, jak się nazywali. Zachowało się kilkanaście różnych nazw. Być może byli wśród nich Achajowie, Etruskowie i Filistyni. Ale czy na pewno? To także zagadka.

Być może najprostszym wyjaśnieniem jest to, że inwazja Ludów Morza nastąpiła z wielu różnych ośrodków, że przeprowadzona została przez wiele różnych grup, i że w ogóle był to proces długi i skomplikowany, a tylko jego apogeum nastąpiło ok. 1200 r. p. n. e.

Ale to również tylko jedno z możliwych wytłumaczeń.

Bez jasnej odpowiedzi pozostaje również podstawowe pytanie: dlaczego w ogóle doszło do takiego zjawiska jak Ludy Morza?

I znowu – teorii jest bardzo wiele. Dla jednych była to po prostu jeszcze jedna wędrówka ludów w dziejach ludzkości w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. Dla drugich akty piractwa na masową skalę. A są nawet tacy, którzy odpowiedzialność za to zrzucają na zmianę klimatu.

Mykeny, Troja i Hetyci

Nie wiemy kim były ani skąd przybyły Ludy Morza z grubsza wiemy jednak, jak inwazja przebiegała. Najpierw spustoszona została Grecja mykeńska. Potem najeźdźcy ruszyli dalej na wschód, w kierunku Azji Mniejszej. Tam ich ofiarą – najsłynniejszą chyba – stała się legendarna Troja.

Jej tragedia unieśmiertelniona została przez Homera w „Iliadzie” i „Odysei”. To właśnie tam znajdujemy wiele śladów umożliwiających identyfikację Ludów Morza z Achajami.

„Robota mi nie smakowała, tak samo gospodarstwo domowe, przez które dzieci pięknie się chowają – zawsze mnie pociągały okręty wiosłowe, bitwy, gładkie oszczepy i strzały, dla innych rzeczy złowrogie i straszne, a mnie właśnie miłe – tak jakoś Bóg zrządził. Każdy człowiek czym innym się cieszy. Zanim synowie Achajów wstąpili na ziemię trojańską, już dziewięć razy prowadziłem wojowników i chyże okręty na obce kraje i za każdym razem brałem łup bogaty. Bo najpierw wydzielano mi część wodza, potem miałem udział w losowaniu zdobyczy. Tak rósł mój dom, a u Kreteńczyków szacunek dla mnie i lęk” – chwali się Odyseusz.

Jeśli Achajów zaliczyć można do Ludów Morza to homerycki opis doskonale oddaje ich mentalność. Grabieże bogaciły, przynosiły sławę i poważanie wśród ziomków. Wielu chciało być takimi jak Odyseusz.

Ofiarą takiej mentalności padło państwo Hetytów. Jednak nie bez walki. Hetyckie okręty wysyłane z Ugarit podejmowały operacje morskie przeciw najeźdźcom, czasem skutecznie.

„Okręty Alaszija trzykrotnie starły się ze mną na morzu i je pokonałem, i przechwyciłem; i przejąłem okręty i spaliłem je na morzu” – zapisał ok. 1210 r. p. n. e. hetycki władca Ugarit Supiluliuma II.

Chwilowe zwycięstwa nie ocaliły jednak Hetytów. Przerwanie morskich linii komunikacyjnych spowodowało klęskę głodu, co ułatwiło podbój Ludom Morza. Państwo hetyckie zostało zmiecione z powierzchni ziemi i już nigdy się nie podniosło.

Niektóre z grup Ludów Morza pognały jeszcze dalej na wschód, ale tam skuteczny odpór dali im Asyryjczycy. Ale to nie zakończyło ich aktywności. Najbardziej łakomym kąskiem musiał być bowiem dla nich Egipt i tam też skierowali swoją uwagę.

Fala ognia

I to właśnie próby opanowania Egiptu – dzięki inskrypcjom m. in. najcenniejszych w tym wypadku, pochodzących ze świątyni grobowej Ramzesa III w Medinet Habu - są najlepiej znane ze wszystkich kampanii prowadzonych przez Ludy Morza. Z ich najazdami musieli się zmierzyć trzej faraonowie: Ramzes II, Merenptah i Ramzesa III.

Początkowo wydawało się, że zagrożenie nie jest wielkie. Po raz pierwszy Ludy Morza wyłaniają się, jak zapisali Egipcjanie, z „mgieł morza” za panowania Ramzesa II, jako sprzymierzeńcy Libijczyków, z którymi toczył wojnę.

Byli najemnikami obeznanymi w sztuce wojennej i żeglarskiej. I jako najemników wykorzystał ich Ramzes II dla swoich celów podczas wielkiej bitwy pod Kadesz, którą stoczył z Hetytami ok. 1274 r. p. n. e.

Następca Ramzesa II – Merenptah, musiał już toczyć otwartą wojnę z Ludami Morza. Ok. 1208 r. p. n. e. przybyli oni do delty Nilu wraz z całymi rodzinami najprawdopodobniej, aby się tam osiedlić.

„Spędzają dzień przemierzając kraj i walcząc, by codziennie napełnić sobie brzuch. Wtargnęli do Egiptu, by szukać pożywienia dla swych ust.” – mówi egipska inskrypcja. W walce zginęło ok. 6,5 tys. przybyszów, 9 tys. dostało się do niewoli.

Jednak to był tylko wstęp do tego, z czym musiał się zmierzyć faraon Ramzes III.

„Obce ludy uczyniły na swych wyspach spisek. Nagle zniknęły kraje i zostały w walce rozbite. Żaden kraj nie oparł się ich broni, począwszy od Hatti, Kode, Karkemisz, Arzawa, także Alaszija – naraz zniszczone. Rozbili obóz na jakimś miejscu w Amurru. Zniszczyli jego lud, a jego kraj był, jakoby nigdy nie był. Szli na Egipt i fala ognia szła przed nimi. Ich związek składał się z Filistynów, Zekrów, Szekeleszy, Denenów i Weszeszów – zjednoczonych krajów. Położyli ręce na krajach całej ziemi, ich serca były pełne wiary i dufności. Nasze plany powiodą się!” – mówi inskrypcja z Medinet Habu.

Batalia rozegrała się dwu etapach. W obu zwyciężyli Egipcjanie oddalając – jak się okazało – na zawsze już niebezpieczeństwo od strony Ludów Morza. O sukcesie przesądziły dwie wygrane bitwy: na lądzie pod Djahy w Libanie oraz na wodzie w delcie Nilu. W obu przypadkach zwycięstwo Egipcjan było całkowite.

Bitwa w delcie Nilu

Skupmy się na bitwie w delcie Nilu, do której doszło ok. 1178 r. p. n. e. (choć data nie jest pewna). Jest to najstarsza znana bitwa morska w historii.

Agresji z morza obawiali się Egipcjanie bardziej niż z lądu, bo to przecież w tym rzemiośle najeźdźcy byli najbardziej biegli. Ramzes III postanowił nie czekać na nich bezczynnie. Starannie przygotował się do walki. Stworzono plan batalii, którego największą zaletą miało być zaskoczenie przeciwnika.

Kiedy flota inwazyjna dotarła do delty Nilu odkryła, że nie jest ona broniona. Jej przywódcy uznali, że Egipcjanie po prostu przestraszyli się ich i uciekli przed nimi w głąb kraju. Śmiało więc wpłynęli w plątaninę ujść i kanałów nilowych.

Na to tylko czekali Egipcjanie. Nagle pojawiły się statki egipskie, ukryte wcześniej w nadbrzeżnych trzcinach. Doskonale przystosowane do operowania na płytkich wodach zepchnęły pełnomorskie jednostki Ludów Morza w kierunku lądu.

A tam czekali na nich egipscy łucznicy zasypując ich gradem strzał. Najeźdźcy zostali zmasakrowani. W tej bowiem sytuacji na nic się zdało ich uzbrojenie – głównie miecze i włócznie.

„Ci, którzy wpłynęli w ujście rzeki, byli niczym ptaki schwytane w sieć. Ich przywódcy zostali porwani i ścięci, pozostałych rzucono na ziemię i spętano” – możemy przeczytać w egipskiej inskrypcji. Egipt odparł najazd. „Co się zaś tyczy tych, którzy dotarli do moich granic ich nasienie, serce i dusza są skończone na wieki wieków.” – zapisali jego kronikarze.

I chociaż zwycięstwo było całkowite, najazd Ludów Morza zwiastował już schyłek państwa faraonów. Grecja na trzy wieki pogrążyła się w tzw. wiekach ciemnych. Zaś na upadku państwa Hetytów urosła potęga Asyrii.

A Ludy Morza tak jak się pojawiły, tak zniknęły z areny dziejów. Wtopiły się w otoczenie. Niektóre – jak np. Filistyni – przetrwali jeszcze jakiś czas.

Filistyni znani są bardziej z kart Biblii. Przez długi czas toczyli walki z Izraelitami o panowanie nad Ziemią Obiecaną. Ale to nie jedyne biblijne nawiązanie do Ludów Morza, jakie się pojawia.

Jak bowiem wiadomo Izraelici osiedlili się w Egipcie w czasach Józefa. Uciekli stamtąd pod wodzą Mojżesza. Trwają spory, kiedy to nastąpiło.

Niektórzy uczeni uważają, że doszło do tego właśnie w epoce najazdów Ludów Morza na Egipt. Według tej teorii Izraelici mieli skorzystać z osłabienia państwa faraonów, aby uciec do Kanaanu. I tak jedna wędrówka zapoczątkowała drugą – jeszcze ważniejszą.

Tomasz Falba

Artykuł pochodzi z 9. numeru miesięcznika POLSKA NA MORZU. Magazyn jest dostępny w punktach Empik i Salonikach Prasowych, w centrach handlowych i na dworcach. Wejdź na www.polskanamorzu.pl i zamów prenumeratę.

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0644 4.1466
EUR 4.2243 4.3097
CHF 4.5435 4.6353
GBP 5.1 5.203

Newsletter