Wkroczenie wojsk ukraińskich na terytorium Rosji w obwodzie kurskim jest najbardziej śmiałą, ale też najbardziej ryzykowną decyzją prezydenta Wołodymyra Zełenskiego; nie odmieni ona przebiegu walk, ale może politycznie odmienić losy wojny – uważa brytyjski analityk wojskowy prof. Michael Clarke.
W artykule opublikowanym w "The Sunday Times" Clarke, ekspert związany z King’s College London i think tankiem Royal United Services Institute (RUSI), napisał, że operacja ta zaskoczyła nie tylko Rosję, ale też zachodnich sojuszników Ukrainy, w tym Stany Zjednoczone. Jak zauważył, w przypadku tego przedsięwzięcia można dostrzec "odciski palców" Zełenskiego, ponieważ nie jest wielką tajemnicą, że prezydent naciskał na dowódców, by rozpoczęli letnią ofensywę.
"Zełenski desperacko próbuje odwrócić narrację, że Ukraina przegrywa wojnę. Sukcesy na Morzu Czarnym i przeciwko siłom rosyjskim na Krymie nie przyciągają uwagi świata, gdy armia jego kraju powoli, ale nieubłaganie jest wypychana z kolejnych terytoriów we wschodniej Ukrainie. Zełenski próbuje znaleźć sposób na zatrzymanie lub odwrócenie tej dynamiki. Ten strategiczny wybór wojskowy jest bardzo w jego stylu: odważny i ryzykowny. Z pewnością jest odważny - Moskwa od 1941 roku nie widziała, by ktokolwiek najechał ani metr jej własnego terytorium. Obrazy z Kurska zszokują rosyjską opinię publiczną, a Kreml może mieć trudności z zarządzaniem tą (sytuacją)" – ocenił Clarke.
Wyjaśnił, że równie ryzykownym kontratakiem było tylko amerykańskie lądowanie w Inczon w 1950 roku podczas wojny koreańskiej, ale podczas gdy tamto wydarzenie miało na celu odwrócenie losów całej ofensywy, ukraiński kontratak na obwód kurski może osiągnąć tylko ograniczone cele. Tym celem – oprócz zwrócenia uwagi Moskwy i reszty świata – jest zmuszenie Kremla do wycofania dobrze wyszkolonych rosyjskich oddziałów z innych części frontu. Mowa m.in. o siłach atakujących Wowczańsk w obwodzie charkowskim i nacierających w obwodzie donieckim - w okolicach Czasiw Jaru i na trasie wiodącej do Pokrowska, gdzie ukraińska armia ma wyraźne kłopoty.
"Jak dotąd wszystko wskazuje na to, że Kijów poważnie podchodzi do sprawy. To nie jest nalot lekkiej piechoty na zasadzie - wejdź, uderz i wróć do domu w ciągu 72 godzin. Obserwacja sił (biorących udział w działaniach) w (obwodzie kurskim) wskazuje na to, że po rosyjskiej stronie granicy znajdują się znaczące elementy 22. i 88. ukraińskiej brygady zmechanizowanej oraz 80. brygady desantowo-szturmowej wraz z jednostkami z innych brygad. Są to doświadczone formacje, które prawdopodobnie liczą od 6 tys. do 10 tys. żołnierzy" – zwrócił uwagę prof. Clarke.
"Ich operacja została poprzedzona imponującym atakiem elektronicznym, który oślepił rosyjskie jednostki broniące granicy i osłabił moc (rosyjskich) dronów. Potwierdzono, że w operacji uczestniczyły amerykańskie opancerzone wozy bojowe Stryker i niemieckie opancerzone bojowe wozy piechoty Marder. Kreml uważa, że prawdopodobnie zaangażowane są (tam) amerykańskie (wozy) M2 Bradley - tegoroczne gwiazdy wojny. Jeszcze bardziej rzuca się w oczy fakt, że wjechały one na terytorium Rosji ze znaczną liczbą pojazdów inżynieryjnych, ze sprzętem do usuwania min, wieloprowadnicowymi wyrzutniami rakietowymi HIMARS, moździerzami dalekiego zasięgu i naziemnymi jednostkami obrony powietrznej. Ukraińska armia najwyraźniej zamierza stać i walczyć w stworzonej przez siebie enklawie - i może jeszcze zostać wzmocniona" – dodał.
Ekspert ocenił, że siły ukraińskie, korzystając z efektu zaskoczenia, wydają się wygrywać pierwsze rundy tej bitwy, jednak z czasem przewaga liczebna w końcu da o sobie znać, a fakt zajęcia przez Ukraińców fragmentu terytorium Rosji będzie po prostu nie do zniesienia dla Władimira Putina. Jak przypuszcza Clarke, krytycy Zełenskiego będą w tej sytuacji argumentować, że jest to niewłaściwe wykorzystanie zarówno życia żołnierzy, jak też ciężkiego sprzętu, którego Ukraina desperacko potrzebuje na południu, w Donbasie.
"W przeciwieństwie do lądowania w Inczon w Korei, ten kontratak nie może odwrócić losów wojny. Zamiast tego, jego sukces militarny będzie mierzony tym, do jak dużej ceny Rosja zostanie zmuszona przez Ukraińców za ostateczne odzyskanie swojego terytorium. Jeśli walka będzie długa, a cena wysoka, siły ukraińskie mogą odnieść znaczące korzyści gdzie indziej" – wyjaśnił.
Dodał, że polityczny sukces zależeć będzie od tego, jak ta operacja wpłynie na nastawienie psychiczne władz w Moskwie i czy wzbudzi w otoczeniu Putina realne wątpliwości dotyczące ponoszenia coraz większych kosztów wojny.
"Przywódcy polityczni, często bez doświadczenia wojskowego, muszą podejmować ważne decyzje strategiczne, a dowódcy wojskowi robią wszystko, co w ich mocy, aby je zrealizować. Kiedy Zełenski, komik, który stał się politykiem, pojawił się na kijowskiej ulicy zaledwie kilka godzin przed rosyjską inwazją w 2022 roku, aby oświadczyć, że nigdzie się nie wybiera, a Ukraina będzie walczyć, podjął największą strategiczną decyzję w swoim życiu. W tym tygodniu podjął drugą co do ważności - i prawdopodobnie bardziej ryzykowną" – podsumował Clarke.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.