Ostrzelano punkt na obrzeżach portowego miasta Al-Hudajda, z którego rebelianci Huti odpalali wcześniej rakiety - poinformowała w sobotę agencja AFP, powołując się na źródła wojskowe sprzymierzone z rebeliantami.
Nie było możliwe ustalenie, czy uderzenie nastąpiło z morza czy z powietrza - zaznaczyła agencja.
Portal brytyjskiego dziennika "Guardian" podkreślił, powołując się na dyrektora ds. operacji Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych, generała Douglasa Simsa, że USA spodziewają się nowych ataków jemeńskich rebeliantów Huti.
"Ich retoryka jest dość mocna i spodziewamy się, że spróbują jakiegoś rodzaju odwetu. (...) Jesteśmy przygotowani na taką ewentualność" - powiedział.
Natomiast Wesley Clark, generał armii amerykańskiej w stanie spoczynku, wyjaśnił na antenie stacji CNN, jak będzie wyglądać postępowanie sił zbrojnych USA. "Jeżeli wystrzelą jeden pocisk, my zniszczymy trzy cele. Jeżeli wystrzelą dwa - zniszczymy sześć" - oznajmił.
Wspierani przez Iran szyiccy rebelianci Huti są jedną ze stron wciąż tlącej się wojny domowej w Jemenie i kontrolują północny zachód tego kraju. Od 19 listopada atakują statki przepływające przez Morze Czerwone twierdząc, że w ten sposób wspierają walczący z Izraelem palestyński terrorystyczny Hamas. Deklarują, że ich ataki obejmują statki związane z Izraelem, choć wiele z zaatakowamych jednostek nie miało powiązań z tym krajem.
W rezultacie ataków Huti wielu przewoźników zrezygnowało ze szlaku wiodącego z Azji przez Morze Czerwone i kanał Sueski, wybierając dłuższą, ale bezpieczniejszą trasę okrążającą Afrykę - przypomniała agencja Reutera.
Jak powiedział w rozmowie z jedną z egipskich stacji telewizyjnych dyrektor zarządu kanału, Osama Rabie, od początku roku wpływy spadły o 40 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2023 r., a liczba przepływających statków - o 30 proc. Pogrążony w kryzysie ekonomicznym Egipt w ubiegłym roku odnotował rekordowe, przekraczające 9,4 mld dolarów dochody z kanału.