Brytyjski minister zdrowia Matt Hancock ostrzegł w piątek przed możliwością wystąpienia sześciomiesięcznych opóźnień w portach w Dover i Folkestone w razie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez porozumienia w sprawie dalszych relacji handlowych. W liście do firm działających na rynku opieki zdrowotnej Hancock przypomniał, że już w sierpniu informował o sześciotygodniowym ryzyku opóźnień i zastrzegał wówczas, że te szacunki mogą się zmienić.
"Jednostki rządowe pracują nad tym, aby zaprojektować systemy celne i kontroli na brytyjskiej granicy, które zapewniłyby, że towary będą nadal mogły trafiać do tego kraju bez opóźnień wynikających z dodatkowych weryfikacji. Wykonaliśmy postęp, (...) ale brytyjski rząd nie ma kontroli nad tym, jakie ograniczenia wprowadzą państwa członkowskie na granicy UE, a Komisja Europejska jasno zapowiedziała, że w razie bezumownego scenariusza (wyjścia ze Wspólnoty - PAP) będzie stosować pełne kontrole graniczne" - tłumaczył.
Minister zapowiedział, że rządowe plany wykazały, że należy się spodziewać "znacząco ograniczonego dostępu do przepraw do Dover i Folkestone przez nawet do sześciu miesięcy". Jak zastrzegł, "to zdecydowanie najgorszy możliwy scenariusz, ale jako odpowiedzialny rząd mamy obowiązek przygotowania się na każdą ewentualność".
"Jeśli Wielka Brytania opuści Unię Europejską bez umowy (w sprawie przyszłych relacji), to będziemy naciskać na państwa członkowskie, aby wprowadzić pragmatyczne rozwiązania pozwalające na dalszy pełen przepływ dóbr z korzyścią dla obu stron. W obszarach, w których nie możemy tolerować poważnych opóźnień - np. lekarstw i produktów medycznych - musimy mieć plany awaryjne odpowiadające na zagrożenia wynikające z tych najgorszych scenariuszy" - napisał Hancock.
Szef resortu zdrowia powtórzył także swoją wcześniejszą sugestię, że zgodnie z rządowymi szacunkami firmy farmaceutyczne powinny zwiększyć swoje zwykłe zapasy leków i produktów medycznych o dodatkowy, sześciotygodniowy margines bezpieczeństwa na wypadek krótkotrwałych zakłóceń w dostawach w razie braku porozumienia z UE.
Jednocześnie wyraźnie zaznaczył, że szpitale, przychodnie i apteki nie powinny samodzielnie gromadzić zapasów leków, a lekarze nie powinni wypisywać pacjentom recept na zapas. Zagroził sankcjami dyscyplinarnymi w przypadku wykrycia takich praktyk.
Hancock powtórzył, że rząd brytyjski "uznaje wartościowy wkład obywateli UE" zatrudnionych w służbie zdrowia (NHS) w jej funkcjonowanie i liczy na to, że pracodawcy na terenie całego kraju pomogą im w ubieganiu się o status osoby osiedlonej, który pozwoli im zachować prawo rezydencji w Wielkiej Brytanii.
Obecnie osoby zatrudnione w NHS mogą rejestrować się w ramach drugiej fazy testowej nowego systemu, a wiele firm zdecydowało się nawet pokryć koszty ich aplikacji.
Według oficjalnych statystyk aż 10 proc. lekarzy i 7 proc. pielęgniarek w brytyjskiej publicznej służbie zdrowia pochodzi z innych państw UE. Pracę w tym sektorze znalazło ponad 8,5 tys. Polaków, którzy stanowią piątą co do liczebności grupę narodowościową po Brytyjczykach, Indusach, Filipińczykach i Irlandczykach.
Dyskusja na temat konsekwencji braku umowy w sprawie wyjścia z UE dla Irlandii wpisuje się w gorączkowe dyskusje przed wtorkowym głosowaniem w Izbie Gmin. Premier mniejszościowego rządu Theresa May zmaga się z problemami, aby uzyskać większość głosów w parlamencie niezbędną dla przyjęcia wypracowanego przez nią projektu umowy z UE.
Wielka Brytania powinna opuścić UE 29 marca 2019 roku.
Z Londynu Jakub Krupa