Od czasu tragicznego w skutkach białego szkwału z 2007 r. na mazurskich jeziorach znacznie rozwinął się system ratownictwa - wynika z konferencji o stanie bezpieczeństwa na wodach, która odbyła się we wtorek w Giżycku.
Podczas gwałtownej nawałnicy 21 sierpnia 2007 r. utonęło na Mazurach 12 osób. W 10 lat po tej tragedii warmińsko-mazurska straż pożarna zorganizowała konferencję, poświęconą poprawie bezpieczeństwa i prowadzenia akcji ratowniczych na jeziorach.
Według uczestników spotkania, od tragicznych zdarzeń z 2007 r. znacznie poprawił się system ratownictwa wodnego i wyposażenie w sprzęt wszystkich służb, odpowiadających za bezpieczeństwo wodniaków i innych osób przebywających nad jeziorami.
W dniu nawałnicy, w 2007 r. ratownikom udało się wydobyć z wody 87 osób, z wywróconych przez fale łodzi i kajaków. Ówczesne działania ratunkowe i poszukiwawcze obnażyły jednak braki sprzętowe mazurskich służb ratowniczych.
Już przed kolejnym sezonem żeglarskim władze centralne i regionalne zaczęły doposażać straż pożarną, ratowników wodnych i inne służby w nowoczesny sprzęt, w tym sonary, których przedtem brakowało. Wzmocniono też system ostrzegania żeglarzy przed nagłym załamaniem pogody. Nad mazurskimi jeziorami wzniesiono 17 masztów z lampami, które w razie zagrożenia wysyłają sygnały świetlne ze zwiększoną częstotliwością.
Z danych, przedstawionych na konferencji w Giżycku wynika, że np. łodzie motorowe są obecnie już nie tylko we wszystkich jednostkach państwowej straży pożarnej, ale poprawiło się też wyposażenie strażaków ochotników. Jeszcze w 2006 r. na Warmii i Mazurach było 13 jednostek OSP z łodziami, teraz jest 50 takich jednostek.
Jak wyliczyli strażacy, te jednostki w razie potrzeby powinny w czasie krótszym niż 15 min. dotrzeć z łodzią do ponad 600 z ok. 2,5 tys. jezior w regionie. Jednak z analizy statystyk wynika, że w praktyce strażacy docierają w tak krótkim czasie do 94 proc. wszystkich zdarzeń.
W 2006 r. w specjalistycznych grupach ratownictwa straży pożarnej w całym województwie było 63 nurków różnych kategorii, a w 2016 r. - już 91 takich osób. Było to możliwe, dzięki stworzeniu przed kilku laty bazy wodno-nurkowej w Rybakach nad Jeziorem Plusznem i ośrodka szkolenia z "poligonem podwodnym" w Olsztynie. Wcześniej jedynym ośrodkiem w Polsce, szkolącym strażackich nurków, było Borne Sulinowo w woj. zachodniopomorskim.
Jak powiedział PAP zastępca komendanta warmińsko-mazurskiej straży pożarnej bryg. Michał Kamieniecki, dla poprawy bezpieczeństwa szczególnie istotne są działania edukacyjne i prewencyjne, dotyczące zachowań nad wodą. Przypomniał, że to właśnie brak wyszkolenia i doświadczenia żeglarzy był jedną z przyczyn tego, że biały szkwał pochłonął tyle ofiar.
"Do tej tragedii by nie doszło, gdyby żeglarze właściwie zareagowali; zrzucili żagle i wpłynęli do bezpiecznych miejsc. Niestety, tego feralnego dnia wiele jachtów pozostało na pełnych żaglach" - mówił.
We wtorek w Giżycku, na jeziorze Niegocin odbyły się też pokazowe ćwiczenia służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo wodniaków. Odtwarzano akcję ratunkową w sytuacji, gdy doszło do kolizji na wodzie i pożaru statku.
Konferencja zakończy się w środę. Uczestnicy zapoznają się m.in. z nowościami technicznymi, które w przyszłości mogą być wykorzystywane w ratownictwie wodnym, w tym robotami podwodnymi i specjalistycznymi dronami, wyposażonymi w kamery termowizyjne.
Biały szkwał to silny wiatr, który pojawia się nagle przy bezchmurnym niebie. Jedyną zapowiedzią tego zjawiska jest mgiełka nad wodą i załamujące się fale widoczne jako biaława zawiesina. W 2007 r. na Mazurach wiatr - wiejący z siłą 12 stopni w skali Beauforta - wywołał, wysokie na 3 m fale, które wywracały kajaki i żaglówki.
mbo/ js/