Po 75 latach na dnie Morza Północnego znaleziono wrak okrętu, który jako pierwszy w czasie II wojny został zatopiony przez ORP Orzeł. To wrak niemieckiej jednostki Rio De Janeiro, która została storpedowana przez Orła w kwietniu 1940 roku.
Rio de Janeiro był niemieckim transportowcem, który miał wziąć udział w inwazji na Norwegię. Nie dopuściła do tego jednak załoga operującego wtedy z Wielkiej Brytanii, polskiego okrętu ORP Orzeł.
Gdy nasi marynarze dostrzegli płynący bez bandery statek, zgodnie z międzynarodowymi konwencjami poprosili kapitana o zatrzymanie jednostki, przekazanie książki pokładowej oraz wyjaśnienie skąd i dokąd płyną. Niemcy próbowali przedłużyć procedurę, bo choć potwierdzili zrozumienie sygnału i zatrzymali statek, to nic więcej nie robili. Co więcej, Polacy dostrzegli w oddali szybko zbliżające się łodzie motorowe, a na samym zatrzymanym statku niedokładnie zamalowaną nazwę portu macierzystego - Hamburg. To wszystko sprawiło, że dali załodze na ewakuację 15 minut, po czym wystrzelili łącznie 3 torpedy. Dwie z nich trafiły w kadłub i posłały Rio de Janeiro na dno.
- Po raz pierwszy polski okręt dopadł przeciwnika i go zniszczył, posłał go w 140-metrową podróż na morskie dno. To był pierwszy odwet za wrzesień 1939 roku na Bałtyku, mówił Tomasz Miegoń, dyrektor Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Zginęło wtedy ponad 100 żołnierzy, zniszczono ponad 70 różnego rodzaju pojazdów, Niemcy stracili też kilkaset ton paliwa. To była dla nich spora strata. Co więcej, był to jeden z pierwszych sygnałów świadczących o tym, że Niemcy zamierzają zaatakować Norwegię.
Wraku ORP Orzeł mimo prowadzonych od wielu lat poszukiwań, wciąż nie udało się odnaleźć.
Radio Gdańsk
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.