O wsłuchanie się w głos naukowców i zdecydowane obniżenie kwot połowowych dla dorsza w Bałtyku zaapelowali w czwartek w Warszawie do europejskich ministrów środowiska - przedstawiciele fundacji Mare, The Pew Charitable Trusts - Kampanii na rzecz zakończenia przełowienia i Oceanu.
"Ministrowie, decydując co roku o limitach połowów, powinni przestrzegać doradztwa naukowego, a w wielu przypdkach tego nie robią" - zauważyła podczas czwartkowego spotkania z przedstawicielami mediów doradca ds. rybołówstwa dla The Pew Charitable Trusts - Europejski Program Morski, Justyna Zajchowska.
Minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk powiedział w poniedziałek w Ustce (w czasie posiedzenia sejmowej komisji gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej), że niedopuszczalne jest zwiększenie kwot połowowych, szczególnie dla dorsza. Stanowisko Polski wsparły Szwecja, Litwa, Łotwa i Estonia.
"Dziś podstawowym obowiązkiem jest ochrona, obrona Bałtyku, w świetle informacji docierających z UE, gdzie większość krajów nie chce obniżenia kwot połowowych, wręcz przeciwnie, żąda zwiększenia kwot, szczególnie dla dorsza" - tłumaczył wtedy Gróbarczyk. "Jest to niedopuszczalne (...) naszym głównym celem będzie zaapelowanie do krajów bałtyckich o rozsądek" - dodał.
"To jest rozsądna decyzja. Powinniśmy się skupić, żeby wspierać ministra Gróbarczyka, w tym aby miał siłę i przekonał inne państwa członkowskie, aby tak zrobić" - skomentowała we czwartek dla PAP Zajchowska. Celem ma być ochrona stad bałtyckich. Dodała, że potrzebna jest wspólna wola polityczna, aby zakończyć problem przełowienia dorsza. Przeciwko zmniejszeniu kwot połowu stoi Dania. "Teraz oczy są zwrócone na Danię. Presja powinna być na duńskiego ministra" - zaznaczyła.
W dniach 10-11 października w Luksemburgu odbędzie się Rada Ministrów ds. Rolnictwa i Rybołówstwa. W czasie tych obrad zostanie podjęta ostateczna decyzja odnośnie limitów połowowych na obszarze Bałtyku w 2017 r. Polskę w tym gremium będzie reprezentować minister Marek Gróbarczyk.
Międzynarodowa Rada Badań Morza co roku przygotowuje raporty na temat stanu stad ryb. Danych dostarczają jej różne instytuty naukowe z Unii Europejskiej - w przypadku Polski jest to m.in. Morski Instytut Rybacki. Zebrany materiał analizują naukowcy w ramach oficjalnego doradztwa Komisji Europejskiej, która - w oparciu o te dane - przygotowuje propozycje kwot połowowych - wyjaśniał w czasie spotkania doradca ds. polityki rybołówstwa w organizacji Oceana, Andrzej Białaś.
50 proc. stad ryb na terenie Unii Europejskiej jest nadmiernie eksploatowanych. Oznacza to, że łowi się tam więcej co roku niż jest w stanie się urodzić, co zaburza stabilność tych stad - poinformował prezes zarządu fundacji Mare, Piotr Prędki. Dobrze ocenił obecne stanowisko polskiego ministra gospodarki morskiej.
W czasie czwartkowego spotkania eksperci zwrócili również szczególną uwagę na dorsza, którego w Bałtyku jest coraz mniej.
"Zachodnie stado dorsza jest w dość krytycznym stanie. Jeśli chodzi o populacje, biomasę - jest bardzo mocno przełowione" - mówił Białaś. Oszacował, że znajduje się na granicy przetrwania i za 2-3 lata, jeśli poziom połowów się utrzyma, może się zupełnie załamać. Zaznaczył, że są trudności z oszacowaniem liczebności wschodniego stada, ale mówiąc o nim stwierdził, że "nie jest w dobrym stanie". Linię podziału między tymi dwoma bałtyckimi stadami wyznacza Bornholm. Polska eksploatuje głównie wschodnie stado.
Białaś zapytany o konsekwencje ekonomiczne związane z ograniczeniem połowów stwierdził, że większe straty i zwolnienia nastąpią, gdy stada ryb załamią się zupełnie. W konsekwencji połów może być nie tyle ograniczony, co zupełnie wstrzymany na 20-25 lat.
W zeszłym roku naukowcy zaproponowali obniżenie kwot połowowych dorsza o 51 proc., w tym - o 93 proc. Ostatecznie na 2016 r. ministrowie zmniejszyli kwotę o 20 proc. W ubiegłym roku dla dziesięciu limitów połowowych (obejmujących dwunaście stad ryb w Bałtyku) w sześciu przypadkach przekroczono limity wyznaczone przez naukowców.
Eksperci zaapelowali też do ministrów o podejmowanie decyzji zgodnie z obowiązującym ich prawem - czyli w tym przypadku z celami Wspólnej Polityką Rybołówstwa Unii Europejskiej. Jak zwróciła uwagę Zajchowska dokument ten za cel wyznacza zakończenie nadmiernych połowów w miejscach, gdzie to możliwe do 2015 r., a najpóźniej - do 2020 r.
Spotkanie odbyło się w ramach Kampanii na rzecz przełowienia w Europie północno-zachodniej.
szz/ pb/
* Lepiej być nieodpowiedzialnym i mieć rację, niż być odpowiedzialnym i trwać w błędzie.
* Nieszczęścia spadają tylko na tego, kto się ich boi, zaś tego, kto wychodzi im naprzeciw – omijają.
* W polityce dzieje się często tak, jak w gramatyce. Błąd, który popełniają wszyscy, zostaje uznany za prawidło.
* Wiara w autorytety powoduje, że błędy autorytetów przyjmowane są za wzorce.
* Lepiej jest nie badać w ogóle jakiejś sprawy niż uczynić to powierzchownie; zwykły zdrowy rozsądek bowiem nie popełnia tylu błędów, co połowiczna uczoność.
* Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą, nawet te, które przegraliśmy.
* Ludzie mają spóźniony refleks; pojmują zwykle dopiero w następnych pokoleniach.
* Amen ...
- Polegać ona będzie na większej dbałości o morski ekosystem a jednocześnie na wsparciu rybaków. Bo jednym z celów Wspólnej Polityki Rybołówstwa (WPRyb) jest zagwarantowanie , że rybołówstwo będzie ekologiczne, gospodarczo i społecznie zrównoważone oraz, że nastąpi odpowiednie wsparcie dla społeczności rybackich, gwarantujące im odpowiedni poziom życia.
[link usunięty]
Natomiast jakoś dziwnie wszyscy naukowcy nad Bałtykiem (z Niemiec, Danii, Szwecji, Polski, zarówno z MIRu, IO PANu, UG czy też ZUTu) są zgodni co do rozwiązań niezbędnych do zachowania zasobów ryb (redukcja lub wstrzymanie połowów) tylko rybacy i dbający o wyborców politycy mają na ten temat inne zdanie. Cóż znów wiedza i nauka przegrywa za pogonią za kasą i głosami wyborców (czyli też kasą). Kiedyś wszyscy obudzimy się z ręką w nocniku, bo nikt nie słucha fachowców mających wiedzę, a populistycznych głosów rybaków i polityków, załatwiających swoje bieżące biznesy, bez patrzenia w przyszłość (ilu rybaków łowi "po mnie choćby potop", "moje to co dzisiaj złapię, jutro jakoś to będzie"?)
Dorsza było w ch..., ale szprota było wtedy mniej niż dzisiaj i jakoś ten dorsz nie był głodny. To chyba daje do myślenia.
W latach osiemdziesiątych szprot był wykorzystywany włącznie do konsumpcji więc łowiono go tylko tyle ile można go było przetworzyć dlatego nie było go w statystykach połowowych a dorsz miał olbrzymie ilości pokarmu, w statystykach połowowych szprot pojawił się dopiero wraz z rozpoczęciem masowych połowów paszowych na początku lat 90, na ten okres obserwuje się już powolne wymieranie dorsza, które dziś osiągnęło swoje apogeum.
Bzdury, Ty mówisz o połowach, a nie o zasobach. A dane są oczywiste - zasoby (ilość szprotów w morzu) była dużo mniejsze niż obecnie. To są twarde dane naukowe, potwierdzane niezależnie przez wszystkie kraje nadbałtyckie. Połowy też były małe, bo nikogo szprota nie interesowała, ale było jej też wiele razy mniej niż obecnie. I pamiętaj też o tym, że szprot i śledź w czasie tarła dorsza żywią się głównie ikrą dorsza (wręcz koncentrują się za pokarmem na tarliskach dorszowych), i to też ma znaczenie. Kiedyś było mało szprota i śledzia, więc mniej wyżerały ikrę dorsza, teraz szprotów jest pełno, więc ikra dorsza w większości kończy w żołądkach szprotów. I tu jest też różnica w spojrzeniu pomiędzy naukowcami a rybakami, naukowiec widzi to co jest w morzu, całym, a rybak tylko to co ma w sieciach, na wydajnych łowiskach.
Ale też z drugiej strony, szproty jest dużo, bo dorsza mało. Gdyby dorsza było dużo, szproty byłoby tak mało (jak w latach 80), że połowy paszowe byłyby nieopłacalne. Stąd politycy (i rybacy) nie redukują połowów dorsza, właśnie po to żeby utrzymać wysokie zasoby szproty dla paszowców. Tu sprawa jest prosta - albo dużo dorsza w Bałtyku i mało szproty dla paszowców, albo mało dorsza i dużo paszy. Z jednej strony mamy zatem naukowców i zielonych (i niektórych rybaków) dążących do ograniczenia połowów dorsza, żeby mógł się odbudować, ale to nie jest w interesie innych rybaków i chodzących na ich smyczy polityków, więc będą ciągle wstrzymywać redukcję połowów dorsza, właśnie po to, żeby nie zabrakło szproty dla paszowców. Proste.
Cytuję Myszka:
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.