W wodach Morza Bałtyckiego doszło do katastrofy ekologicznej, która doprowadziła do wyniszczenia populacji dorsza. Winne są wielkie kutry paszowe, które bez ograniczeń odławiają tą rybę.
Takie mocne stanowisko rybaków zostało zaprezentowane na spotkaniu w Ustce. Uczestniczyli w nim przedstawiciele środowisk rybackich i przetwórstwa rybnego oraz przedstawiciele ministerstwa rolnictwa z Kazimierzem Plocke, wiceministrem do spraw rybołówstwa oraz europarlamentarzystami Jarosławem Wałęsą i Markiem Gróbarczykiem. W spotkaniu uczestniczyli również przedstawiciele Greenpeace oraz rybacy z innych krajów Unii Europejskiej.
- Olbrzymie statki dokonują niekontrolowanych połowów przemysłowych, które niszczą akwen i żyjące w nim ryby - mówił na spotkaniu Andrzej Tyszkiewicz, armator i członek Związku Rybaków Polskich. - Połowy prowadzone przez wielkie statki z Danii i Szwecji prowadzą do upadku rybołówstwa przybrzeżnego, ale i dorszowego. Dorsz w ostatnim czasie jest wychudzony, brakuje dla niego pożywienia. Rybacy po kilkudniowych połowach wracają z niewielką ilością ryby na pokładzie.
Również Jerzy Safader, prezes Stowarzyszenia Przetwórców Ryb przekonywał, że dorsze, które trafiają do przetwórni są małe i chude. - Aby otrzymać potrzebną nam masę produkcyjną należy obrobić o wiele więcej ryby - wyjaśniał Safader. - To staje się nieopłacalne dla przetwórców, którzy muszą ponosić większe koszty za przygotowanie słabej ryby.
Przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi przekonywali na spotkaniu rybaków, że wiedzą o problemie i uruchamiane są środki unijne na badania, które mają wyjaśnić dlaczego dorsze są coraz chudsze.
Również europoseł Wałęsa przekonywał, że na badania przydzielone zostaną specjalne środki. - Z tego co wiem, to badania populacji dorsza mają zacząć się już w czerwcu tego roku - mówił Wałęsa.
Zdaniem Magdaleny Figury z Greenpeace Polska problemem Unii Europejskiej są zbyt wysokie limity połowowe na ryby. - W 2012 roku polscy rybacy odłowili niewiele ponad połowę swojego limitu dorszowego. Dzieje się tak dlatego, bo tej ryby po prostu nie ma w morzu. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest ograniczenie połowów i pomoc środowisku rybackiemu - mówił Figura.
Rybacy chcą, aby Unia Europejska całkowicie zakazała na Bałtyku połowów paszowych.
- Bałtyk jest za małym i zbyt zamkniętym morzem, aby pozwalać na masowe połowy ryb - mówił Tyszkiewicz.
Co ciekawe, część tych problemów ma rozwiązać Nowa Polityka Rybacka Unii Europejskiej przygotowywana właśnie przez Komisję Europejską. Jej wejście planowane jest na styczeń 2014 roku. Ma obowiązywać przez kolejne 10 lat. Pojawiają się jednak problemy i rozbieżności między zapatrywaniami europosłów, a unijnych ministrów do spraw rybołówstwa.
W lutym bieżącego roku Parlament Europejski głosami 75% posłów przyjął rozwiązania, które dają szansę na faktyczną odbudowę zasobów ryb. Tymczasem ministrowie unijni nie chcą zaakceptować proponowanych zmian. Choć na ostatnim spotkaniu doszło do pewnych kompromisów.
- Rada wyszła naprzeciw propozycjom Parlamentu Europejskiego w sprawach sformułowania celu polityki, zdolności połowowej oraz koncepcji obszarów chronionych - mówi Kazimierz Plocke, wiceminister do spraw rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - Jednocześnie Rada utrzymała rozwiązania bliskie swemu podejściu ogólnemu w odniesieniu do regionalizacji oraz składu rad doradczych.
Jak twierdzi Plocke, najbardziej kontrowersyjna okazała się sprawa obowiązku wyładunkowego, czyli zakazu odrzutów. Podczas negocjacji zmniejszono wielkość progu o 2%, czyli obecnie zasada ta wynosi 5% i będzie odliczana od połowów w ciągu roku, a nie za konkretny rejs połowowy.
Opóźniono także wejście w życie obowiązku wyładunkowego dla gatunków pelagicznych i łososia na Morzu Bałtyckim o 1 rok ze względów praktycznych oraz ustanowiono mechanizm pozwalający na dodawanie do obowiązku wyładunkowego nowych gatunków organizmów morskich w przypadku jednomyślnej zgody w ramach metody regionalizacji.
- Wynegocjowane rozwiązania są zgodne z kluczowymi postulatami zgłaszanymi dotychczas przez Polskę - dodaje na zakończenie Plocke.
Europoseł Jarosław Wałęsa powiedział, że działania unijnych ministrów zbliżają się do postulatów Parlamentu Europejskiego. Jest jednak jeszcze wiele niewiadomych. - Wstępnie omówione są dopiero dwa z trzech elementów polityki rybackiej - mówił na spotkaniu Wałęsa. - Nadal nie jest ustalone finansowanie rybołówstwa w kolejnych latach. Rozmowy i głosowania na ten temat już są przesunięte na czerwiec. Czasu jest jednak mało, bo nowa polityka rybacka powinna wejść w życie już w 2014 roku.
Zdaniem przedstawicieli Greenpeace jeżeli nie wprowadzi się do nowej polityki elementów proekologicznych, to rybołówstwo morskie upadnie.
- Dotychczasowa polityka doprowadziła do przełowienia ponad połowy europejskich stad i do nadmiernej rozbudowy flot unijnych, szczególnie francuskich i hiszpańskich - wylicza Magdalena Figura z Greenpeace Polska. - Zdaniem przedstawicieli środowisk rybackich 30 lat funkcjonowania Wspólnej Polityki Rybackiej spowodowało poważne zmniejszenie liczebności populacji ryb, degradację ekosystemów i wyrządziło istotne szkody gatunkom morskim i ich siedliskom. Czterdzieści siedem procent oszacowanych stad ryb Oceanu Atlantyckiego i 80 procent w Morzu Śródziemnym to stada przełowione, podobnie jak pięć z siedmiu zbadanych stad w Morzu Bałtyckim. Pierwsze efekty tej rabunkowej polityki już mamy. Chodzi o kłopoty z chudym dorszem. Jak nie zmienimy systemu, to problemy tylko się pogłębią.
Tekst i fot.: Hubert Bierndgarski
Na zdjęciach: Na spotkaniu w Ustce pojawili się europosłowie Jarosław Wałęsa i Marek Gróbarczyk oraz przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
tę rybę - dobrze.
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.