Prawo, polityka

W czwartek po południu zaplanowane jest pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy Prawo wodne. Konsekwencją nowych przepisów będzie wzrost opłat za wodę dla rolników, energetyki, przedsiębiorców, firm wodno-kanalizacyjnych, czyli też dla mieszkańców.

Nowe Prawo wodne ma w pełni wdrażać do polskich przepisów unijną Ramową Dyrektywę Wodną (RDW) z jej kontrowersyjnym art. 9, który mówi o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Polska została już upomniana przez Komisję Europejską za niepełne wdrożenie prawa europejskiego w tej sprawie.

Konsekwencją art. 9 RDW jest to, że za wodę więcej zaczną płacić m.in. rolnicy, branża energetyczna, hodowcy ryb, firmy wykorzystujące duże ilości wody do swojej produkcji, a także przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne. Podwyższenie opłat, zgodnie z intencją UE, ma przyczynić się do bardziej racjonalnego korzystania z zasobów wodnych. To ważne szczególnie w naszym kraju, który na tle Wspólnoty ma bardzo niskie zasoby wodne.

Uchwalenie nowego Prawa wodnego jest też warunkiem wstępnym do refundowania z pieniędzy unijnych inwestycji w gospodarce wodnej (np. przeciwpowodziowych), chodzi o ok. 3,5 mld euro.

Wiceminister środowiska Mariusz Gajda podkreślał w rozmowie z PAP, że nowe prawo nie może pociągać za sobą skokowych podwyżek cen wody dla mieszkańców. Jego zdaniem 4-osobowa rodzina zapłaci za wodę ok. 20 groszy więcej rocznie. Za kilka lat ma być to 30-40 zł.

Z kolei według Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie, podwyżek rzędu 40 zł można spodziewać od razu po wejściu w życie przepisów.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, to firmy wodociągowe ustalają taryfy opłat za wodę. Nawet, jeśli sprzeciwią się temu lokalne samorządy, to ich zdanie nie jest wiążące.

Nowe prawo przewiduje utworzenie w przeszłości regulatora cen wody. Miałby on zacząć działać od 2019 r. w ramach nowej instytucji "Wodach Polskich". Regulator ma "stać na straży" tego, by cena za dostarczenie wody czy odbiór ścieków wynikała z rzeczywistych kosztów przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych, by nie była ona niepotrzebnie zawyżana.

Projekt nowych przepisów zakłada też opłatę "za utraconą wodę", którą samorządy mają pobierać od właścicieli obiektów, za co otrzymają 10 proc. pobranej opłaty. Ma to zmobilizować do prowadzenia inwestycji mających na celu retencję wody, czyli zatrzymanie jej na miejscu. Jeśli takie zabiegi będą prowadzone, stawka ma być odpowiednio niższa.

Nowe przepisy zmienić mają też sposób zarządzania zasobami wodnymi w Polsce w myśl zasady "rzeka, wały w jednych rękach". Chodzi o wprowadzenie zarządu nad wodami w układzie zlewniowym, a nie administracyjnym, jak to jest teraz.

W myśl projektowanych przepisów powstać też ma Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie", która ma zintegrować służby zajmujące się gospodarowaniem wodą. Nowa instytucja ma nie być jedną centralną jednostką, a skupiać pod jednym szyldem kilkaset nadzorów wodnych, czy zarządów zlewni. "Wody" będą też odpowiedzialne za prowadzenie inwestycji w gospodarce wodnej.

Resort środowiska podkreślając zalety zarządzania zlewniowego wskazuje na obecne problemy wynikające z rozproszenia kompetencji. Wielokrotnie zdarza się bowiem, że na granicy województw wałami przeciwpowodziowymi zarządzają inni marszałkowie, a sama rzeka jest np. w zarządzie rządowym. To powoduje m.in. brak koordynacji przy prowadzeniu inwestycji przeciwpowodziowych. Po zmianie prawa ma się to zmienić.

mick/ dym/

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0777 4.1601
EUR 4.2961 4.3829
CHF 4.6158 4.709
GBP 5.1533 5.2575

Newsletter